Kwiecień jest dla Głogowa i dla Polski ważnym miesiącem. Tak w polityczno-gospodarczej teraźniejszej codzienności jak i był w przeszłości. To w kwietniu roku 1945 rozpoczęła sie nad Odrą polska rzeczywistość.
Sześćdziesiąt lat temu zapadły strategiczne decyzje o umieszczeniu w okolicy Głogowa budowy zakładu przerabiającego rudę miedzi wydobywaną w pobliskich kopalniach. Tak zaczęła się rodzić dziś prawie „niewidoczna” bo tak codzienna Huta Miedzi „Głogów”. Odbudowa i budowa nowego Głogowa przyśpieszyły.
Tragedia smoleńska tkwi w każdym wrażliwym obserwatorze codziennosći. W Głogowie pamięć o ofiarach uczczono juz w pierwszych dniach wielką modlitwą na Rynku. Prezydent nadał sali balkonowej w Ratuszu imię Marii i Lecha Kaczyńskich. Na Starym Mieście w alejkę dębów kolumnowych posadzonych dla Pamięci Katynia wstawiono tablicę z nazwiskami 96 ofiar. Na jednym z koszarowych budynków umieszczono tablicę upamiętniającą wicemarszałka Sejmu, posła Jerzego Szmajdzińskiego, który był częstym gościem w Głogowie. Pamiętamy.
Alejka kolumnowych dębów. „Dęby Pamięci” poświęcone ofiarom sowieckich zbrodni w 1940 r. upamietniajace szczególnie tych oficerów i funkcjonariuszy, których rodziny znalazły sie po wojnie na terenie Ziemi Głogowskiej.
Z lektur Wehikułu
Andrzej Klim, Polska – Niemcy 1:0, czyli 1000 lat sąsiedzkich potyczek, Dom wydawniczy PWN, Warszawa 2015
Wehikuł czasu poleca książkę o tysiącletnim sąsiedztwie polsko niemieckim. Historyk Andrzej Klim odstępując od języka naukowego seminarium historycznego, przytaczając anegdoty i rozprawiając się z wieloma mitami wędruje przez meandry stosunków polsko-niemieckich.
Autor prowadzi opowieść od czasów Mieszka I po II wojnę światową. Pewne wydarzenia szczególne omawia na sam koniec wywodu – przytacza wydarzenia opisywane w podręcznikach, ale i te znane jedynie pasjonatom historii. Oczywiście odnosi się do konfliktu w 1109 roku i do sporów o Psie Pole.
Wplatając w narrację wątki osobiste sprowadza „wielką” historię do wymiaru przyswajalnego nawet przez czytelnika-sceptyka.
Wydawca napisał, że „ta książka to złośliwy i politycznie niepoprawny zarys historii ponad tysiącletnich kontaktów Polaków i Niemców. Kontaktów, które – zanim ostygły do obecnej temperatury – doprowadzały do stanu wrzenia nie tylko nasz zakątek Europy, ale bywało, że i cały świat. Dzieje polsko-niemieckich relacji obfitowały w wydarzenia ponure, okrutne i przerażające, a takie najlepiej jest oswajać śmiechem i żartem. Bo tylko w nienormalnym świecie śmiech budzi obawę”.
Już na początku autor zwraca uwagę na wzajemny stosunek do siebie – dla Polaków i najbliższych Słowian – Niemcy czyli Niemi, nie rozumiejący naszego języka, tylko dla dalszych – Giermańcy. Z kolei dla Niemców Słowianie – Slavus od łacińskiego sclavus – niewolnicy? Oczywiście publicystyka autora może czasami razić uproszczeniami, jednak w sposób lekki i przyswajalny przedstawia odwieczne problemy sąsiadów.
1480, 30.04., kolejny rok trwa wojna sukcesyjna (od 1476 roku). Oblegana przez wojska ks. Jana II w starym głogowskim zamku księżna Małgorzata Cilly prosi o rozejm. Chce się poddać i wyjechać. Za chwilę zjednoczone zostanie księstwo, połączone będą dwie części rozbitego sporami miasta.
1575, 28.04., broń palna trafiła pod strzechy? Na Mehlgasse (ul. Mączna? – patrz niżej) Jakub Pusch zastrzelił tego dnia, a był to poniedziałek, Jana Fischlachena. Ponieważ w sprawach oczywistych przestępstw wyroki zapadały szybko, miał być stracony już w najbliższą sobotę. Jednak jak donosi kronikarz, jego szwagier Jan Schickfuss użył swoich wpływów by wyrok odsunąć w przyszłość. Chyba nie za bardzo mu się to udało bo stracono go już 10 maja ale skryba zapisał że „dopiero 10 maja”.
I jeszcze uwaga do ulicy Mehlgasse (ul. Mączna?) – została wymieniona w spisie średniowiecznych ulic przez prof. Paula Knotela. Ale Jerzy Sadowski autor „Słownika ulic i placów Głogowa” jej nie zidentyfikował (s. 41).
1651, 21.04., w konsekwencji układu kończącego wojnę trzydziestoletnią zapadła decyzja o budowie w Głogowie tzw. Kościoła Pokoju. Świątynia dla protestantów miała być jedną z trzech na Śląsku (też w Jaworze i Świdnicy). Wysłannik miasta uzyskuje dziś w Wiedniu zgodę na wyznaczenie poza murami miasta (w odległości 300 kroków) miejsca na kościół i dom kaznodziei.
Dwa kościoły protestantów – Kościół Pokoju (z prawej), spalony w trakcie wielkiego pożaru miasta podczas wojny siedmioletniej (1758r.) i kościół „Łódź Chrystusowa” wzniesiony wewnątrz murów miejskich w końcu XVIII wieku.
1848, kwiecień, Głogowianie, jak wielu mieszkańców Prus, wykorzystują atmosferę rewolucyjną i domagają się większego udziału w zyciu politycznym kraju.
11 kwietnia na stronach „Niederschlesischer Anzeiger” ukazał się apel 34 znamienitych mieszczan Głogowa (wsród nich m.in. asesor von Forckenbeck, późniejszy nadburmistrz Berlina i prezydent Reichstagu).
17 kwietnia obradowało w sali strzelnicy pierwsze rozszerzone zgromadzenie mieszkańców. Kolejne zgromadzenie trzy dni później miało burzliwy przebieg.
27 kwietnia w trakcie miejskiej uroczystości poświęcono wielki trójkolorowy sztandar. Społeczność opowiadała się za demokratyzacją życia codziennego, za konstytucyjną monarchią. Wraz ze wzrostem świadomości społecznej rosną oczekiwania i zadania emancypującego się, coraz bardziej wykształconego, mieszczaństwa.
1903, 1.04., Wehikuł [patrz wzmianka 4/2012] opisał konsekwencje i skutki wynikające z długo negocjowanej umowy między miastem a władzami wojskowymi. Ponieważ wreszcie Głogów miał się pozbyć ciężkiego gorsetu fortyfikacji – dzisiejszy dzień był uroczysty. Ten fakt został szybko (bo już z jutrzejszą datą) opisany w lokalnym Niederschlesischer Anzeiger. Tę opowieść skrócił i zamieścił w swojej historii Juliusz Blaschke. Ale 112 lat później przetłumaczył cały tekst pan Damian Szczepanowski i zamieścił na stronach niezawodnego Głogowskiego Forum Historycznego.
Polecając lekturę w GFH Wehikuł dla zaostrzenia apetytu podaje fragment:
„Podpisanie umowy … odbyło się dziś przed południem o godzinie 11 w sali posiedzeń magistratu tutejszego ratusza. Ponieważ był to fakt dla miasta ważny i doniosły, budynek ratusza został na tę okazję udekorowany flagami. Dokładnie o 11 z wojskową punktualnością pojawili się zastępca wspomnianej agencji mienia w ratuszu – komendant miasta, pan pułkownik Protzen w towarzystwie oficera inżynieryjnego, pana majora Erpf’a oraz zastępcy majora placu, (czyli komendanta garnizonu) pana oberlejtnanta Roetscher’a z 58 pp. Po szczegółowym omówieniu pojedynczych warunków umowy, kontrakt kupna podpisali w imieniu miasta panowie burmistrz dr Soetbeer, syndyk Jahn, i miejski radca budowlany Uhlig a ze strony administracji wojskowej – panowie komendant miasta pułkownik Protzen oraz oficer inżynieryjny major Erpf….
Kartka pocztowa z rozbiórki umocnień twierdzy. Widać wielkość i skalę fortyfikacji. Tu przebijana jest ulica H. Kołłątaja.
1919, 20.04., na stacji kolejowej w Glogau zatrzymał się pociąg, w którym jechał generał Józef Haller z członkami swojej Kwatery Głównej. Od 14 kwietnia trwała kolejowa odyseja Błękitnej Armii z Francji do Polski. Po wielomiesięcznych negocjacjach Niemcy zgodzili się na podróż polskich oddziałów koleją przez Niemcy . Umowę w tej sprawie podpisano na konferencji w Spaa dwa tygodnie wcześniej. Przewidywała ona, że Armia zostanie przewieziona do Polski koleją.
Po przejechaniu środkowych Niemiec transporty z wojskiem polskim zaczęły wjeżdżać na teren obecnej Ziemi Lubuskiej. Artur L. Waldo wspominał:
„Dnia 19 kwietnia 1919 roku … 10 minut po północy stanęliśmy na dworcu w Głogowie (Glogau). Tu byliśmy na ziemiach polskich, choć zniemczonych. Siedzieliśmy właśnie z gen. Hallerem w wagonie salowym i rozprawialiśmy o naszej podróży. Naraz drzwi wagonu z trzaskiem się otwierają i staje w nich niemiecki porucznik, taki typowy dawny lejtnant, z monoklem i posiekaną twarzą. Wyprostował się, wyszukał wzrokiem Generała, zasalutował i zameldowawszy swoje nazwisko – baron von Novak – oświadczył, że wprawdzie pociąg miał być oddany do rąk polskich w Lesznie, jednak postanowiono uczynić to już we Wschowie, a to ze względu na wrogie bardzo usposobienie Polaków względem Niemców w Lesznie.
Niemcy wówczas zajmowali jeszcze to miasto i bali się, aby z okazji przyjazdu Generała ludność polska nie wykurzyła ich z tego ważnego węzła kolejowego.
Lejtnant von Novak zapytał jeszcze, czy Generał ma jakieś rozkazy do wydania, ale Generał odparł, że nic mu nie ma do powiedzenia. Wówczas junkier zasalutował i ostentacyjnie opuścił wagon. Był to pierwszy Niemiec, który podczas podróży wszedł do pociągu. Coś z dawnej Germanii nas zaleciało. Oni zawsze ci sami, zawsze butni i pewni siebie.
Było już dobrze po północy, kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę i po półgodzinnej jeździe stanęliśmy w powiatowym miasteczku Wschowie (Fraustadt), znajdującym się już w Wielkim Księstwie Poznańskim. Tu spotkaliśmy pierwszych oficerów polskich w wojsku gen. Dowbora-Muśnickiego poruczników: Grossera i Karwowskiego. Weszli do wagonu salonowego i sprezentowali się Generałowi. Oświadczyli, że pierwsza delegacja polska oczekuje naszego przybycia na stacji Kąkolewo za Lesznem, dokąd też przybędzie parowóz polski, aby nas wieźć dalej ku swoim”. [cyt. źródeł za „Powrót Armii Błękitnej do Polski w 1919 r.” Autor: opr. T. Lachowicz]
Trzeba dodać, że żołnierze jechali w zamkniętych wagonach bez broni. Ta była umieszczona w oddzielnych, też zamknietych wagonach. Pasażerowie przygotowani do podróży posiadali prowiant na sześć dni. Jak policzono do przewiezienia Błękitnej Armii użyto 383 pociągów. I tyle przejechało przez stację głogowską i mosty na Odrze. Jak wspominali niemieccy saperzy ćwiczący nieopodal torów przyjmowali ten widok „ze zgrzytaniem zębów i zaciśniętymi pięściami”.
Pociągi z oddziałami hallerczyków przejeżdżały przez Głogów, Wschowę i na stacji w Kąkolewie były uroczyście witane przez Polaków. (zdjęcie z cyt. artykułu).
1945, 21.04, na uruchamianej i intensywnie eksploatowanej linii kolejowej z Wrocławia na zachód doszło do tragicznej katastrofy kolejowej. Na stacji Rudna Gwizdanów zginęło 14 osób – 11 polskich żołnierzy II Armii Wojska Polskiego, kobieta i dwoje dzieci. Niewiele wiadomo o samym wydarzeniu. W internetowym spisie polskich katastrof kolejowych tragedia ta nie została odnotowana.
Ofiary zostały pochowane w pobliżu dworca. Przy rozwidleniu dróg – naprzeciw nastawni nr 1 umieszczona była płyta pamiątkowa. Jak opisuje badacz nekropolii wrocławskich, dr Grażyna Trzaskowska, mogiłę ekshumowano. Szczątki ofiar umieszczono na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu. Osiem osób zidentyfikowano.
Na kolejowym szlaku (część linii kol. nr 273) Wrocław-Głogów Rudna Gwizdanów zajmowała ważne miejsce. Była węzłem regulującym ruch pociągów w kierunkach: przez Głogów do Zielonej Góry, na Ścinawę do Wrocławia, do Lubina i dalej do Legnicy oraz na krótkiej linii do Polkowic.
Po przejściu frontu pojawili się tam pierwsi polscy kolejarze. Wśród wspomnień można znaleźć i taki opis syna osadnika i pioniera:
…..W nowej, powojennej rzeczywistości niemiecka, duża, głównie towarowa stacja kolejowa „Raudten Queissen” otrzymała polską nazwę Rudna-Gwizdanów i stała się ważną stacją węzłową koordynującą ruch pociągów najpierw wojskowych i towarowych, a później również osobowych … dwa powojenne lata służby były najbardziej niebezpieczne ze względu na konflikty z Rosjanami, agresywnych szabrowników, brak kontaktu z rodzinami, trudności aprowizacyjne oraz niedostatek opału zimą. Stosunkowo najprościej radzono sobie z brakiem opału – po prostu rąbano na opał drewniane wyposażenie poniemieckich domów. Fakt przejęcia przez Polaków kontroli nad stacją Rudna–Gwizdanów został przez kolejarzy uwieczniony przez ustawienie dużego drewnianego krzyża kolo budynku stacyjnego. Otoczenie tego krzyża, zawsze obficie ukwiecone, było przez lata doglądane przez żony kolejarzy ze stacji…”
(za: Zapomnieć nam nie czas. Pamiętniki i wspomnienia osadników z terenów Gminy Rudna –wspomnienia Z. Kletowskiego)
Pociąg wjeżdżający na stację Rudna-Gwizdanów od strony Głogowa. (Fot. Z. Kletowski)
1966, 29.04., ogłoszono decyzję Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów PRL o umieszczeniu w okolicy Głogowa budowy zakładu przerabiającego rudę miedzi wydobywaną w pobliskich kopalniach. Tym samym zatwierdzono m.in. lokalizację Huty Miedzi w sąsiedztwie wsi Żukowice w powiecie głogowskim (wtedy województwo zielonogórskie).
Jak zarejestrowała Kronika Huty w dokumencie określono, że „budowa realizowana będzie na obszarze 60 hektarów. Kubatura podstawowych obiektów wynosi1 205 tysięcy metrów sześciennych, waga konstrukcji przeznaczonej do montowania 13.500 ton, waga urządzeń 14 tysięcy ton ”. Jak planowano, budowana huta miała dostarczać rocznie 50 tysięcy ton miedzi elektrolitycznej. Późniejsze potrzeby zweryfikowały plany i produkcję, jak wiemy, znacznie zwiększono.
2003, 13.04., na prawym brzegu Odry, przy wjeździe na most, zebrała się grupa ludzi. Okazją było odsłonięcie nowej figury św. Jana Nepomucena. Poprzednia stała w tym miejscu do tragicznego końca zimą 1945 roku. W trakcie powojennych 58 lat się nie odnalazła. W roku 2001 i później płetwonurkowie przeszukiwali nawet dno Odry. I wreszcie z inicjatywy członków TZG oraz Bractwa św. Jana Nepomucena powstał nowy posąg św. Jana Nepomucena.
Według Rafaela Rokaszewicza odsłaniającego rzeźbę, Jan Nepomucen pojawił się znowu w tym miejscu „…aby wzmacniać więź mieszkańców Głogowa z ich miastem i jego historią, upiększać je, chronić od powodzi, dopomóc w pomnażaniu dobrej sławy”.
Dokument fundacyjny, później umieszczony w stalowej tubie, własnoręcznie podpisali przedstawiciele Komitetu Honorowego: Waldemar Ałdaś, Piotr Krzemiński oraz Rafael Rokaszewicz. Autorem nowoczesnej w wyrazie rzeźby jest artysta rzeźbiarz Dariusz Maściuch. Sponsorami było miasto i Sławomir Król – Prezes firmy Krolpol sp. z o.o.
Odsłonięcie pomnika Jana Nepomucena na głogowskim moście. Uroczystość prowadzi R. Rokaszewicz (ze strony Nepomuk)