Rozpoczęły sie wakacje, najpiękniejszy czas w roku dla najmłodszych i okres, w którym i starsi znajdują czas na inne zainteresowania i propozycje. Dzis kilka okozji i powodów do wakacyjnej lektury.
10 lipca rozpocznie się kolejna odsłona „Lata w twierdzy”. Przez dwa tygodnie duzi i mali otrzymają kolejne porcje wiedzy o przeszłości miasta i możliwość przeżycia przygody.
Mija 20 lat od przybycia na ziemię głogowską wielkiej wody. W opanowaniu żywiołu jaki niosła w „powodzi tysiąclecia” Odra, duże zaangażowanie wykazały całe społecznosci, w tym strażacy i żołnierze. Udało się im obronić miasto i okolice.
W czasie posiłku w stołówce głogowskich koszar premier Rządu RP, Włodzimierz Cimoszewicz i dowódca 6 głogowskiego pułku drogowo-mostowego Andrzej Piękny. A w kolejce po kolację połowa rządu z ministrem Leszkiem Millerem. (ze zbiorów I. Dominiaka)
Przed wakacjami m.in zawitał na Głogowską Stację PKP pociąg „Leszczyna”. wolsztyński parowóz zabrał swoich pasażerów w wyprawę w stylu retro. A w Marinie na początek lata odbył się koncert szant.
Wehikuł czasu rekomenduje już po raz drugi Blogi z cyklu Glogovia – Glogau – Głogów, prowadzone przez p. Sławomira Olejnika wraz z uczniami głogowskiego 4 Gimnazjum. Jak pisze „w tym roku uczniowie Gimnazjum nr 4 zainteresowali się architekturą zabytków ziemi głogowskiej ze szczególnym uwzględnieniem detali i motywów architektonicznych”. Tym samym, pod hasłem „Glogovia-Glogau-Głogów – architektura mojego miasta” – powstał słownik pojęć architektonicznych ilustrowany przykładami otaczających młodych głogowian zabytków. Warto na chwilę choc zajrzeć po podany adres:
http://glogovia-glogau-glogow-achmm.blogspot.com/ – w przystępny sposób opisane pojęcia, które można zapamiętać.
A na zdjęciu młodzi głogowianie na basenie w początku lat sześćdziesiętych.
(fot. R. Sanojca ze zbiorów M. Szatkowskiego)
Zapraszam do lektury Wehikułu na stronie TZG i do Niecodziennika „Wehikułu czasu” – https://www.facebook.com/glogowskiwehikulczasu/
Wszelkie pytania i uwagi prosimy kierować na adres wehikulczasuglogow@interia.pl
Z lektur Wehikułu
Lektura na wakacje – w ubiegłym roku, w lipcu 2016, ukazała się drukiem opowieść Radosława Kałużnego i Mateusza Karonia, z modnego ostatnio cyklu wywiadów-rzek powstających we współpracy celebryty i sprawnego dziennikarza. Pierwszy w tym przypadku to znany od wielu stron, były reprezentacyjny piłkarz (41 występów i 11 goli), a drugi to dziennikarz. Z tej współpracy powstala książka:
Radosław Kałużny, Mateusz Karoń. Autobiografia. Radosław Kałużny, Powrót taty. Wyd. Kopalnia, 2016.
Znany piłkarz na 256 stronach opowiada o piłce nożnej i jej obliczach, o miłościach, hulankach, stosunkach z ojcem, ciężkiej pracy. Urodził się w Górze, Głogów więc wspominany jest w książce kilka razy w różnych momentach jego życia. I w tym mieście zakończył swoją piłkarską karierę. A z Dolnym Śląskiem związany był przez lata. Głównie przez Zagłębie Lubin.
Dlaczego powrót Taty? Nazywany był Tatą, od momentu jak mówi, kiedy wychodząc na murawę znalazł się miedzy dwoma „mikrusami” – jeden z nich powiedział – „Tata z synkami”. No i długo pracował i zarabiał grając w piłkę nożną..
O swoim miejscu w „Chrobrym” były piłkarz pisze na stronach 246-248 dość ogólnikowo.. Trafił do miasta nad Odrą ściągnięty przez Janusza Kubota wczesną wiosną 2010 roku. Jak notuje strona klubu – „związał się z MZKS-em, póki co jako piłkarz, do 2012 roku”. Później został dyrektorem sportowym Klubu.
Tytuł w internetowym Footbal news z 9.09.2010 – „W Chrobrym Głogów gra i rządzi Radosław Kałużny”.
Zrezygnowano z jego usług kiedy pożegnano się też z trenerem Januszem Kubotem. Piłkarz dość dosadnie określił tamten czas „Prezydent miasta i kibice stworzyli w Chrobrym coś na wzór towarzystwa wzajemnej adoracji… Mocno mieszali sport z polityką”. Jednak do planowanego na 2012 rok końca kontraktu piłkarz nie wytrzymał, odszedł po kilku miesiącach.
Na stronach Chrobrego można znaleźć opisy tamtego sezonu. Ponieważ to są sytuacje „z wczoraj”, bo zdarzyły się tylko kilka lat temu, jeszcze są świeże więc i takie znajdują się opisy nieostre: „Po udanym sezonie doszło do rewolucji kadrowej. Najgłośniej było wokół odejść Radosława Kałużnego i Mateusza Machaja. Drugi trafił do ekstraklasy” – ale dlaczego najgłośniej było z tym pierwszym, historycy Drużyny nie piszą. Jeszcze więcej można usłyszeć od tych, którzy pamiętają „wyczyny”, jak mówią, autora książki, ale tez uznaja, że to wszystko świeże… i bez powodów do chwały.
Wakacyjna lektura, polecamy
Okładka
1479, 21.07., w trwającej już trzeci rok „wojnie sukcesyjnej” o księstwo głogowskie, następuje przełom. Zawierają porozumienie wojujący do tej pory król Maciej Korwin i król Władysław czeski. Węgierski monarcha ma dalekosiężny plan zdobycia łakomego kąska jakim było księstwo głogowskie. Dziś poczynił kolejny krok.
1631, lipiec, w tym miesiącu wybuchła w mieście zaraza, która miała szaleć do września. Plaga zbierała wielkie żniwo. Do grzebania zwłok zatrudniano 5 grabarzy. W niektóre dni ofiarą zarazy stawało się 50 ludzi. Dla pomieszczenia i izolacji chorych na międzywalach (między murami miasta) i poza miastem wybudowano specjalne chatki dla chorych, które później spalono.
W tym też roku w Ruszowicach miały wymrzeć wszystkie rodziny. Pozostało tylko 7 małżeństw bezdzietnych. W Bytomiu Odrzańskim zaraza zabrała 1500 ludzi, a w okolicy całe wsie się wyludniły.
1756, lipiec, Komendant twierdzy przekazuje magistratowi polecenie, które przyszło z Berlina. Trzeba znaleźć i przysposobić miejsce do wyposażania napływających do Festung Glogau rekrutów. Opróżniono więc pomieszczenia na poddaszu ratusza i przystosowano do roli magazynu mundurowego. Twierdza staje się obozem wojennym. Zaliczani przez historyków do komendantów generałowie Heinrich von Kursell i Gustav von Munchow niebawem wraz ze swoimi pułkami ruszą na wojnę. A twierdzą kieruje chory płk von Lange. Przygotowania do wojny szły pełną parą. I mieszczanom polecono, aby zaopatrzyli się w drewno, zboże i przetwory z niego. Nakazano rzeźnikom, piekarzom i gorzelnikom, aby do miasta sprowadzili tyle towarów by w swoich składach mieć znaczne zapasy.
A w ratuszu rekruci fasują pantalony, kamizele, koszule, halsztuki, czapki dwurożne i kamasze z owijaczami. Z arsenału i zbrojowni pobierają tasaki, proch, kule, ładownice i karabiny.
Żołnierze V pułku garnizonowego, z którego grenadierzy stacjonowali w Głogowie.
1853, 27.07., magistrat podpisał kontrakt na 30 lat z belgijskim inżynierem J. Moré, na zbudowanie gazowni i zorganizowanie systemu oświetlenia ulicznego.
Zarząd miejski podejmował próby zastosowania gazu w oświetlaniu miasta i stosowania go do innych przedsięwzięc już od roku 1845. Oczekiwania spełnił dopiero pochodzący z Brukseli J. Moré.
Sprzedano mu sześcio morgową parcelę na której została wybudowana gazownia, jeden z pierwszych tego typu obiektów na terenie Dolnego Śląska (po Wrocławiu i Wałbrzychu).
Więcej informacji zawiera artykuł Zbigniewa Szymańskiego, w Encyklopedii Ziemi Glogowskiej (EZG z. 45, 1997) i hasło tego autora Gazownia Głogów w Glogopedii.
Przy okazji trzeba zwrócić uwagę, że dane do swoich haseł autor zebrał z lektury wielu źrodeł wymienionych w bibliografii. I okazuje się, że nie znajdują one potwierdzenia w pracy wrocławskiej autorki. Dr Grażyna Trzaskowska z Wojewódzkiego Archiwum we Wroclawiu w swojej pracy „Latarnie gazowe i nie tylko. Gazownictwo na Dolnym Ślasku” – początki gazownictwa w Głogowie mimochodem umieszcza w 1857 roku. Natomiast o zastosowanej tam technologii, urządzeniach i systemach oświetlenia, nie wspomina. Wydawnictwo nie jest monografią a raczej katalogiem do przedstawianej wtedy przy okazji, wystawy archiwaliów i zabytkowych urządzeń. Wehikuł osobą własną z zainteresowaniem obejrzał makiety i oryginalne egzemplarze dokumentow, schematy i przykłady. I ze smutkiem stwierdzil, że północne ośrodki miejskie Dolnego Śląska i w tym przypadku zostały potraktowane po macoszemu.
Gazownia głogowska w końcu XIX wieku. (ilustracja z „Die Stadt Glogau, Glogau 1926)
1920, 17.07., północno-wschodni odcinek granicy powiatu za Sławą, stał się polsko – niemiecką granicą państwową 17 lipca 1920. Wytyczyła ją Komisja Międzysojusznicza. Ostateczna wersja podziału tego spornego terenu była wynikiem nie tylko ustaleń Traktatu Wersalskiego ale też Powstania Wielkopolskiego i późniejszych decyzji. Po stronie niemieckiej została Slawa, Przybyszów czy Cegłówka.
Po stronie polskiej pozostalo Wijewo, Potrzebowo, Brenno. Do tych wsi wkroczyly dziś oddziały Wojska Polskiego.
A historyk ze Sławy, Artur Pacyga cytując jednego z mieszkańców niemieckiego miasteczka opisuje znaczenie przecięcia dróg laczących te miejscowości szlabanami granicznymi dla tej społeczności. O przeszłości bez granic miały im przypominać tylko dźwięki kościelnych dzwonów, bez przeszkód rozbiegające się po okolicy.
Szlaban na polsko-niemieckiej granicy, na drodze Zbiersko-Sława (Z Kroniki L. Stępczaka)
1946, 3.07., pod tą datą lakonicznie zapisał w swoim Kalendarium historyk miasta – „Uruchomienie elektrowni w Głogowie”. Lapidarny skrót zapisu nie oddaje dramatu, groteski, niebezpieczeństw i jak chcą niektórzy, „romantyzmu” tamtych czasów. Tu przytoczmy fragment wspomnień inż. Juliana Łukaszewicza, który odbudowywał elektrownię, wykorzystujac znajdowane w różnych miejscach urządzenia, narzędzia i części. Największy problem stanowił brak głównego transformatora elektrowni o mocy dwóch megawatów. Jak donieśli niemieccy pracownicy – wymontowali go i wywieźli pod Przemków radzieccy „trofiejszczycy” z oddziałów zdobyczy wojennych. I tu oddajmy głos inżynierowi: „… musiałem działać sam i dyskretnie. Odszukałem Komendanta w wiosce położonej na pół drogi do Przemkowa (w Kłębanowicach ew. Radwanicach) i przemówiłem do niego z zapałem godnym sprawy. W ciągu miesiąca przyjmowany byłem wspaniałymi obiadami (barszcz, kasza gryczana, pierogi). Za trzecim czy czwartym razem dobiliśmy targu. Za transformator dostarczyłem dobry motocykl kupiony (bez pokwitowania oczywiście) od żołnierza radzieckiego w Przemkowie. Motocykl przypadł do gustu. A następnego dnia z rana ekipa 15 robotników zaopatrzona w kilka tysięcy złotych, pęta kiełbas i bochenki chleba wyruszyła specjalnym samochodem po „złote runo”. Już zbliżała się godzina 22, gdy do mych uszu doszły radosne śpiewy mojej ululanej gromadki ze zdobyczą… ” I dzięki temu jak stwierdza autor „przy pomocy nielicznych jeszcze własnych fachowców Polaków, pozostałych jeszcze z obsługi elektrowni fachowców Niemców oraz monterów z Leszna pod kierownictwem kol. Mieczysława Nowakowskiego i osobistym moim” udało się Elektrownię miejską uruchomić. Działała do roku 1963.
1948, 28.07., rozstrzygnęła się najbliższa przyszłość głogowskiego szpitala. Potężny kompleks przy ul. Kościuszki zgodnie z obowiązującymi zasadami proweniencji, jako poniemiecki szpital wojskowy podlegal polskiej administracji wojskowej. I mimo, że nie było w mieście garnizonu, wojsko nie chciało go wypuścić z rąk. Był między innymi wykorzystywany jako rezerwuar dobra wszelakiego, bowiem Rosjanie wbrew mitom nie wszystko zabrali. Więc zaopatrzeniowcy z okolicznych szpitali wojskowych brali co chcieli.
Dziś Dowództwo Okręgu Wojskowego nr IV (poprzednik Śląskiego Okręgu Wojskowego) wyraziło zgodę na remont budynku Szpitala na koszt administracji cywilnej (Wydziału Powiatowego), jednak odrzuciło drugi wniosek o dzierżawę obiektu na 20 lat. A był on uzasadniony tym, że już od poprzedniego roku funkcjonował tu cywilny Szpital Powiatowy wraz z ambulatorium. Sytuacja się unormuje dziesięć lat później. Wtedy to mimo ulokowania w mieście wielkiego garnizonu, szpital zostanie przekazany przez MON administracji lokalnej.
Fasada południowa kompleksu szpitala powojskowego, remontowana na początku lat siedemdziesiątych XX wieku.
1968, 29.07., został zastrzelony, najprawdopodobniej przez kłusowników, Józef Kawulak, podleśniczy w jednym z leśnictw ówczesnego nadleśnictwa Głogówko. Wydarzenie pozostaje w pamięci starszych mieszkańców okolic Kotli. Jak również leśników obecnego nadleśnictwa Głogow. Wehikuł przytacza wspomnienia p. Krystyny Drzewieckiej, której mąż Zygmunt przez 20 lat był tu gajowym:
„Do pracy do leśnictwa Chociemyśl i w teren w rejonie Kotla – Bielawy cały czas jeździł rowerem. Pracował z podleśniczym Józefem Kawulakiem. W 1968 roku, podczas pracy przy odbiorze drewna, usłyszeli strzały. Ponieważ Kawulak był bardzo obowiązkowy i dbał o lasy, postanowił sprawdzić, kto strzelał. Pojechał w kierunku odgłosu strzału pozostawiając przy moim mężu teczkę z dokumentami. Niestety do końca pracy nie wrócił. Mąż sądząc, że wrócił on bezpośrednio do domu, po pracy odwiózł teczkę. Okazało się jednak, że do domu nie dotarł. Nie wrócił na noc. W następnym dniu rozpoczęto poszukiwania. Znaleziono go po kilku dniach martwego (zastrzelonego) w lesie między Grochowicami a Bielawami. Sprawcy do dnia dzisiejszego nie wykryto”. Opowieść tę autorka umieściła w pracy Osadnicy i ich następcy. Relacje i wspomnienia mieszkańców gminy Kotla, zredagowanej przez J. Baranieckiego, Marek Robert Górniak, Łukasz Horbatowskiego, i wydanej w roku 2015.
Leśny pomnik w miejscu znalezienia J. Kawulaka. (Zdjęcie z 2014 r., J. Baraniecki)
1978, 07.22. Głogowskie Osiedle “Chrobry” otrzymało centrum handlowo-usługowe. Pawilon, o powierzchni 3,5 tys. m2 był ówcześnie jedną z największych placówek handlowych na Dolnym Śląsku. Była to wizytówka osiedla położona przy ul. Gustawa Morcinka.
Oficjalnie nazywany jest różnie ale potocznie po prostu “Mogador”. Skąd ta nazwa? Otóż w ówcześnie jedynie słusznej telewizji, „na jedynce”, czyli pierwszym z dwóch programów TVP emitowano serial, sagę o kobietach, które się źle zakochiwały. I nosił tytuł „Panie na Mogadorze”.
Z racji położenia obiekt służył nie tylko mieszkańcom Chrobrego, dla których uruchomiono tam również biura administracji osiedla.
Tu do dziś mieści się znana w mieście restauracja z niezłą kuchnią, ulubione miejsce spotkań wielu środowisk, branż, czy grup towarzyskich. Tam np. odbywają sie spotkania barbórkowe czy artylerzystów, świętujących przy okazji „Barbarki”.
A po latach siermiężności znalazły sie pieniądze na remont i wizytówka jest dalej wizytówką.
2016, 07.16., w Hucie Miedzi Głogów ma miejsce historyczny moment. Wygaszono ostatni piec szybowy. Tym samym kończy sie era trudnej dla środowiska i ludzi technologii produkcji miedzi. Akurat mija czterdzieści pięć lat od uruchomienia instalacji tych pieców. 17 lipca 1971 roku nastąpiło rozpalenie pierwszego. A od roku trwa ich powolne wyłączanie. Starą technologię zastąpi piec zawiesinowy. Nowa instalacja ma być bardziej energooszczędna, opłacalna i przyjazna dla środowiska. Rok 2016 staje się początkiem ery pieców zawiesinowych.
Ostatnia kadź kamienia miedziowego z wygaszanego pieca szybowego.
(fot. Tygodnik Głogowski)