Z lektur Wehikułu
Głośna jest ostatnio aktywność podgłogowskiej wsi Kłobuczyn. A wszystko za sprawą obchodów 800-lecia, które mieszkańcy organizują na wiele sposobów przez cały rok. Oficjalnym rozpoczęciem świętowania był koncert chóru Laudate Dominum, który wystąpił w kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej 2 kwietnia. Jednak przygotowania pomysłodawcy, skupieni wokół Jana Michalskiego – prezesa OSP w Kłobuczynie oraz Sławomira Mamzera – sołtysa, zaczęli nawet wcześniej. Materiały historyczne do Archiwum Społecznego i publikacji gromadzili od kilku lat. Już na początku roku 2022 ukazała się imponująca praca:
Jan Michalski, Na straży pamięci. 800 lat wsi Clobusco – Kłobuczyn 2022, Kłobuczyn 2022.
Zacząć trzeba od tego, że książki w obrocie księgarskim nie ma. Rozeszła się w kilka dni. Dodruk również. Zainteresowani niech szukają w bibliotekach.
Jak mówi autor, redaktor, inicjator i sprawca wydawnictwa Jan Michalski, materiałów przybywało w trakcie poszukiwań i w sposób niespodziewany.
Planowane kalendarium wsi i parafii od 1222 roku do roku 1947, okoliczności powstania i jej fundacji, historii dziejów Kanoników Regularnych Reguły św. Augustyna, którzy byli od wieków związani z miejscowością, poszerzono o znalezioną niespodziewanie kronikę Sióstr Zakonnych Zgromadzenia św. Elżbiety. Przetłumaczono i opublikowano, bo Elżbietanki działały w Kłobuczynie od 1900 r. Za informacją internetową można stwierdzić, że opisane zostały fundacje, wyposażenia kościoła parafialnego oraz chronologia powołań księży rzymsko-katolickich z parafii w dawnym Klopschen na czele z opatem Augustianów z Żagania Szymonem Tadeuszem Rihlem. W publikacji są również przedstawione tłumaczenia oryginałów wspomnień mieszkańców dawnego Klopschen związane z młynami wiejskimi oraz uprawą lnu zapoczątkowaną przez jednego z księży proboszczów parafii Kłobuczyn. Jest również wspomnienie o orkiestrze dętej z instrumentami dęto-smyczkowymi, działającej w Domu Parafialnym przy kościele oraz historia poczty dyliżansowej i budowy trasy kolei żelaznej z Głogowa do Żagania oraz jej infrastruktury. Ciekawostką nowszą jest opis przejścia frontu podczas II wojny światowej przez miejscowość.
Ozdobą z potężnym ładunkiem faktograficznym i emocjonalnym jest zbiór fotografii Mikołaja Harbuza, miejscowego fotografa, który począwszy od 1946 roku fotografował życie wsi, a udało się to ocalić dzięki digitalizacji udostępnionych przez mieszkańców domowych albumów. Trafiły do Archiwum Społecznego wsi Kłobuczyn. Zdjęcia ilustrują tematy: życie wsi, prace polowe, uroczystości kościelne, szkoła, rodziny z Kłobuczyna.
Ochotnicza Straż Pożarna w Kłobuczynie otrzymała w ubiegłym roku statuetkę Floriana 2020/21 za najlepszą inicjatywę prospołeczną w Polsce z dziedziny „Kultura i tradycja”. Relacja z tej uroczystości w Warszawie wieńczy Kronikę OSP w Kłobuczynie od czasów powstania do roku 2021.
Okładka
1482, 23.10., zostali straceni za łupiestwo na drogach (i nie tylko) trzej bracia von Zabeltitz. Władali dobrami nadodrzańskimi i miejscowościami Otyń, Konotop, Klenica, Trzebiechów i Niedoradza. Należał do nich więc cały obszar na północ od jeziora Sławskiego. Trudnili się kradzieżami i grabieżą kupieckich kolumn na drogach księstwa głogowskiego. Na skutek skargi kupców wrocławskich do króla Macieja Korwina rozpoczęto poszukiwania z poleceniem natychmiastowego aresztowania. Kasper i Bruno von Zabeltitz zostali ujęci i zamknięci w wieży głogowskiego Zamku dwa dni wcześniej. Wysłany do Otynia kilkusetosobowy oddział konnych pojmał trzeciego brata – Krzysztofa tego samego dnia, (bojadelski kronikarz zanotował, że żołnierzy było 200). Uwięziony rabuś został zamknięty w Kożuchowie. Kronikarz notuje, że decyzją księcia Jana II, zwanego Okrutnym, miano winnych uśmiercić. W Kożuchowie powieszono Krzysztofa, a głogowski kat skrócił o głowy Kaspra i Bruno. Natomiast majątki i dobra zostały skonfiskowane przez księcia pana. Ten zhołdował również poddanych rodziny Zabeltitz.
Wieża Głodowa głogowskiego zamku w XIX-wiecznej okazałości
1597, 21.10., w klasztorze klarysek odbyły się obłóczyny zakonnicy narodowości polskiej. Z okazji tej uroczystości religijnej do miasta przybyło wielu mieszkańców okolicznych miejscowości. Głównie niemieckojęzyczni mieszkańcy Głogowa do przybyszów byli nastawieni wrogo. Wśród gości wypełniających szynki i zajazdy słychać było głównie język polski. Piwo wzburzyło krew i do głosu doszły emocje. I w efekcie na „placu boju” pozostało wielu poranionych z jednej i drugiej strony. Krwawą bójkę między zapalczywymi Polakami i Niemcami zanotował kronikarz.
1639, 24.10., tego dnia włożono do kuli w wieży ratusza w Lesznie pierwszą kronikę tego miasta. Napisał ją głogowski prawnik – Samuel Specht.
Dwa fragmenty, zanim poznamy polskie tłumaczenie łacińskiego oryginału…
…już w 1628 i 1629 r. rozpoczęła się migracja do Leszna. Mianowicie w tych latach Ferdynand II, pełen zwycięstw cesarz rzymski, wydał zgodę albo nakaz, by ci, którzy nie chcieli się przyłączyć do wyznania rzymsko-katolickiego, wywędrowali. Był to znacznie bardziej przymus. Tym sposobem do różnych miejscowości w Polsce, jak i szczególnie do posiadłości naszego najwyższego pana właściciela miasta zaczęła przybywać z Moraw i Czech niemała liczba ludzi wszystkich stanów, pozycji i każdego rodzaju a w szczególności przybywali oni także tutaj, do Leszna. W zeszłym roku w wyniku działań kontrreformacyjnych w Księstwie Głogowskim sprzed dwóch lat, przybyli licznie obywatele z sąsiedniego miasta Góra. W ostatnich latach w wyniku owej sławy miasta nadjeżdżali niemal codziennie nowi obywatele i inni mieszkańcy z wielu miejscowości różnych okolic, w szczególności jednak z sąsiedniego Śląska, gdzie wówczas miały miejsce po części prześladowania religijne, po części napady z bronią.
Zakończył Specht swoje notatki takimi słowy:
…te zapiski zostały zebrane dla potomnych oraz z innymi, krótkimi dokumentami zostały włożone do kuli z brązu, która to dzisiaj została osadzona na szczycie wieży. Zostały one własnoręcznie starannie i dokładnie zebrane, złożone oraz spisane własnoręcznie przez prawnika Samuela Spechta z Głogowa na Śląsku, który był niegdyś pomocnikiem Królewskiej Kancelarii Księstwa Głogowskiego i sekretarzem Zarządu Krajowego, a później, gdy z powodu swojej religii musiał udać się na wygnanie, został sekretarzem i notariuszem miasta Leszna dzięki zmarłemu Wojewodzie Bełckiemu a obecnie dzięki czcigodnemu księciu Leszczyńskiemu.
Po wielu perturbacjach, niedawno kronikę odnaleziono i zostanie po przetłumaczeniu na język polski wydana drukiem. Zawiera wiele odniesień do miasta, z którego pochodził kronikarz, więc na pewno będzie kolejnym, ważnym źródłem do poznania głogowskiej przeszłości.
Nieoceniony Marcin Błaszkowski, sprawca działań związanych z Kroniką napisał do Wehikułu – posyłam jeszcze fragmenty przekładu, ale to jest przekład z przekładu, więc taki trochę rozbój filologiczny. Niedawno (2020) kronikę i odnowiony ratusz leszczyński zaprezentowano publicznie. Był tam też Wehikuł.
Leszczyńska ratuszowa wieża z kulą, w której znaleziono pamiątki z przeszłości.
1897, 1.10., rozrasta się garnizon wojskowy. Przybyły nad Odrę baterie 3. i 4. w oddziale artylerii ciągnionej (Besspanungsabteilung). To nie koniec zmian artyleryjskich w najbliższym czasie. Za dwa lata powstanie pułk artylerii polowej nr 41 dla którego budują się koszary niedaleko kolegiaty. (za: Reichert N.N., Geschichte des Schlesischen Train-Bataillons Nr.6, Berlin 1903, s. 62).
1925, 3.10., Pozyskano nowy teren przemysłowy. Magistrat po negocjacjach z resortem wojny kupił za 100 tys. marek dawny Rűsterfort w zachodniej części. Przed Wielką Wojną obiekt został rozbudowany i stanowił silną fortyfikację. Był również używany jako poligon ćwiczebny batalionu pionierów (Pionierbataillons). Tereny powojskowe rząd przeznaczył na działalność przemysłową. W tym przypadku administracja Kolei Niemieckich (Reichsbahn) zatwierdziła plan torów przeładunkowych jako zaplecza węzła kolejowego, którym stawał się Głogów. Wkrótce rozpocząć się miała niwelacja terenu i montaż układu drogi żelaznej.
1926, 5.10., we wtorek po południu o godz. 15.30 polski samolot wojskowy Potez XVA2 wylądował w pobliżu Pęcławia na polnej drodze (na granicy niemiecko-polskiej). Oczywiście wzbudził duże zainteresowanie. Nie dość, że to bardzo rzadkie wydarzenie, to również nieuznawane za przyjazne. Opatrzony numerem 4034 samolot z 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu (Ławica) (3. polnischen Fliegerregiment) pilotowała dwuosobowa załoga w składzie: porucznik i sierżant. Okazało się, że samolot wyposażony był w karabin maszynowy i luk bombowy.
Zatrzymani stwierdzili, że zbłądzili i są w drodze z Grudziądza do Krakowa. Wystartowali w Poznaniu o 14.30, ale awaria silnika zmusiła ich do lądowania. Już w Białołęce (Weisholz) samolot leciał tak nisko, że wydawało się, iż niechybnie zderzy się z wysokimi obiektami. Kompetentny podoficer miejscowej policji z Białołęki był wkrótce na stanowisku i złożył natychmiast meldunek właściwej władzy w Głogowie. Stamtąd wkrótce przyjechał samochód z dwoma funkcjonariuszami straży granicznej i siedmioma policjantami, którzy przejęli strzeżenie samolotu. W międzyczasie polscy zatrzymani zakwaterowali się w karczmie Nowacka w Pęcławiu. Telefonicznie zapowiedziano na środę rano przylot samolotu z wrocławskiego urzędu nadzoru lotniczego. Przybyli nim również monterzy z wrocławskiego lotniska, którzy naprawili uszkodzenia. W środowe popołudnie obcy mogli kontynuować lot w kierunku Wrocławia.
Potez XVA2 – to francuski samolot liniowy (rozpoznawczo-bombowy), od 1923 r. budowany w wytwórni lotniczej Avions Henri Potez. Te dwupłatowce sprowadzono do Polski w ilości ok. 110 egz. Produkowane były również w Polsce w latach 1924-1926 na podstawie licencji. Zbudowano ich 135 egzemplarzy.
Potez XV A5 (wg www.samolotypolskie.pl)
1926, 14.10., w lokalnej prasie ukazała się informacja o eksporcie polskiego węgla do Anglii. Transporty przejeżdżały przez głogowską stację. Jednak strajk robotników portowych w Hamburgu, którzy przerwali załadunek statków, spowodował, że niektóre transporty musiały zostać zatrzymane na bocznicach torów Dolnego Śląska. Od maja średnio 60 pociągów załadowanych węglem dla Anglii przejeżdża codziennie przez stację Głogów.
1947, 25.10., 75 lat temurozpoczęto pierwszą po wojnie kampanię cukrowniczą w Cukrowni Głogów–Noskowice, jak nazywano obecne Nosocice. Trwała tylko 30 dni. W maszyny cukrownicze wrzucono 308 288 kwintali buraków, z których uzyskano 43 408 kwintali cukru. Tu trzeba zauważyć, że wówczas nie prowadzono jeszcze w tej cukrowni procesu rafinacji. W związku z tym był to tzw. żółty cukier, który musiał ulegać dalszej przeróbce, ale już poza Głogowem. Zatrudnione były wtedy 1532 osoby.
Maszyna do szycia worków z cukrem, producentem jak widać na tabliczce znamionowej – słynny radomski „Łucznik” – przed II wojną Fabryka Broni, a w PRL „Zakłady Metalowe im. gen. „Waltera” Radom” – gdzie głównym produktem były słynne „kałachy”, karabinki szturmowe Kałasznikowa AK 47 i inne pistolety krótkie i maszynowe. Obecnie Fabryka Broni Łucznik. Wśród tzw. produktów cywilnych były rowery, maszyny do pisania i maszyny do szycia Łucznik.
1987, 17.10., 35 lat temu zmarł w Poznaniu, w Szpitalu im. Raszeji, Lech Jankowski, 47-letni lekarz ortopeda w głogowskim ZOZ, współtwórca i lider kabaretu medyków i hutników „Pśtyk”
Od listopada 1976 roku, po wygraniu konkursu, lekarz z Ostrowa Wlkp. został ordynatorem Oddziału Ortopedyczno-Urazowego w Zespole Opieki Zdrowotnej w Głogowie. Jednocześnie kierował też Poradnią Ortopedyczno-Urazową. Pracował również m.in. w miejscowym PZU, czy w poradni rehabilitacji zawodowej przy Hucie Miedzi „Głogów” Stosunek do otaczającej rzeczywistości przedstawiał – realizując się w drugiej po pracy zawodowej pasji – kabarecie. Od czasów studenckich uczestniczył w amatorskim ruchu kulturalnym. W czasie pracy w Ostrowie Wlkp. założył i prowadził kabaret „Pro-teza”. Po przybyciu do Głogowa wspólnie z kolegą ze studiów, Andrzejem Sokolnickim, utworzył kabaret „Pśtyk”, którym kierował do śmierci. Był w nim również autorem tekstów, reżyserem i odtwórcą. W zespole znaleźli się też m.in. Małgorzata Tomczak, Bożena Mielniczek i Adam Butyński.
Do Wehikułu dotarły także komentarze z Niecodziennika, osób mu obcych i Przyjaciół, niektóre zacytujemy:
– Znałem osobiście, fotografowałem, ale niestety obrazki nie zachowały się u mnie. Fajny był człowiek – W. Kołacz;
– Mój sąsiad z klatki 9 ul. Galileusza. Był dobrym sąsiadem, lekarzem człowiekiem !!! – T. Helwig;
– Lechu miał niezwykłą wyobraźnię, lekkie pióro i zdolności w organizowaniu kabaretu w trudnych czasach cenzury i stanu wojennego… Humor i satyra pomagały nie tylko nam – wykonawcom tekstów Lecha, ale i naszej wiernej widowni głogowskiej. Niezwykłe jest to, że z Kabaretem „PŚTYK” jeździliśmy zarówno po okolicznych gminach jak i takich miastach, jak Wrocław, Kraków, Toruń itd… Ale nie tylko z tej strony znaliśmy Lecha… był przede wszystkim lekarzem i człowiekiem, który wielu ludziom pomógł z czysto ludzkiego powodu… Cieszę się, że dane mi było go znać – Bożena Plucińska ( z domu Mielniczek);
– Ludzi wielkich poznaje się po czasie trwania pamięci o nich. Dlatego w imię pamięci o Lechu chcieliśmy się jeszcze raz spotkać jako jego przyjaciele. Jego czas i potrzeba subtelnego wykpiwania prostactwa, obłudy i kłamstw jest po czterdziestu latach nadal ważna i potrzebna – zmienił się ustrój, ale realia niekoniecznie… Adam Butyński.
Dr Lech Jankowski, ortopeda w gabinecie zabiegowym (zdjęcie z Kroniki zespołu „Pśtyk”, udostępnionej Wehikułowi przez dr Barbarę Modzelewską- Jankowską)