Wehikuł czasu  – Marzec 2024 (rok 16/181)

Idzie wiosna, (albo już trwa blisko miesiąc?). Minął najcieplejszy luty od lat.

Jak informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, o tej porze w Polsce nie było tak ciepło od ponad 100 lat. „Nie tyle wiosna przychodzi wcześniej, co skraca się zima” – skomentował rzecznik IMiGW Grzegorz Walijewski. „Średnie dobowe temperatury w lutym były bliższe tym kwietniowym niż marcowym”.

Wiosna na początku marca 2024 r. w ogrodzie w Grochowicach. Krzewy forsycji już przekwitają? (fot. J. Baraniecki)

„Odra – wizja rzeki w aspekcie adaptacji do zmian klimatu i współczesnych wyzwań społeczno-ekonomicznych” to temat konferencji w Głogowie (22.02.).

W Zamku Książąt Głogowskich trwa dziś (22.02.) konferencja z udziałem przedstawicieli samorządów, organizacji oraz instytucji odpowiedzialnych za tworzenie warunków do podejmowania decyzji związanych z rozwojem Odry i jej doliny na odcinku od Wrocławia do Nowej Soli.  To kolejna debata poświęcona Odrze. Rozmawiano o tym, jak jest, a jak być powinno. Przypomniano katastrofę na Odrze z 2022 roku. Organizatorzy uważają, że jest „najwyższy czas zmienić wizerunek Odry, która w świadomości Polaków kojarzy się teraz z brudnym ściekiem prowadzącym dużo soli. A to jest niezwykle bogata przyrodniczo i bardzo cenna rzeka, która jest też osią dla rozwoju dla tego regionu”.

Uczestnicy konferencji w głogowskim Zamku (fot. My Głogów)

Przed nami wybory samorządowe. Czworo kandydatów: Żaneta Baczyńska z PO, Adam Borysiewicz z głogowskiej Trzeciej Drogi rekomendowany przez PSL, Rafael Rokaszewicz dotychczasowy Prezydent oraz Wojciech Zubowski, poseł PiS i kandydat ze swojego komitetu ubiegać się będzie 7 kwietnia o wybór na pięcioletnią kadencję. Te komitety wystawiły również kandydatów do Rady Miasta i Rady Powiatu. Starostę wybiera Rada Powiatu. Wśród kandydatów wiele znanych, zasłużonych dla miasta i powiatu osób. Powodzenia.90 urodziny obchodzi dr Leopold Góral. Chirurg, społecznik, Honorowy Obywatel Głogowa. Przyjaciel i Czytelnik Wehikułu czasu. Pięć lat temu przekazaliśmy Leopoldowi „Złoty Bilet Głogowskiego Wehikułu czasu”.W dyplomie do niego zapisaliśmy, że „został przyznany Honorowemu Obywatelowi Głogowa, chirurgowi dzieci dużych i małych, animatorowi honorowego krwiodawstwa, pszczelarzowi i gawędziarzowi, za obecność w przestrzeni społecznej Głogowa, zapisywanie historii głogowskiej medycyny i współpracę z Wehikułem”.

Ad multos annos doktorze Leopoldzie!

Dr Leopold Góral, zawsze uśmiechnięty. Tu w chwili przyjmowania wyróżnienia Wehikułu czasu prezentował optymizm i radość z dnia codziennego. Obok kier. Dariusz Zajączkowski  z głogowskiego rejonu GDDKiA.

Następny Wehikuł – kwietniowy ukaże się już po Świętach Wielkanocnych, po wyborach samorządowych i po zakończeniu II Głogowskiego Festiwalu Historycznego. Już będziemy znali wszystkich Laureatów GNH, bowiem 5 kwietnia o godz. 17.00 w Teatrze Miejskim im. Gryphiusa wręczone zostaną Nagrody za lata 2022 i 2023.

Do XI Głogowskiej Nagrody Historycznej za rok 2022 zostali Nominowani ze zgłoszonych 17 kandydatur:

  1. Zespół Archeologów Głogowskich za odkrywanie Głogowa w latach 1967 – 2022.

Mieczysław Kaczkowski, Marian Gryga, Wacław Pogorzelski, Zbigniew Lissak, Zenon Hendel, Henryk Pokora, Władysław Czyżyk, Leszek Lenarczyk, Krzysztof Demidziuk, Krzysztof Czapla, Aleksander Dobrowolski, Dariusz Łasek, Magdalena Świderska, Marzena Grochowska-Jasnos, Jakub Szajt, Krystian Książek, Natalia Bartczak.

za odkrywanie Głogowa w latach 1967 – 2022.

  1. Ochotnicza Straż Pożarna w Kłobuczynie za projekt i publikację Jana Michalskiego pt. Na straży pamięci. 800 lat wsi Clobusco 1222 – Kłobuczyn 2022.
  2. Eryka Stolarska z zespołem Muzeum Archeologiczno-Historycznego za szerokie i obszerne przedstawienie wątka głogowskiego na wystawie „Cybisowie” w cyklu Rodzinne historie sztuki”.
  3. Miejska Biblioteka Publiczna za wydanieTelemach Pilitsidis, Śladami mentora, Głogów 2022.  
  4. Damian Szczepanowski i Paweł Łachowski za badania sfragistyczno-historyczne przedstawione w pracy  Wieża głodowa. Głogów 2022.

Do XII Głogowskiej Nagrody Historycznej za rok 2023 zostali Nominowani ze zgłoszonych 14 kandydatur:

  1. Łukasz Kazek za film „Papierowa Twierdza”.
  2. Dr hab Piotr Oszczanowski prof. UWr., dyr. Muzeum Narodowego we Wrocławiu i dr Waldemar Hass dyr. MAH w Głogowie za sprowadzenie średniowiecznego posągu księżnej Salomei do Głogowa.
  3. Gmina Żukowice za inicjatywę i wydanie książki Kraina pól malowanych i bogatych złóż miedzi. Powojenne dzieje gminy Żukowice, pod red. Joanny Nowosielskiej-Sobel. 
  4. Dominik Jeton, Bartosz Skopiński za podcast historyczny „TAKI GŁOGÓW”.
  5. Dariusz A. Czaja, Piotr Makała, Mirosław Sygutowski za projekt i wykonanie plenerowej makiety twierdzy Głogów na przełomie XVII i XVIII wieku.

W trakcie najbliższej Gali Głogowskiej Nagrody Historycznej poznamy Laureatów XI i XII Nagrody, którzy otrzymają takie statuetki autorstwa Janusza Owsianego.

Z lektur Wehikułu (133)

Autor już kultowego „Kajś” i Nagrody „Nike” 2021 za tę książkę napisał kolejną. Zupełnie nową, a jednak podobną.

Zbigniew Rokita, Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych, Kraków 2023.

Wywiad z nim w „Przeglądzie” Mateusz Demski zatytułował „Odrzańskość to inna polskość”.

Skąd Odrzania? Autor już na pierwszej stronie wyjaśnia, że częściej niż Ziemie Odzyskane używa terminu Odrzania, czy Polska odrzańska nawet jeśli miasta takie jak Olsztyn czy Gdańsk wcale nad żadną Odrą nie leżą. Nowa nazwa ma być synonimem wszystkich pojęć niedoskonałych: Ziemie Odzyskane, ziemie uzyskane, ziemie wyzyskane, ziemie poniemieckie – napisał dziennikarz.

Autorska podróż po krainie, zaczynającej się tuż na granicy z jego ukochanym Śląskiem, biegnie wzdłuż rzeki i na koniec trafia na staruszka na ławce przed blokiem, który ma widok z tego miejsca na potężny, ceglany zamek w Malborku. I przywykł, uznaje go za swój.

Czy ukuty przez Rokitę termin się przyjmie? Jest wdzięczny i charakterystyczny. Szczególnie dla nas, mieszkających nad Odrą czy stąd pochodzących.

Autorska podróż po krainie biegnie wzdłuż rzeki i wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Czas poświęca rozmowom. Nie są to w większości rozmówcy przypadkowi. Trafia do zasiedziałych Odrzan, ale specjalistów i ludzi światłych, jak np. prof. Grzegorz Strauhold, Dariusz Rymar czy Zbigniew Czarnuch. Są też interlokutorzy młodsi, nowi przybysze, jak np. Kazimierz Ożóg. Wymieniamy nazwiska bliskie Odrze i Głogowowi też. Podróż biegnie żwawo i utwierdza w przekonaniu, że się te kawałki Polski udało pozszywać. Trzeba to przeczytać.

Pocztówka ze Śląska (15)

Najstarsze drzewo w Polsce

Idzie wiosna a z nią nadchodzi czas na wycieczki i spacery. Dzisiejszą pocztówką zwracamy uwagę na cis z Henrykowa w pow. lubańskim na Dolnym Śląsku. Encyklopedia nam mówi, że cis pospolity (taxus baccata) zwany „Henrykowskim” lub „Henrykiem” ma ponad 1290 lat (a może 1500?) i uchodzi za najstarsze drzewo Polski. Rośnie w tej właśnie wsi przy starej stodole w gospodarstwie oznaczonym numerem 293. Z racji sędziwego wieku był świadkiem wielu wydarzeń. Zapiski są dość nieodległe, ale jednak historyczne. W okresie napoleońskim mieli ćwiczyć na pniu swe szable kozacy w 1813 roku jadący na karkach żołnierzy Wielkiej Armii pod Paryż. W ostatnim roku II wojny światowej uszkodzić go miał pocisk artyleryjski. Obok powodów militarnych były też działania atmosferyczne. Na początku i w końcu XX w. dwa razy uszkodziły drzewo huraganowe wiatry. Po ostatnim kataklizmie, w latach 90. przypomniano sobie o wiekowym cisie, który stał się atrakcją turystyczną i elementem promocji regionu.

Zdjęcie pochodzi z roku 2010, czyli okresu przed intensywnymi zabiegami konserwatorskimi i opiekuńczymi. Widać już i turystów na szlaku, tablice informacyjne i zieloną koronę. Tu pielgrzymuje grupa niemieckich turystów Dolnośląską Drogą św. Jakuba z  Głogowa do Zgorzelca.

Sześć lat później zamontowano rusztowanie, na którym umieszczono zraszacze i zamgławiacze, pomagające staruszkowi podczas letnich upałów. Zabiegi pomogły, bo w 2020 r. drzewo wypuściło nowe pędy i igły.

Turyści – pielgrzymi obok wiekowego cisa (fot. A. Bok) 

1304, 18.03., papież Benedykt XI na kilka miesięcy przed śmiercią (7 lipca), na wniosek głogowskiego księcia Henryka III wydał zgodę na utworzenie dwóch klasztorów wg reguły św. Klary. Jednym z nich stało się głogowskie monasterium konwentu. Dokument fundacyjny został wystawiony przez kancelarię Głogowczyka 8 lutego 1307 roku w Głogowie. Głogowski klasztor pod wezwaniem św. Krzyża został hojnie uposażony przez fundatora. Zakonowi nadano liczne wsie i posiadłości ziemskie. Późniejsze lata nie były łaskawe dla zdeterminowanych jednak mniszek. Kolejne wojny, zamiana miasta w twierdzę, czy pożary – niszczyły ich dobytek i dorobek, które z uporem odbudowywały. W 1810 roku klasztor został zsekularyzowany. Obiekt zamieniony na koszary uległ całkowitemu zniszczeniu w czasie II wojny światowej.

Klaryski głogowskie doczekały się swoich badaczy. Wehikuł odsyła więc zainteresowanych do obszernych studiów historyków uniwersyteckich, m.in. prof. Małgorzaty Konopnickiej, dr Olgi Miriam Przybyłowicz i dr. Dariusza Karczewskiego.

Poklasztorny kościół wśród koszar 58 regimentu pruskiej piechoty w 1915 roku

1900, 6.03., jak doniosła prasa, planowana budowa pomnika cesarza

Wilhelma I w Głogowie uzyskała aprobatę cesarza. Autorem projektu był znany niemiecki rzeźbiarz i architekt prof. Karl Keil (1838-1889), który zmarł niedługo po skończeniu projektu.

Pomnik Wilhelma I 

1929, 8.03., lokalna gazeta przypomina mozolny powrót pojezuickiego kościoła do dawnego blasku. W ub. roku w państwowym gimnazjum przeprowadzono szeroko zakrojone prace remontowe. Ozdobne dekoracje z piaskowca na portalu kościoła pozostały nietknięte. Prace te są obecnie prowadzone. Wnętrze kościoła, które jest jedno z najpiękniejszych barokowych budowli na Śląsku z czasów Willmanna, zostało kilkadziesiąt lat temu mocno zdewastowane przez to, że artystyczne malowidło na suficie, o którego przywrócenie wspomina również poeta ETA Hoffmann w jednym ze swoich opowiadań, zostało pokryte szarą farbą. Przypadkowo później odkryto, jakie artystyczne skarby znajdują się pod tynkiem i malowidła te zostały mozolnie odrestaurowane. Prace te nie zostały jeszcze obecnie zakończone. Ponadto w nawie bocznej obok ołtarza głównego, pod jednobarwną warstwą farby odkryto jeszcze artystyczne malowidła. Podczas gdy ten piękny i pełen artyzmu budynek czeka na całkowitą renowację, dawnemu kościołowi Franciszkanów (pw. św. Stanisława) grozi całkowite zawalenie. Lodowate mrozy tej zimy spowodowały rozległe nowe uszkodzenia i tak już mocno zniszczonego dachu. Co więcej, w murze pojawiają się teraz duże pęknięcia.

Do pełnej okazałości sygnalizowane prawie 100 lat temu odkrycia wracają dopiero teraz. Nakładem wielu sił i środków ks. kanonik Stanisław Brasse udostępnia wiernym i turystom pierwotny wystrój kościoła.

(za „Liegnitzer Tageblatt”, nr 60 z 12 III 1929)

1929, 3.03., dwie duże łodzie utkwiły w zamarzniętym porcie w Głogowie. A rok to jest mroźny. Wspomniane barki wiozły węgiel. Na jednej znajduje się 6000 cetnarów koksu, na drugiej 6000 cetnarów węgla kamiennego (po ok. 300 ton). Miały one dotrzeć do Berlina, co stało się niemożliwe z powodu zamarznięcia Odry. Ponieważ nie ma innej możliwości, te cenne ładunki niebawem zostaną rozładowane i przewiezione przez czterokonny zaprzęg, który pojedzie po lodzie. Koks zostanie odtransportowany na kolej, by dotarł pilnie do Berlina, a węgiel będzie sprzedany w Głogowie. Dziennikarz stwierdził, że od niepamiętnych czasów tego nie było. Jednak my wiemy, że wielokrotnie głogowianie korzystając z zamarznietej Odry wyprawiali się na prawy brzeg po drewno. Często do książęcych, karolackich lasów.

Warto tu przypomnieć, że zima z przełomu roku 1928/1929 została nazwana zimą stulecia, była mroźna i śnieżna, mrozy na Śląsku przekraczały – 30 stopni Celsjusza.

Łodzie w zamarzniętej portowej zatoce (za: „Liegnitzer Tageblatt”, nr 53 3 III 1929)

W tym też czasie w nieodległej Chobieni gładka, wyjeżdżona droga prowadzi przez całkowicie zamarzniętą Odrę. Z łatwością pokonują ją najcięższe furmanki. O tym, że jednak w niektórych miejscach wymagana jest zwiększona ostrożność, świadczy wypadek właściciela ziemskiego Niecke. W trakcie jazdy saniami przez Odrę, w pobliżu Ciechłowic (Zechelwitz) załamał się lód – na krótko przed dotarciem do charakterystycznej ostrogi (tamy poprzecznej) – w wyniku czego koń znalazł się pod lodem i się utopił.

Konie na zamarzniętej Odrze (za: „Liegnitzer Tageblatt”, nr 53, 3 III 1929)

1934, 16.03., zmarł we Wrocławiu prof. dr Paul Knötel, historyk i badacz starożytności. Jego brat Richard był znanym malarzem batalistycznym, specjalistą broni i barwy.

P. Knötel urodził się 2.12.1858 r. w Głogowie, w rodzinie nauczyciela gimnazjalnego. Ukończył w Głogowie gimnazjum, następnie studiował historię i geografię na uniwersytecie we Wrocławiu. Po jego ukończeniu pracował w wyższych szkołach w Dzierżoniowie (Reichenbach), Katowicach (Kattowitz) i w Głogowie (Glogau) jako nauczyciel pomocniczy; w 1894 r. już  jako profesor szkoły średniej (Oberlehrer) w Tarnowskich Górach (Tarnowitz). Potem został regionalnym badaczem i kulturalnym politykiem. Od 1904 r. mieszkał w Katowicach, gdzie zajmował się historią regionalną, m.in. wydawał czasopismo „Oberschlesien”. Brał czynny udział w pracach Górnośląskiego Związku Ludowych Bibliotek (Verbande der Oberschlesischen Volskbüchereien), gdzie piastował funkcję drugiego przewodniczącego. Wydał m.in.: „Schlesische Vorzeit in Bild und Schrift”, „Bilderatlas” o pradziejach Śląska w obrazie i słowie,  „Die Geschichte Oberschlesiens” (Historia Górnego Śląska), „Die Geschichte der Provinz Posen” (Historia prowincji Poznań), „Kunst in Oberschlesien”, (Sztuka na Górnym Śląsku).

Prof. dr Paul Knötel 1 maja 1920 r. przeszedł na emeryturę, wyprowadzając się do Wrocławia. Polecamy hasła biograficzne w EZG.

1934, 8.03., urodził się dr Leopold Góral, który po ukończeniu studiów w Krakowie, w 1960 roku przyjechał do Głogowa i … został.

Prezentujemy fragmenty jego opowieści umieszczonej w wydanym w 2019 r. zbiorze wspomnień „Mieszkam obok szpitala”.

Kończyłem studia na Wydziale Lekarskim krakowskiej Akademii Medycz­nej. Zrealizowałem właśnie roczny staż przeddyplomowy. Zamknął się etap młodzieńczej aktywności. Niestety, nie mogłem zostać w Krakowie. Szpitale w Polsce czekały na lekarzy.

Urodziłem się i mieszkałem przez pierwsze lata w Porębie, niedaleko Za­wiercia w Zagłębiu Dąbrowskim. Kiedy przyszedł czas wyboru studiów, we wrześniu 1953 roku trafiłem do Krakowa. […]

       Kiedy po ukończeniu studiów, w piśmie lekarskim zobaczyłem ogłoszenie o zapotrzebowaniu na lekarzy i dobrych dla nich warunkach, zdecydowałem się od razu … Do Głogowa przyjechałem 2 maja 1960 roku. Na wielkim dworcu widać było jeszcze ślady wojny, a w mieście ślady wczorajszego święta, choć flagi już zdej­mowano, by nie ostały się przypadkiem na święto 3 Maja. Wielu absolwen­tów różnych uczelni przyjeżdżało do Głogowa, ale – wystraszeni widokiem ruin – szybko odjeżdżali …

I zaraz poznałem sprawcę moje­go tu przyjazdu – dyrektora Adama Żwirskiego, menedżera i wizjonera, o którym wciąż krąży wiele mitów i opowieści. Oczarował mnie od same­go początku, umiał bowiem rozmawiać z ludźmi. Był cenionym dyrektorem szpitala […] Miał wizję utworzenia w tym olbrzymim kompleksie wojewódzkiego szpitala ortopedycznego. Jednak mu nie wyszło. Z Głogowa przeniósł się do Sopotu, gdzie był dyrektorem Spół­dzielni Zdrowia. […] Zresztą różne plotki były na jego temat. Na pewno jest to postać zasługująca na swojego biografa […] A w szpitalu było niewielu lekarzy. Jeden z nich popełnił samobójstwo (dr Barnaś). Dr Mocek był przykładem chirurga wojennego, stosował w wielu przypadkach metodę amputacji kończyn. Zastaliśmy więc szpital bez leka­rzy zabiegowych. Nielicznymi pacjentami leżącymi opiekowali się felczerzy i pielęgniarki. Stan powyższy można nazwać krótko: stan nadzwyczajny lub wojenny …

Szpital był, mimo wielkiej kubatury obiektu, bardzo ubogi. Czego nie zabrali Niemcy i Rosjanie, to wywiozło Wojsko Polskie. Wyjechało więc sa­mochodami wiele sprzętu. Później, kiedy powstał duży garnizon, były jego dowódca, gen. Józef Petruk, ze sztabu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wro­cławiu, pomagał nam np. w uruchomieniu sali operacyjnej, sterylizatorni, cen­tralnego ogrzewania itp. Kadrę szpitala wzmocnili lekarze z garnizonowej izby chorych. W pierwszych latach 60. pełniliśmy dyżury lekarskie w pojedynkę równocześnie na wszystkich oddziałach. Po kilku latach mogliśmy utworzyć dyżur zabiegowy i niezabiegowy oddzielnie (olbrzymi postęp!). Samodzielny dyżur chirurgiczny utworzyliśmy po około dziesięciu latach. Dyżury pełnione na wszystkich oddziałach (praca zmianowa na wszystkich oddziałach) były powodem do zaliczenia stażu podyplomowego…

Wraz z powiększeniem powierzchni szpitala, przez wyremontowanie po­łudniowych skrzydeł, przyszedł czas na podział. Organizowanie samodziel­nego Oddziału Chirurgii Dziecięcej rozpocząłem w 1970 roku. Zostałem jego ordynatorem. Nie spieszyło się nikomu ogłosić tego formalnie, więc kiedy ob­chodzić jubileusze? Takie były czasy.

W pierwszym dziesięcioleciu z leczonych w szpitalu ponad 56 tysięcy dzie­ci, 6620 trafiło na nasz oddział, z których operowano prawie połowę (3067). Dodatkowych 1201 leczono na oddziale ortopedycznym, z których operowa­no 320. Początkowo było trudno, bo na salę operacyjną trzeba było pacjentów wozić przez cały wielki szpital z południowego skrzydła. Większość przypad­ków rzadkich i trudnych leczyliśmy kolektywnie, we współpracy z lekarzami innych specjalności ze wszystkich oddziałów szpitala. Wielkim zaangażowa­niem odznaczały się pielęgniarki, którymi przez lata kierowały oddziałowe – Barbara Królak i Wiesława Marszałek. Podstawą naszych sukcesów był zgrany zespół, bo­wiem liczyła się praca wszystkich jego członków – od ordynatora do salowej.

Dom

W ogłoszeniu zachęcającym do przyjazdu nad Odrę poważnym argumentem był komfortowy dom mieszkalny. Okazał się mirażem. Był jeden na kilkoro chętnych. Dostała go koleżanka, Anna Jeziorska, z oddziału noworodków. Pierwszy miesiąc spędziłem na bloku operacyjnym. W następnym roku eg­zystowaliśmy (już przyjechała żona z córką) w jednym z bloków szpitalnych, przerobionych na hotelowiec (dziś jest tam administracja i stołówka). Potem otrzymałem mieszkanie w przedwojennym bloku przy ul. Sikorskiego, na­przeciwko jednostki wojskowej. Lekarzom przyznano tam kilka lokali. Pojawiła się myśl – a może się budo­wać? Poszukując miejsca, trafiłem „pod przysłowiową latarnię”. Za opłotki szpitala. W tym miejscu znajdowały się resztki przedwojennej posiadłości komendantury lazaretu. Tam też była stajnia dla dwóch koni. Między funda­mentami rozległej budowli, w leju, zgromadzono przez powojenne lata wiele rozbrojonych korpusów min i bomb, choć między nimi znajdowały się także i niewypały. Trochę trwało, nim znaleźli czas na likwidację tego złomowiska saperzy z miejscowej jednostki.

Projekt domu zrobił znany architekt, Zenon Maćkowiak. Oczywiście, mu­siał się gimnastykować z obowiązującymi wtedy przepisami. Na niektórych budowach projektowano przydomowy basen lub schron przeciwatomowy. Pomagał mi w budowie prezes Gminnej Spółdzielni w Nosocicach – Henryk Wiśniewski. W ogrodzie ustawiłem pasiekę – trzy ule zrobił mój ojciec, ja kolejne trzy. Mam je do dziś, zamieszkałe przez roje. Następne, plastikowe, kupiłem już z produkcji przemysłowej. Miód towarzyszy mi przez życie. Bu­dowa domu to cel, marzenie, które się spełniło. Po to przyjechałem, by założyć gniazdo.

Odkąd pamiętam, zajmowałem się działalnością społeczną. Już w szkole podstawowej, średniej, na uczelni i po studiach przez lata spędzone w Głogo­wie. Zawsze spotykałem ludzi ciekawych i oddanych. Pasjonaci! Wśród, wielu, których poznałem, byli znani politycy i ich synowie. Pracę zawodową i spo­łeczną wykonywałem wg moich sił i możliwości. Do dziś angażuję się w różne przedsięwzięcia.

Dr Leopold Góral w szpitalu z anestezjolog dr Marią Brandys i pielęgniarką przy łóżku chorego

1934, 31.03., został mianowany dyrektorem Sądu Okręgowego dr Borck z Rady Sądu Okręgowego w Cottbus, wcześniej m.in. sędzia Sądu Okręgowego w Pile (Schneideműhl). W Głogowie zastąpił dr. Laua, którego przeniesiono do Flensburga na stanowisko prezesa Sądu Okręgowego.

Nowo mianowany dyrektor rozpoczął pełnienie obowiązków następnego dnia.

1938, 31.03., włączone zostały w granice miasta dalsze części  gmin z powiatu ziemskiego: Brzostów, Ruszowice, Żarków (główne przyłączenie było w 1931 r.) Na początku lat dwudziestych XX wieku powierzchnia miasta wynosiła 8,28 km2 (828,26 ha).

1950, 16.03., Wraca do miasta wojskowy garnizon. Rozpoczyna działalność w Głogowie, przeniesiona wreszcie z Nowej Soli,Rejonowa Komenda Uzupełnień. Tam od momentu powstania nosiła nazwę „RKU w Głogowie z siedzibą w Nowej Soli”.Pierwszym komendantem i dowódcą głogowskiego garnizonu zostaje mianowany porucznik (niebawem kapitan) Antoni Rotkiewicz. Na siedzibę przeznaczono obiekt przedwojennego klubu oficerskiego 54 pułku piechoty, na rogu Grunwaldzkiej i Królewskiej, (obecnie siedziba PSM). I tak na okres kolejnych 6 lat siedzibą głogowskich służb poboru i uzupełnień wojska stał się jeden z ówcześnie największych i najobszerniejszych budynków w mieście. Nie był on przystosowany do pełnienia roli biurowej. Fakt ten w najbliższych latach będą podkreślali jednym głosem wojskowi z formowanych w pobliskich koszarach jednostek bojowych oraz urzędnicy miejscy i powiatowi, wskazując, że przeznaczeniem tego obiektu są funkcje kulturalne.

Pocztówka z widokiem przedwojennego klubu oficerskiego miejscowego pułku piechoty

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.