Wehikuł czasu  sierpień 2024 (rok 16/186)

Dwa sierpnie; I – 915 lat temu

24.08.1109, w dzień św. Bartłomieja po nieudanym nagłym ataku na bramę, rozpoczęło się oblężenie głogowskiego grodu przez wojska króla Henryka V.

Postąpiono zgodnie z zasadami ówczesnej sztuki wojennej. W przypadku nieskutecznej próby zdobycia grodu przez zaskoczenie, z marszu najeźdźca rozpoczynał oblężenie. Z reguły, bowiem nie pozostawiał na zapleczu niezdobytego grodu, który mógł stać się ośrodkiem i zapleczem walki partyzanckiej. Technika oblężnicza stosowała więc następujące metody: etap negocjacji i zabiegów dyplomatycznych (wystąpił – zakładnikami rozejmu zostały dzieci głogowskie); etap działań zbrojnych przy użyciu przywiezionych ze sobą i konstruowanych na miejscu machin oblężniczych w przypadku fiaska rozmów. Jak wiemy, atak zbrojny także nastąpił. We wrześniu wraz z brakiem sukcesów, wycofaniem się sojuszników i partyzanckimi atakami wojów Krzywoustego Henryk zwinął oblężenie.

Kartka pocztowa Salonu Malarzy Polskich (1885–1945) w Krakowie. Na niej w podpisie dwa błędy. Henryk V nie był jeszcze cesarzem i zdarzenie miało miejsce w roku 1109.

Dwa sierpnie; II – 80 lat temu

1 sierpnia 1944, o godz. 17.00 wybuchło Powstanie, które najpierw było określane jako „Sierpniowe”. Powstanie Warszawskie to nazwa z lat późniejszych. Corocznie przypominamy to wydarzenie, którego tragicznym skutkiem była m.in. eksterminacja ludności cywilnej i jej exodus. W 1950 roku w Głogowie było zameldowanych 186, a w powiecie 440, razem 626 mieszkańców pochodzących z Warszawy. Pamiętajmy więc w Głogowie o „swoich” powstańcach i mieszkańcach Warszawy. Pozostali tu na naszej ziemi i naszych cmentarzach.

 „W 1944 r. w sierpniu, kiedy jechały transporty z ludnością Warszawy po powstaniu, organizowaliśmy dla nich pomoc, która wyrażała się w podawaniu wody, bądź kawałka chleba. Pamiętam, że wtedy wszyscy Polacy i Czesi, którzy pracowali na PKP w Głogowie, oddawali swoje porcje chleba dla powstańców warszawskich (…). W 1944 r. jesienią w każdą niedzielę zabierano nas na samochody i wywożono do pracy przy budowie okopów obronnych w rejonie Głogowa. Pierwsze prace wykonywaliśmy w rejonie Kotli w kierunku miasta. Kopaliśmy olbrzymie rowy przeciwczołgowe (…)”.

Osiemnastoletni Polak z okolic Cieszyna wiosną 1940 roku trafił na tzw. roboty do Głogowa. Pracował na odcinku kolei Reichsbahn Glogau przy przebudowie szlaku kolejowego do Szprotawy. Potem w miejscowej parowozowni, wykonując ciężkie brudne prace, jak np. przy czyszczeniu parowozów czy wagonów. W trakcie stałego prawie pobytu wzdłuż torów obserwował ruch kolejowy. Wyżej drukujemy fragment jego wspomnień sprzed 80. lat, kiedy przez głogowski węzeł kolejowy przejeżdżały wagony pełne ludzi: „widziałem wiele transportów wojskowych, które szły na wschód, widziałem transporty rannych, powracających z frontu i to dodawało mi otuchy do życia (…)”.

(Wspomnienia Emanuela Czyża zamieszkałego w Gaikch (ze zbioru oprac. przez W. Nawrockiego), użyczone przez M.R. Górniaka, s. 136).

Oddany do użytku tuż przed wojną dworzec kolejowy przyjmował do końca stycznia 1945 r. podróżnych

21 lipca 2024, zmarł Józef Cwynar (1946) działacz społeczny, przewodnik PTTK, regionalista głogowski, wszechstronny popularyzator wiedzy o mieście i Ziemi Głogowskiej. Były pracownik GFMB „Famaba”, GPB i Intertrans PKS S.A. Głogów.

Od 1972 roku (ponad pół wieku) uczestniczył w zorganizowanym życiu turystycznym naszego miasta jako członek PTTK. Przez 30 lat (1992–2022) pełnił funkcję prezesa Koła Przewodników Terenowych i Sudeckich w Głogowie. Był świetnym regionalistą, uczestnicząc w edukacji dzieci i młodzieży, opracowując mapy regionalne oraz hasła do Encyklopedii Ziemi Głogowskiej. Działał w Towarzystwie Miłośników Głogowa od 1977 r. (od 1995 r. TZG). Wyróżniony wieloma dowodami szacunku. W roku 2023 TZG wystąpiło z wnioskiem o uhonorowanie Tytułem Zasłużony dla Miasta Głogowa. Przekazujemy Rodzinie najgłębsze wyrazy szacunku.

Józef Cwynar (pierwszy z lewej) na konferencji z okazji jubileuszu Famaby, 15 listopada 2016 r (fot. Jerzy Popiel)

Połowa wakacji. Czekamy na Wasze relacje i opisy głogowskich znalezisk.

Kto nie słyszał o ulicy Głogowskiej w Poznaniu? Czy Czytelnicy znają inne miasta, w których jest ul. Głogowska? A może macie stamtąd zdjęcia? Przysyłajcie.

Taki wizerunek miejskiego herbu Głogowa znajduje się w krakowskich Sukiennicach (fot. Wojtek M.)

Z lektur Wehikułu (138)

Kolejna praca pachnąca jeszcze farbą drukarską. 24 lipca autorzy i redaktorzy wraz z bohaterem książki poznawali pierwsze egzemplarze. Zaraz potem trafiła do Lublina.

Jolanta Budkowska, Henryk Ciejka i Elżbieta Rutkowska, Bogu, Ludziom, Miastu. Głogowskie Dzieła Ks. Ryszarda Dobrołowicza, Głogów 2024

Wszystkim miłośnikom Głogowa, regionalistom, historykom, przewodnikom, czyli tym, którzy obserwują i angażują się w rozbudowę i odbudowę miasta nad Odrą, postać nie jest obca. Oczywiście, przede wszystkim powszechnie znana jest wiernym kościoła katolickiego. Popularny ksiądz Ryszard budził powszechną sympatię. Kiedy na kilka lat wyjechał z miasta, pojawiały się znaki zapytania. Wrócił i emeryturę spędza aktywnie na Ostrowie Tumskim.

Opisywana książka zawiera kilka rozdziałów autorstwa:

Życie Twoje – Jolanta Budkowska; Budowa kościoła i parafii NMP Królowej Polski – Henryk Ciejka; Odbudowa kolegiaty i budowa Domu „Uzdrowienie Chorych” – Elżbieta Rutkowska; Życie Twoje trwać będzie – Jolanta Budkowska (wiersz);

Kalendarium życia ks. Ryszarda Dobrołowicza (opracowanie zbiorowe).

Zatrzymajmy się na chwilę przy ostatnim wpisie w kalendarium:

19.09.2022 r. – „Feniks Nadodrzański” – nagroda za wybitne zasługi dla miasta od kapituły Głogowskiego „Wehikułu czasu” i Towarzystwa Ziemi Głogowskiej.

Przyznawany i fundowany przez autora Wehikułu „Feniks Nadodrzański” – rzeźba Janusza Owsianego wraz z dyplomem pióra Antoniego Boka został wręczony w niedzielę 18 września 2022, w kolegiacie, po Mszy św. sprawowanej o godz. 8.00 rano. Ks. Ryszard był bardzo wzruszony, dziękując, wspomniał ze swoistym humorem, że nie spodziewa się już raczej wyróżnień, a bardziej powinien skupić się na redagowaniu własnego testamentu. Przy tej okazji parafianie spontanicznie odśpiewali plurimos annos (Sto lat…).

Wracając do prezentowanego dzieła. Tom jest wysmakowany redaktorsko i edytorsko. Nic dziwnego, stało się to dzięki doświadczonym autorom składu i koncepcji wydawnictwa, którymi są:. Piotr Krzemiński i Antoni Bok. Swój wkład mają panie Izabela Rutkowska i Marta Stabiszewska.

Powtórzmy więc słowa autorów i realizatorów: zapraszamy do lektury o życiu i dziełach niezwykłego człowieka Ks. Prałata Ryszarda Dobrołowicza, który swoje życie poświęcił miastu Głogów.

Pocztówka ze Śląska (20)

Ogrom, majestat, potęga! Jak określić zjawiskową budowlę, którą nad Odrą miejscami widać już z daleka? Uważnemu kierowcy czy jego pasażerowi wyłoni się w trakcie podróży. Potem, kiedy przytłoczeni wielkością i zasięgiem rozrzuconych zabudowań idziemy w kierunku kasy, za rogiem Pałacu Opatów wyłania się fasada zachodnia i zapiera dech w piersiach. Aż trudno uwierzyć, że trzeba iść, iść, iść… reprezentacyjna, barokowa fasada liczy 223 metry. Po drodze mijamy wejście do pałacu, gdzie jest kasa i wejście do kunsztownie odnowionych kilku pomieszczeń.

Przed zaskoczonym turystą Opactwo Cystersów w Lubiążu – pocysterski zespół klasztorny. Jeden z największych zespołów klasztornych Europy, drugi co do wielkości obiekt sakralny na świecie i największa tego typu budowla cysterska.

300 pomieszczeń, 600 okien, 2,5 hektara powierzchni dachów.

W krypcie pochowano Piastów Śląskich, m.in. Bolesława Wysokiego (1127–1201), który sprowadził na te ziemie Cystersów.

Tworzył freski i liczne obrazy malował Michał Willmann, nazywany (nie bez przyczyny) śląskim Rembrandtem, mieszkający i tworzący tu przez blisko pół wieku.

Od 1810 roku rozpoczął się upadek, kiedy król pruskli ogłosił sekularyzację klasztorów. Państwo przejęło i wywiozło stąd ponad pół tysiąca obrazów oraz wiele bezcennych zabytków, rzeźb i instrumentów muzycznych. Potem uruchumiono szpital dla osób umysłowo chorych, pochodzących z arystokratycznych rodów. Po II wojnie przez 3 lata leczono tu żołnierzy Armii Radzieckiej. Bezcenne stalle porąbano na kawałki i spalono na żołnierskich ogniskach. Aż przyszedł kres zniszczeń. Nastał czas odbudowy. Zapraszamy do Lubiąża, to całkiem niedaleko.

Aż trudno uwierzyć, że ta fasada ma ponad 220 metrów długości.

Dziś, obok ciekawostek, odświeżamy kilka wakacyjnych opowieści.

1526, 29.08.,  – dziś miała miejsce bitwa pod Mohaczem, gdzie starły się wojska węgierskie króla Ludwika II Jagiellończyka z wojskami tureckimi sułtana Sulejmana Wspaniałego. Wśród armii węgierskiej był tysiącpięćsetosobowy oddział posiłkowy polskiej piechoty rotmistrza Lenarta Gnojeńskiego. Z udziału w bitwie zachował się kronikarski zapis, którego fragment przytaczamy poniżej:

 „Bitwa stawała się coraz bardziej zacięta (…), aż nieprzyjaciel zaczął się cofać, czy to pod naporem naszych do tego zmuszony, czy też, by naszych zwabić do tego miejsca, gdzie stały działa (…). Tymczasem, gdy nasi napierali na nieprzyjaciela, a kolumna królewska pospieszała z szybkością, z jaką mógł tylko żołnierz pancerny, zaczęło się chwiać prawe skrzydło i wielu z tego skrzydła rzuciło się do ucieczki, przerażonych, jak sądzę, pociskami, które nieprzyjaciel wówczas dopiero począł miotać. To, jak również częste uderzenia pocisków, przelatujących już nawet nad naszymi głowami, którzy byliśmy przy królu, niemałe przerażenie wśród wszystkich wywołało. A w tym samym czasie król zniknął z naszego oddziału, czy to wyprzedziwszy owe szeregi, które, jak powiedzieliśmy były przed nim, czy też porwany z szyku przez tych, którzy byli za nami (…)”.

Jednak przez dłuższy czas jeszcze walczono już nie na tej szerokiej równinie, lecz pod owymi działami, które tak blisko nas były, że odległość nie wynosiła jak 10 kroków, aż wreszcie nie tylko z obawy, lecz także z powodu dymu dział, zasłaniającego wszystko, znaczna część wojska zmuszona była zejść na dolinę, łączącą się z owym trzęsawiskiem, podczas gdy reszta mężnie jeszcze walczyła przed działami. Zresztą, gdy również i ci, którzy cofnęli się na dolinę, wrócili celem wznowienia walki i okazało się niemożliwe opierać się dłużej sile dział i dymu, po rozprószeniu się znacznej części wojska i ci również zmuszeni byli do ucieczki (…). Właściwa bitwa trwała prawie 1 ½ godziny (…). Niemało zginęło w owym trzęsawisku; albowiem i ciało króla, który jak niektórzy twierdzili, tam także zginął, znaleziono potem w stromej rozpadlinie pod wsią (…), które to miejsce z powodu wylewu Dunaju więcej było napełnione wodą, niż zwykle.

Przyjęcie bitwy w otwartym polu i przy nierozpoznanym terenie w obliczu przewagi liczebnej Turków zakończyło się klęską Węgier i śmiercią króla. Ten fakt stał się symbolicznym końcem potęgi dynastii Jagiellonów w Europie środkowej. Zakończyło się panowanie Jagiellonów w Czechach i na Węgrzech. A Śląsk znalazł się tym samym w monarchii Habsburgów.

[za:http://www.osman.livenet.pl/readarticle.php?article_id=19]:

Śmierć Ludwika Jagiellończyka na miedziorycie z pocz. XIX w. [Geschichte Schlesiens, II, 4]

1788, sierpień, król Fryderyk Wilhelm II – bratanek i następca Fryderyka II (od 1786 r.) przybył do twierdzy nad Odrą. Tu osobiście mianował na stopień generała majora Emila Filipa von Rütsa, (1734– 1800), komendanta twierdzy z ośmioletnim stażem. Nowo mianowany generał jest synem oficera. Był kadetem w Berlinie, uczestnikiem bitew wojny siedmioletniej. W roku 1763 został mianowany kapitanem i dowódcą kompanii w garnizonowym, głogowskim 37 pułku piechoty. Po powrocie z  kampanii wojennej 1778–1779 r. (wojna o sukcesję bawarską) został awansowany do stopnia pułkownika i objął stanowisko komendanta twierdzy. Za udział w starciach pod Schatzlar (Žacléř) po drugiej stronie Sudetów,otrzymał Order Pour le Mérite („Za zasługę” – najwyższe pruskie odznaczenie za bojowe czyny do roku 1918). 

Generał dowodził twierdzą jeszcze przez kolejne siedem lat (3.09.1780 – 21.03.1795), kiedy odszedł na zasłużony odpoczynek z emeryturą 1100 talarów rocznie. Związał się z regionem rodzinnie. W latach 1768-1787 żonaty z Fryderyką von Liebermann. Ślub miał miejsce w Białołęce (Weissholz), żona zmarła w Głogowie. Biogram komendanta znajduje się w II tomie generalskich biografii Kurta von Priesdorffa. Tam właściwa pisownia nazwiska i daty.

1758.25.08, (Wojenne opowieści – Wojciech Kossak malował Prusaków) przez cały dzień trwała bitwa prusko-rosyjska pod Sarbinowem (Schlacht bei Zorndorf) nieopodal Kostrzyna. Na polach położonych między Sarbinowem, Gudziszem, Chwarszczanami i Cychrami miała miejsce jedna z najkrwawszych batalii XVIII stulecia. Naprzeciw siebie stanęły wojska pruskie króla Fryderyka II i armia rosyjska carycy Elżbiety dowodzona przez generała Wiliama Fermora. W nierozstrzygniętej walce z ok. 80 000 uczestniczących w niej żołnierzy poległo i odniosło rany ok. 30 000 ludzi. Rosjanie wszystkich wziętych jeńców szacują na 185 osób. Po bitwie pozostała legenda podtrzymywana przez obie strony przypisujące sobie zwycięstwo.

Wśród oddziałów pruskich nie zabrakło batalionów z 37 pułku piechoty Kursella (IR 37), którego miejscem stacjonowania był Głogów. W tej krwawej bitwie poniósł on ciężkie straty. Zabitych zostało 5 oficerów i 106 żołnierzy. Rannych było odpowiednio 11 i 439. Prusacy w swojej pobitewnej dokumentacji nie mieli danych, ilu żołnierzy trafiło do niewoli. Natomiast wykazali 115 zaginionych. Wśród nich byli na pewno dezerterzy, bo bitwa była znakomitą okazją do „urwania” się, szczególnie tym, którzy do armii zostali wcieleni siłą. Razem straty pułku wyniosły ponad 20 % stanu – 16 oficerów i 660 żołnierzy, czyli głów 676.

           Ilustracją jest znaleziony w Internecie obraz „Bitwa pod Sarbinowem”, według polskiego batalisty Wojciecha Kossaka. Wielki obraz (o wymiarach 270 na 600 centymetrów) namalowany został w roku 1899 na zamówienie cesarza Wilhelma II. Artysta pokazał kontratak kirasjerów generała von Seydlitza na pozycje rosyjskie. Był to jeden z zasadniczych epizodów bitwy, który uchronił wojska pruskie przed klęską.

I tu można przytoczyć epizod głogowski z barwnej kawaleryjskiej przeszłości von Seydlitza. Jako młody chorąży (Fähnrich) znajdował się w świcie króla Fryderyka II, gdzie zwracał uwagę zawadiacką postawą. W trakcie pobytu w Głogowie przejeżdżano przez most odrzański i król wpadł na pomysł, by utrzeć nosa młodemu chwalipięcie i zawadiace. Na jego znak wciągnięto z obu stron mosty zwodzone. Roześmiany Fryderyk zwrócił się do młodego arystokraty, mówiąc: – Ach chorąży, on jest teraz moim jeńcem – Jeszcze nie Wasza Wysokość – zawołał Seydlitz i kłując konia ostrogami przeskoczył poręcz i rzucił się w nurt Odry. Gdy w dobrym stanie osiągnął brzeg, król zawołał: – „Brawo, rotmistrzu!”

 Awans o trzy stopnie… Historia i teraźniejszość znają nie takie przypadki.

Obraz znajduje się w budynku dawnych koszar pruskich w Poczdamie, a jego kopia w kostrzyńskiej twierdzy. Usługi malarza świadczone zaborcy spotkały się z krytyką społeczeństwa polskiego. A on skwitował to krótko – „Jestem tu tylko po to, aby pracować i zarobić pieniądze”. Jednak, kiedy w 1902 r. Wilhelm II rozpoczął walkę z polskimi ruchami niepodległościowymi, Kossak spakował walizki i powrócił do Krakowa.

1873.12.08., po raz ostatni wszedł na wieżę ratuszową strażnik. Jego stanowisko obserwacyjno-ostrzegawcze zostało zlikwidowane w związku z wprowadzeniem nowego systemu powiadamiania przeciwpożarowego. Okrzyk strażnika na wieży ratuszowej „Strażnik na wieży bije na alarm” przestał poruszać miasto.

1913.10.08, z okazji 400. rocznicy powstania tutejszego Bractwa Strzeleckiego odbyły się dziś (w niedzielę) w Głogowie wielkie uroczystości. Obecni byli m.in. książę Ernst Günther ze Szlezwika-Holsztynu (przyjechał z pobliskiego Przemkowa) wraz z żoną, książę Filip z Koburga oraz wielu innych honorowych gości. Przed rozpoczęciem oficjalnych uroczystości prezes (Vorsteher) Bractwa Strzeleckiego, radny Bautz, podziękował księciu za objęcie patronatu nad jubileuszowymi obchodami i jednocześnie poprosił go o przyjęcie honorowego członkostwa w Bractwie, na co książę wyraził swoją gotowość słowami podziękowania.

Wkrótce uformował się imponujący orszak, w którym wzięły udział: głogowskie Bractwo, jak również większość stowarzyszeń. Dotarł on przed Ratusz, gdzie zebrali się honorowi goście. Trzon orszaku tworzyli strzelcy, w większości grupy były przebrane, z dwoma wspaniale udekorowanymi wozami, prezentując rozwój sztuki strzeleckiej od jej początków do dziś. Głogowskie Bractwo zamykały stowarzyszenia strzeleckie z Przemkowa (Primkenau), Leszna (Lissa) i Bytomia (Beuthen). Następnie maszerowały stowarzyszenia wojenno-wojskowe (Krieger- und Militärvereine), konni gwardziści oraz byli członkowie piechoty gwardyjskiej z grupą w historycznych mundurach. W grupie Kriegerverein był oddział śląskiej landwery wraz z wozem markietanów (kramarza obozowego). Dalej szli przedstawiciele innych stowarzyszeń i cechów, w znakomitej części w różnych strojach. Paradny orszak zamykały stowarzyszenia sportowe.

Wydawnictwo Carla Flemminga wystawiło wóz Gutenberga ilustrując rozwój prasy w ostatnich 400 latach.

Orszak paradny przemaszerował głównymi ulicami miasta i ponownie wrócił pod Ratusz. Następnie książę Ernst Günther w towarzystwie pięciu młodych kobiet w strojach wzniósł toast z okazji jubileuszu. W imieniu mieszkańców nadburmistrz dr Soetbeer powitał honorowych gości i uczestników jubileuszowego pochodu, i także wzniósł toast za cesarza.

Potem nastąpiła uroczystość dekoracji zasłużonych. Bractwo Strzeleckie otrzymało od cesarza pamiątkowy medal królewski; mistrz w strzelaniu (Schützenmeister) Sachse został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi (Verdienstkreuz in Gold). Następnie radny Bautz podziękował za okazane wyrazy czci i szacunku, wznosząc toast za honorowego członka Bractwa księcia Ernsta Günthera.

Po czym orszak wrócił na miejsce uroczystości, gdzie książę otworzył jubileuszowe zawody strzeleckie, na które zaproszono także inne śląskie związki strzeleckie.

(za: Liegnitzer Tageblatt, nr 187 z 12 VIII 1913 r.)

W ruinach pałacu w Siedlisku odbywa się wiele rekonstrukcji historycznych wydarzeń. Tu jedna z 2018 roku.

1939.26.08, rozkaz dowództwa Landwehry z tego dnia zamykał proces formowania w Głogowie 213 Dywizji Piechoty. Była to rezerwowa jednostka oparta o okręgowe pułki Landwehry w tak zwanej trzeciej (3.) fali mobilizacyjnej w VIII. Okręgu Wojskowym. Struktura organizacyjna w sierpniu 1939 roku:

318., 354. i 406. pułk piechoty, 213. pułk artylerii, 213. batalion pionierów, 213. oddział rozpoznawczy, 213. oddział przeciwpancerny, 213. oddział łączności, 213. polowy batalion zapasowy. Dowódcą był Generalleutnant Rene l`Homme de Courbiere (26.VIII.1939 – 15.III.1941). Za: Haupt Werner, Die deutschen Infanterie-Division, b.m., 1991.

1945.06.08, wielkim problemem pierwszych dni zagospodarowywania Dolnego Śląska (też i innych części kraju) był tzw. szaber. Niekontrolowane przez nikogo ogołacanie nowych terenów ze wszelkich dotąd rzadko dostępnych dóbr. Pomysłowość szabrowników nie miała barier. Władze odministracyjne usiłowały z tym zjawiskiem walczyć. Prezentujemy dokument skierowany tego dnia do organów milicji Obywatelskiej. Wojewoda Piaskowski przez swojego zastępcę Wengierowa zarządził uwierzytelnianie wszelkich pełnomocnictw „wystawionych jakoby przez władze centralne czy też nawet przez lokalne władze z innych terenów”. Od 10 sierpnia „wszystkich legitymujących się legitymacjami niewizowanymi” służby winne „pod konwojem dostarczyć do Urzędu Wojewódzkiego”.

Dokument z zarządzeniem Wojewody, który miał pomóc w walce z szabrownikami

1959, w lipcu, 65 lat temu, oddano do użytku Przychodnię Przeciwgruźliczą i Powiatową Stację Pogotowia Ratunkowego. O tę obszerną willę przy ówczesnej ulicy Świerczewskiego (dziś Sikorskiego) toczyła się batalia między urzędnikami Prezydium MRN a powiatowymi. Ci ostatni wspierali medyków – dyrektora szpitala Adama Żwirskiego i dr. Wiesława Juszkiewicza. Tak więc zanim po kilku latach urządzono tu Bank Spółdzielczy, który przetrwał do dziś, zajeżdżały na podjazd karetki.

A powojenną przeszłość obiekt miał bogatą. Mieściła się tu restauracja, choć bardziej odpowiednim byłoby może określenie knajpa. Potem władali szewcy, którym system kazał założyć spółdzielnię. Jak przyszedł kres przymusowej spółdzielczości, chętnych jak wyżej, było wielu… Czytelnicy Wehikułu dopowiadali, że: „w budynku tym również mieściła się protezownia oraz od sierpnia 1990 do 1992 r. swoją siedzibę miał Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS). Następnie w trakcie 1992 r. MOPS został przeniesiony do budynku po drugiej stronie ul. Sikorskiego do budynku Żłobka nr 2. Z czasem Żłobek został zlikwidowany, a budynek w całości zajął MOPS”. Wielu chłopaków, jak wynika z wpisów obecnych starszych panów, miało tam pierwsze kontakty z chirurgami – „tam zszyto mi łuk brwiowy”.

Na zdjęciu z lat 70. XX wieku fragment ulicy ze skrywającym się w gąszczu zieleni już budynkiem Banku. (Fot. A Wiśniewski)

  1. 1959, 26.08., w Głogowie, „w 850 rocznicę obrony”  odbyła się połączona, uroczysta sesja Wojewódzkiej, Miejskiej i Powiatowej Rad Narodowych. W uchwale stwierdzono, że „dotychczasowa odbudowa miasta Głogowa z braku możliwości i koniecznych w tym względzie środków nie była dostateczna”. Bito się w piersi, ale środków dzielonych centralnie od tego nie przybyło. Zebrani zatwierdzili jednak projekty założeń planu 5-letniego rozwoju miasta i powiatu. Wystąpiono do władz centralnych z wnioskiem o włączenie odbudowy miasta do planu centralnego.

Jednocześnie Szkole Podstawowej  nr 1 nadano imię Dzieci Głogowskich, a Szkole Podstawowej nr  2 – Bolesława Krzywoustego. (Tu Wehikuł przypomina, że w tym czasie LO działało wspólnie ze Szkołą Podstawową nr  2 i niejako „odziedziczyło” po niej swoje dzisiejsze imię).

Pierwszoklasiści SP 1 na dziedzińcu szkoły w trakcie inauguracji roku szkolnego 1962/63. Wśród nich rozpoczynający edukację piszący te słowa (z kroniki szkoły)

    2004, 11.08., odbyła się konferencja prasowa na temat znalezionego kilka dni wcześniej skarbu na Starym Mieście. Wśród domagających się informacji, jeszcze przed konferencją dziennikarzy, była Dorota Nyk, która m.in. relacjonowała:

    „Mam szlaban – mówi krótko Zenon Hendel, szef działu archeologicznego w Muzeum Archeologiczno–Historycznym w Głogowie. Tak samo dyrektor muzeum, Leszek Lenarczyk. Nie chciał pokazać nam wczoraj skarbu, który zamknął w muzealnym sejfie. Odkrycie archeologów sprzed kilku dni otoczono wielką tajemnicą.

    – Wiem, że coś znaleziono, ale archeolodzy trzymają to przede mną w tajemnicy – mówi prezes TZG Rafael Rokaszewicz. – Wiem, że to coś na skalę ogólnopolską.

    – To nowożytne monety – potwierdza Zdzisław Kurzeja, konserwator zabytków z Legnicy.

    – Czekam na sprawozdanie dyrektora Lenarczyka. Bardzo dobrze, że trzyma on znalezisko w tajemnicy. Inaczej łowcy skarbów przekopaliby pół Głogowa. W takiej sytuacji jestem przeciwny wolności prasy.

    – Wszystko pokażemy na konferencji prasowej, w środę. Proszę poczekać, mówi archeolog Zenon Hendel”.

    Potem Wehikuł czasu napisał tak: na terenie wykopalisk archeologicznych, prowadzonych na Starym Mieście przy ul. Długiej, pod posadzką piwnicy w jednej z kamienic znaleziono resztki drewnianej skrzyni oraz monety. Było ich prawie 5600 sztuk, z czego ok. 300 złotych dukatów i talarów. Złote monety pochodziły z okresu wojny 30-letniej (1618-1648), najmłodsza z 1650 r. Największą część skarbu stanowią drobne monety srebrne, z obiegu.

    Wehikuł poleca artykuł numizmatyka z Muzeum, Marzeny Grochowskiej o tym skarbie na stronach Muzeum (adres niżej). 

    Ekspozycję stałą poświęconą specjalnie temu skarbowi można i warto obejrzeć na drugim piętrze muzeum, gdzie znajduje się też, jak piszą jej autorzy: – „monety węgierskie, niemieckie, siedmiogrodzkie, ałtuny tureckie, cekiny weneckie. Srebrne talary: polskie Zygmunta III Wazy i Władysława IV, austriackie, szwedzkie, węgierskie, niderlandzkie, niemieckie, hiszpańskie, francuskie”. Wśród drobnych monet na ekspozycji znajdują się półtoraki: koronne Zygmunta III Wazy, pruskie lenne Jerzego Wilhelma Hohenzollerna, elbląskie Gustawa Adolfa oraz 3 krajcarówki niemieckie m.in. Ferdynanda II i III wybijane w Hall, Wrocławiu, Opolu, Joachymowie, Kutnej Horze oraz śląskie np. Jerzego III Brzeskiego i Alberta von Wallenstein’a wybijane w Żaganiu. Skarb prawdopodobnie gromadzony był od kilku pokoleń, być może przez ludzi trudniących się handlem. Pochodzi z czasów w numizmatyce zwanych okresem złotowo-talarowym.

    http://www.glogow.pl/mah/index.php?option=com_content&task=view&id=15&Itemid=41#

    Znalezisko (www.glogow.pl/mah)

    Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.