XVII Zima w Twierdzy Głogów 2025. Już za chwilę, 3 lutego rozpoczną się ferie, a dla przebywających w Głogowie cykliczna akcja umożliwiająca poznanie, na co dzień niedostępnych w Głogowie miejsc związanych z militarną historią miasta. Tym razem będzie to m.in. budynek Sądu Rejonowego, czy Odrzańskie Centrum Przyrodniczo-Rekreacyjne Neptun. Obydwa obiekty znajdują się w miejscach, które były w przeszłości wplecione w system fortyfikacji twierdzy. Szczegółów szukajcie w Internecie.
W pochodzącym z początku XX wieku gmachu Sądu kryje się wiele ciekawostek architektonicznych i fortecznych
22 stycznia 2025 roku na cmentarzu przy ul. Świerkowej liczne grono znajomych, byłych uczniów i koleżeństwa nauczycieli, pożegnało Wiktorię Kister. Była nauczycielką historii (profesorem szkoły średniej decyzją Kuratorium w Zielonej Górze) w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 w latach 1961–2003, która zmarła 16 stycznia w wieku 87 lat. Była naszą nauczycielką historii, wychowawczynią pokoleń uczniów, pozostawiła ślad w naszych sercach i umysłach. Wehikuł też ma Pani Profesor coś do pamiętania…

Prof. Wiktoria Kister wśród Grona Pedagogicznego (Kronika ZSPol.)
33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Głogowie, tradycyjnie obserwowany był przez Wehikuł czasu (choć z daleka), z jego aktywnym udziałem. W wyniku zbiórki w trakcie licytacji uzyskano ponad 46 600 zł (w ubiegłym roku 36 tys.).
80 lat temu, 12 lutego oddziały Armii Czerwonej okrążyły zamienione w twierdzę miasto. 27 lutegożołnierze 6 Warszawskiego Samodzielnego Zmotoryzowanego Batalionu Pontonowo-Mostowego Wojska Polskiego postawili na wschodnim brzegu Odry, poniżej Czelina, pierwszy polski słup graniczny na Odrze. O początku tradycji głogowskich saperów piszemy niżej.

Most pontonowy na Odrze wizytowany przez generałów E. Molczyk dowódcę Śląskiego Okręgu Wojskowego i T. Piotrowskiego, Szefa Wojsk Inżynieryjnych MON (Zbiory I. Dominiaka)
Z lektur Wehikułu (144)
Dziś książka na ferie. Wspomnienie sportowca o sporcie. Czas ferii to nie tylko wycieczki i daleka historia. To również czas zajęć w szkolnej czy miejskiej hali sportowej. Jak hala, to może i koszykówka? Łączymy dziś codzienność z przeszłością. Wehikuł prezentuje więc wspomnienia koszykarza z USA grającego ponad 40. lat temu w polskiej lidze koszykówki. Dziękuje również Kentowi za sympatyczną dedykację. W Lublinie wydano wspomnienia:
Kent Washington, Kentomania. Czarnoskóry wirtuoz koszykówki w komunistycznej Polsce, Lublin 2023.
Pierwszy Amerykanin w polskiej drużynie. Wzrost 173 cm nie dawał mu wielkich szans na boisku, więc przewagę zdobywał umiejętnościami kozłowania, dryblowania i podawania piłki w niekonwencjonalny, zaskakujący dla przeciwnika sposób. Jego znajoma stwierdziła: „fajnie jak taki maluch robi sobie jaja z tych wielkoludów na boisku”.
Polskę zaczął poznawać w maju 1976 r., kiedy jako członek drużyny z Southampton College przyleciał nad Wisłę na siedem meczów. „Przez kilka kolejnych dni w Warszawie jadłem dziwne jedzenie i piłem ciepłą colę, dużo zwiedzałem i zetknąłem się z zupełnie innym stylem gry w koszykówkę (…)”. Kilka lat później przyjechał na 4 i pół sezonu, które spędził w Starcie Lublin i Zagłębiu Sosnowiec do 1983 roku.
Opisuje swoje obserwacje, począwszy od „czarnego rynku” dewizowego, czyli wymiany dolarów na złotówki. „Chce wymienić dolar na złotówka – odpowiedział koszykarz pytającemu łamanym angielskim kelnerowi. Gdzie się nie pojawili, słyszeli „ciendź many”. Dużo trenował, spędzając w związku z tym wiele czasu w obiektach sportowych. Jednak sam dużo oglądał i był też atrakcją dla kibiców i współtowarzyszy sportowych zawodów.
O tym jak szeroka była wiedza, że jednym z koszykarzy w polskiej drużynie jest zawodnik o innym kolorze skóry i do tego „wirtuoz” koszykówki, niech świadczy fakt, że Stanisław Bareja uczynił z Kenta bohaterem jednego z epizodów w kultowym „Misiu”. Koszykarz „zagrał” rolę młodego Rysia Ochódzkiego, który stwierdził przed swoją partnerką: „Jak byłem młody, to też byłem Murzynem i grałem w kosza”. Kent opowiada o nagraniu i znakomitych relacjach ze Stanisławem Tymem i reżyserem.
Washington rozegrał w polskiej Lidze Koszykówki 146 meczów i zdobył w latach 1979–1983 2 750 punktów, czyli średnio, blisko 20 punktów w każdym spotkaniu.
Pocztówka ze Śląska (25)
W 80 lat po zakończeniu wojny przypominamy w naszym cyklu widoki z podróży koleją w 1945 roku. Wędrówka ludów odbywała się równolegle z mknącymi na front czy z frontu eszelonami wojskowymi. Sowieci dwutorowe linie kolejowe, szczególnie gęste na Śląsku, albo rozbierali, albo jeden z torów przekuwali na „rozmiar” dostosowany do rozstawu osi swoich wagonów. Dla cywilów wagonów było, więc mało miejsca, dlatego wykorzystywano wszystkie powierzchnie. Łącznie z dachami.
Obrazek kolejowy w drodze do Wrocławia. Fotografia uzyskana dzięki pomocy dr. Marka Żaka z Muzeum Miedzi w Legnicy.
1289, 26.02. Tragiczna śmierć najmłodszego Głogowczyka. W bitwie pod Siewierzem zginął książę Przemko, trzeci i najmłodszy syn Konrada głogowskiego, a brat Henryka III Głogowczyka mającego aspiracje królewskie. Przemko właśnie wracał wraz z księciem opolskim Bolesławem I ze zdobytego przez Henryka IV Probusa Krakowa na Śląsk. Tu pod Siewierzem drogę zastąpili śląskiemu rycerstwu stronnicy Władysława Łokietka, niemogący darować zdobycia Krakowa.
W klasztorze w Lubiążu z inspiracji dworu głogowskiego miało powstać dzieło „Nagrobki książąt śląskich”, które jak zauważa badacz, opisują dramatyczną scenę śmierci bezbronnego księcia po wzięciu go do niewoli, z którego najpierw ściągnięto zbroję, a następnie „w okrutny sposób niczym baranka zamordowano”. Ta śmierć miała przejść do tradycji „przedstawiającej zbrodnicze zachowanie Łokietka pod Siewierzem, jak również szereg pobożnych fundacji poczynionych przez Henryka Głogowczyka za duszę Przemka, wraz z upamiętniającą go zachowaną do dziś w kościele klasztornym w Lubiążu płytą nagrobną.
„Obecnie płyta umieszczona jest w posadzce prezbiterium po stronie północnej. Podobnie, jak pozostałe dwie płyty, została wykonana około 1312 r. z piaskowca z przylepionymi smołą do wyciętych w kamieniu zagłębień aplikacjami z auricalcum. Na płycie o wymiarach 2,51 X 1,16 m przedstawiona jest figura rycerza wielkości naturalnej, ujęta frontalnie w lekkim rozkroku. Ubrana w zbroję kolczą, a na niej w tunikę rycerską. Na głowie mitra książęca. W prawej ręce wzniesiony ku górze miecz, w lewej tarcza z orłem Piastów śląskich opuszczona w dół. Książę stoi pod arkadą maswerkową z motywami trójlistnymi, wspartą na gotyckich kolumienkach z przewiązkami (…)”. Wehikuł poleca dostępną w internecie pracę doktorską Wojciecha Mądrego – „Nekropolie Piastów”, Poznań 2012.

Płyta ks. Przemka Ścinawskiego w klasztorze cystersów w Lubiążu. Napis łaciński brzmi: „Que dedit in donis Deus et natura Polonis * Summis aut pronis * Ducis erant Premeconis”, w tłumaczeniu z netu: Wszystko, co Bóg i natura dały Polakom najlepszego, najwznioślejszego, było udziałem księcia Przemka.
1597, 13.02., reprezentacja panów i rycerstwa wszystkich weichbildów Księstwa Głogowskiego wręczyła cesarzowi suplikę. Dokument średniowiecznego prawa stanowił skargę wasala skierowaną do seniora. Podlegał określonej procedurze. Został przyjęty w trakcie sejmiku Księstwa Głogowskiego mającego miejsce przed 7 lutego. Nie wiadomo czy w Głogowie, może w Szprotawie lub Kożuchowie. Dokument zachował się w zielonogórskim Archiwum Państwowym w Zielonej Górze w Aktach miasta Szprotawy i czeka na swojego czytelnika i historyka.
1685, 1.02., rozporządzeniem cesarskiego zarządcy poczty von Michalowsky’ego powołano 6 wewnętrznych, śląskich linii pocztowych. Jedną z nich była trasa Środa Śląska – Głogów – Zielona Góra. Do stacji pocztowej zaczęły przyjeżdżać pocztowe powozy i rozbrzmiewała sygnałówka, która stała się powszechnym symbolem. Rozwój poczty lokalnej związany był z kolportażem pojawiających się gazet i książek, wymianą korespondencji urzędowej, z czasem też transportem pasażerów.
Różne miejsca miała głogowska stacja pocztowa. W końcu XIX wieku wybudowano zgodnie z ówczesnymi trendami gmach poczty w nowej części miasta. Na szczęście, po zniszczeniach wojennych został odbudowany. A budynek oddziału Banku Rzeszy, który do lat 60. zachęcał okoliczną młodzież do niedozwolonych eksploracji, już nie.

Na zdjęciu już z XXI wieku szczegół odnowionego budynku – głowa konia z pocztowych karet.
1760., w lutym, w dalszym ciągu trwa wojna, później nazwana siedmioletnią albo III wojną śląską. Na ziemi głogowskiej szaleją lotne podjazdy oddziałów kozackich. Spustoszenia okolic Głogowa chce zdyskontować i ukarać najeźdźców na rozkaz króla Fryderyka jego brat książę Henryk. Wybór pada na pacyfikację rosyjskiego garnizonu we Wschowie. 600 żołnierzy z twierdzy czyni wypad, atakując niespodzianie Rosjan w miasteczku. Ale tym razem Rosjanie i Polacy są przygotowani. Napaść odparto, pędząc niefortunnych Prusaków aż na forteczne przedpola pod Serbami.
Czy kozackie podjazdy dotarły do Goli (Guhlau)? Nie wiemy. Wioseczka w połowie drogi między Wschową a Głogowem położona była z dala od głównego szlaku, w lasach. W tym czasie najprawdopodobniej stał już, w miejscu drewnianego, średniowiecznego kościółka, murowany kościół, ceglano-kamienny pod wezwaniem św. Jadwigi. Przetrwał do XXI wieku, jak i wcześniejsza, drewniana dzwonnica. Należy więc przypuszczać, że położony na uboczu oparł się dziejowym nawałnicom.
Ilustracja z portalu „Dolny Śląsk na fotografii” – odnowiony kościół św. Jadwigi w Goli.
1886., 16.02., ukonstytuowała się w Głogowie sekcja Towarzystwa Karkonoskiego (Riesengebirgsvereins) donosiło czasopismo Der Wanderer im Riesengebirge (nr 2 z kwietnia 1886 r.), organ prasowy Towarzystwa Karkonoskiego z siedzibą w Jeleniej Górze (Hirschberg). Dotychczas 50 członków z Głogowa należało do sekcji w Jeleniej Górze. Pierwszym przewodniczącym nowo utworzonej sekcji Glogau był Müllendorf z komisji ekonomicznej Rady Miasta. Kolejnym przewodniczącym był kupiec Bruno Eichner. Głogowska sekcja szybko się rozwijała, bo np. w 1894 r. liczyła 112 członków, a rok później – 118. Zajmowała się popularyzacją ruchu krajoznawczego wśród młodzieży i dorosłych, zarówno polecając wycieczki i wyjazdy w Karkonosze, jak i pobliskie Wzgórza Dalkowskie (Dalkauer Bergen).
1920, 15.02., „Liegnitzer Tageblatt” zapowiadał 11 lutego 1920 r., że przeniesione do Głogowa z Poznania (po wybuchu Powstania Wielkopolskiego) dowództwo 5. Korpusu Armijnego zostanie rozwiązane 15 lutego. W Głogowie (Glogau) pozostanie tylko Urząd Likwidacyjny. Wszystkie pozostałe oddziały dowództwa zostają wchłonięte przez 3 brygadę Reichswery i będą przeniesione do Frankfurtu n/Odrą. Tu bowiem będzie siedziba 3 brygady.
Z kolei 20 lutego gazeta poinformowała, że 19 lutego powołano w Legnicy dowództwo (sztab) 6 brygady Reichswery, natomiast już od następnego dnia, tj. 20 lutego, zacznie funkcjonować dowództwo. Do tej nowej formacji mają należeć wszystkie oddziały wojsk i garnizony Rejencji Legnickiej aż do powiatów w: Głogowie, Zielonej Górze, Kożuchowie oraz garnizony i oddziały wojsk Rejencji Wrocławskiej w: Kłodzku, Świdnicy, Strzegomiu i Wołowie.
1920, 20.02., prasa donosi, że Bank miejski musi przeprowadzić drugą, dość znaczącą rozbudowę siedziby. Wymaga to rozległej przebudowy ratusza. Koszty projektu są obliczane na 30-40 milionów marek, o ile jest to możliwe do oszacowania, biorąc pod uwagę zmienną sytuację finansową.
1923., 24.02., Późnym wieczorem w sobotę straż pożarna została wezwana do fabryki mebli (Möbelfabrik) HermannaChutscha przy Rauschwitzer Strasse, gdzie płonęła maszynownia. Pożar został opanowany u samego źródła. Zniszczenia spowodowane pożarem są znaczne, ponieważ w płomieniach znalazły się różne pasy napędowe i cała konstrukcja dachu. Przyczyna pożaru nie została jeszcze wyjaśniona.
1945, 12.02., 80 lat temu, „zamknął się pierścień oblężenia wokół miasta” zapisał Heinrich Werner, proboszcz głogowskiej kolegiaty, który w końcu stycznia wraz z dwiema siostrami przeniósł się na lewy brzeg Odry. Proboszcz dalszą posługę pełnił więc w głogowskiej farze (kościele św. Mikołaja). Tam też zamieszkał.
Obrońcy podejmowali działania mające na celu utrzymanie atakowanych czy odbicie utraconych pozycji. Tak stało się w południowej części miasta. Jeden z uczestników obrony Festung Glogau w 1945 roku, Martin Zientek, relacjonował:
Po osaczeniu Głogowa (…) Rosjanie bardzo szybko zdobyli lazaret wojskowy. [Nasza] jednostka została skierowana do jego odbicia. Ponieważ mogło się to odbyć tylko w ciemności, jako źródła światła posłużyły nam trzy podpalone przez nas samych budynki przy Sebastian-Bach-Strasse (Wincentego Kadłubka). Ich byli właściciele pozostawili kartki, że wszystko co się znajduje w domach, może zostać zjedzone. W tej akcji, która nie odniosła żadnego skutku, spośród 100 żołnierzy, tylko siedmiu uszło z życiem(…).
Akcję przeprowadzili saperzy z 213. Batalionu Pionierów. Szczegóły nieudanego ataku przytacza też inny uczestnik, Simon Haberl. Potwierdza on fakt wyprowadzenia jeńców z twierdzy. Fragment z książki – „Mieszkam koło szpitala. Wspomnienia głogowian”.
W miejscu zniszczonych w trakcie próby odbicia szpitala w 1945 roku, przy obecnej ul. Wincentego Kadłubka, powstały w latach 70. XX wieku hutnicze mieszkania.
1945, 27.02., 80 lat temu żołnierze 6 Warszawskiego Samodzielnego Zmotoryzowanego Batalionu Pontonowo-Mostowego Wojska Polskiego postawili na wschodnim brzegu rzeki, poniżej Czelina, pierwszy polski słup graniczny na Odrze. 230 kilometrów od oblężonej jeszcze Festung Glogau.
6 Batalion był samodzielną jednostką odwodu Naczelnego Dowódcy WP i delegowany był do 2 AWP, potem 1 AWP. Wszystkie polskie oddziały działały w ramach Frontów Armii Czerwonej i wspólnie z jej oddziałami. W tym czasie polscy saperzy kończyli budowę 116-metrowego odcinka mostu przez Odrę dla 2 Armii Pancernej Gwardii.
Słup wyciosał i pomalował w biało-czerwone pasy kapral Adolf Wydrzyński, cieśla pochodzący z Wołynia. Wkopali go natomiast: ppor. Władysław Cieślak, chor. Stefan Kobek, plut. Zenobiusz Janicki i plut. Henryk Kalinowski. Pod słupem żołnierze zakopali butelkę z dokumentem, w którym napisali:
„Oddział Wojska Polskiego pomagając Armii Czerwonej w rozgromieniu wroga hitlerowskich Niemiec walczył za Polskę niepodległą i demokratyczną. Na brzegu Odry zginęli niżej wymienieni podoficerowie: sierż. Majchrzak Mieczysław, plut. Fijałkowski Mieczysław, kpr. Wydrzyński Adolf, st. saper Chemus Stanisław, st. saper Woźniak Władysław, st. saper Habrych Zygmunt, szeregowcy: Pietrzyk Feliks, Rumyński Władysław, Dorożko Jan, Kolęda Stanisław. Zginęli na polu chwały. Cześć ich pamięci. 30 żołnierzy zostało rannych”.
Pod dokumentem podpisali się żołnierze – prawie 70 osób. Treść tego swoistego aktu erekcyjnego jest znana, bowiem butelkę odnaleziono w 1947 r. i przekazano do muzeum Wojska Polskiego. A graniczny słup, widoczny z daleka, niebawem zniszczyła niemiecka artyleria.
Tradycje 6 batalionu przez wiele lat kultywował głogowski 6 pułk pontonowy i kolejne po nim oddziały saperów miejscowego garnizonu z dzisiejszym 4 batalionem inżynieryjnym, który stawia mosty na dotkniętej w 2024 roku powodzią Opolszczyźnie. Warto pamiętać o tym zdarzeniu i polskich budowniczych żołnierskich mostów.

Akt dokumentujący osadzenie słupa granicznego. (Kopia ze zbiorów I. Dominiaka)
2020, 19.02., w sali głogowskiego Centrum Kultury (dawny MOK) odbyła się otwarta prezentacja książki „Mieszkam koło szpitala. Wspomnienia głogowian”.
Uczestnicy w ciągu dwóch godzin przenieśli się w minione lata spędzone na uliczkach w okolicy szpitala. W holu Centrum, między stoiskami sprzedaży, przy których ustawiły się kolejki, umieszczono plansze ze zdjęciami sprzed półwiecza (autor wystawy Antoni Bok). Gwar z kuluarów przeniósł się na wypełnioną salę widowiskową, gdzie kartkowano książki i wymieniano się pierwszymi uwagami. Przygasło światło, zaciekawieni widzowie usłyszeli: – „niezapisane wspomnienia więdną, jak nieuprawiany ogród”, kobiecy, dźwięczny głos przypomniał, że to motto poetki Julii Hartwig, i dalej nam mówił: wiersz „Dom” – myśli z Połanieckiej:
przechodzisz koło niego i myślisz
daj mi swoje ciepło
a on stoi wpatrzony w ulice
z wyszczerzonymi zębami okien
i podniesionym nosem kominem (…).
Po przebrzmiałych oklaskach witający zebranych prezes TZG Zbigniew Mazurek przedstawił mówiącą swój wiersz Alinę Kruk, kiedyś mieszkankę ul. Połanieckiej. Atmosferę wspomnień rozpoczął pokaz zdjęć z naszych ulic przygotowany przez Marcina Kuchnickiego. Na ich tle przesuwali się bohaterowie tego dnia. Według scenariusza, piszącego te słowa, zapraszał on na scenę autorów wspomnień, którzy otrzymali z rąk prezesów TZG egzemplarze książki. Ale po kolei: Antoni Bok mówił o przedwojennym modernistycznym osiedlu przy ul Połanieckiej, Ula Maciejewska o ul. Długosza i Morcinka oraz ich przedwojennych korzeniach. Autor Wehikułu czasu zasygnalizował genezę nazwy ul. 10 Maja, pochodzenie ul. Kadłubka i Szymanowskiego. Znany głogowski regionalista Ireneusz Dominiak zaintrygował wszystkich przeszłością szpitala i wojennymi stanowiskami bojowymi między ul. Polną a Paulinowem. Po dwoje z autorów przy prezentacji ulicy było zaproszonych do zaimprowizowanej na scenie Kawiarenki „Ulice Wspomnień”. Michał Cimek mówił o swoim dzieciństwie na ul. Połanieckiej zaraz po wojnie. Z kolei Bartek Adamczak o kilkunastu latach dorosłego tam życia. Natomiast mieszkańcy ul. Długosza opowiedzieli – Tadeusz Nowak o pożytkach z komunijnego aparatu w latach siedemdziesiątych XX wieku. Dzięki temu też i książka jest bogato ilustrowana. Zdjęciami też wyposażył redaktorów Stanisław Królak, syn Adama Królaka. Rozmówca jest znanym sportowcem unikalnej dyscypliny, jaką jest sportowe wędkarstwo rzutowe, wielokrotnym mistrzem świata. I w tym momencie młodszy rozmówca, Tadeusz z uśmiechem stwierdził – „wreszcie spotkałem tego gościa, który nam dzieciakom czasami zajmował boisko SP nr 6, rzucając wędką ciężarek do tarczy”. Mieszkaniec ul. 10 Maja, Romek Hryniewicz z domu tuż przy szpitalu wspominał, jakie ten zrujnowany wówczas kompleks stwarzał możliwości zabawy dla dzieci. Bogusia Slifierz jest inicjatorką „Imienin ulicy” – imprezy integracyjnej odbywającej się 10 Maja dla mieszkańców i przyjaciół ulicy 10 Maja. I na koniec zasiedli w fotelach dr Leopold Góral z ul. Gomółki i Dorota Mąkosa, mieszkanka ul. Polnej. Przypomniała, jak wielką atrakcją była zimą jazda na łyżwach ulicami Legnicką i Obrońców Pokoju w pobliże obecnego Hotelu „Qubus”. Doktor mieszkający w domu wybudowanym na fundamentach komendanta niemieckiego lazaretu opowiedział o swojej pasji od lat – o hodowli pszczół i pozyskiwaniu miodu.
A potem ponoć trwały blisko i daleko rozmowy, i płynęły wspomnienia. Mój telefon i komputer zarejestrowały takie zapisy, jak np. – „Dziękuję za wspaniałą pamiątkę”, „Dziękuję za przyjęcie mnie do grona autorów, za książkę i miły wieczór”. Czy wreszcie i taki wpis – „Wspaniała atmosfera, wzruszające wspomnienia i spotkania po latach. Książka jest napisana „żywym” językiem, od pierwszych stron zaprasza do wgłębienia się w historię ludzi i miasta”.
A goście przybyli z bliska i z daleka. Z Głogowa, Zielonej Góry, Wolsztyna, Wrocławia, Warszawy czy Lublina.
PS. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że to spotkanie odbywa się tuż przed wybuchem epidemii koronawirusa. Kilka tygodni później nieopodal w woj. lubuskim zanotowano pierwsze zarażenie. Na długi czas opustoszały sale takie, jak ta w MOK. To już pięć lat.
W wypełnionej Sali Centrum Kultury jeszcze zanim się zaczęło…