Wehikuł czasu   lipiec 2025 (rok 17/197)

Tradycyjnie pod Pomnikiem Jana z Głogowa przy Alei Wolności, 24 czerwca 2025 r. o godz. 17.00 odbyły się XVI „Imieniny Jana z Głogowa”.

Posadzone zostały tradycyjnie już „Drzewka Pamięci” na terenach zielonych w Parku Saperów i na Ostrowie Tumskim. Przed Kolegiatą w roku Jubileuszu 1000-lecia koronacji króla Bolesława Chrobrego posadzono dąb szypułkowy. Natomiast w Parku Saperów dwa klony pospolite. W roku Jubileuszu 80-lecia działalności TZG i 40-lecia Chóru „Beati Cantores” wkopali je regionaliści i chórzyści.

Prezes i członkowie TZG przy klonie pospolitym wsadzonym na pamiątkę XVI Imienin Jana. (Fot. TZG)  

615 lat temu odbyła się bitwa pod Grunwaldem. W mijającym roku szkolnym wielki mural poświęcony wydarzeniu ozdobił szkolny korytarz w I LO. Pomysłodawczynią i autorką jest uczennica Kornelia Kierepka. Niżej piszemy o Ślązakach pod Grunwaldem.

Autorka i jej dzieło (Fot. B. Bugała – dzięki uprzejmości: Głogów Nasze Miasto)

Jak co roku – Nie możemy zapomnieć – o Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Ludobójstwa… 11 lipca 1943 r. wypadł w niedzielę. Dla 99 wsi Wołynia, w których żyli Polacy, ta niedziela była „krwawa”. Te wsie zaatakowały oddziały UPA. W całym lipcu 1943 r. celem napadów stało się 520 wsi i osad, zamordowanych zostało około 10-11 tysięcy Polaków.

Wehikuł przypominał już i w dalszym ciągu poleca książkę wspomnieniową Honorowego Obywatela Głogowa p. Antoniego Przybysza – „Wspomnienia z umęczonego Wołynia: 1939-1943” (Wrocław 2000).

Pomnik przy ul. Świerkowej

Tradycyjnie, jak początek wakacji to Lato w Twierdzy. Już po raz XVIII. Wehikuł kibicuje przedsięwzięciu od początku. Przypominamy, że przedsięwzięcia: „Lato i Zima w Twierdzy” zostały Laureatem I Głogowskiej Nagrody Historycznej „Złoty Bilet Wehikulu czasu”, która została wręczona 25.4.2013 roku.

Kolejny miesiąc pogodowych anomalii. W czerwcu przyszedł czas wichur. W czwartek, 26.06., około godz. 21.00 wiatr łamał gałęzie drzew. Na osiedlu przy ul. Folwarcznej runęło kilkanaście drzew. Przy Al. Wolności drzewa spadły na samochody. Kilka dni wcześniej wiatr wyrwał drzewa przy pomniku Wybickiego. Strażacy mają pełne ręce roboty.

Ofiara wichury przy ul. Bolesława Śmiałego (Fot. Paulina Naramska – dzięki uprzejmości: Głogów Nasze Miasto)

Zapraszamy do lektury. Z racji wakacyjnej pory, niektóre notki mają też kanikułowy, lekki charakter. Wśród notek znajdują się dwie nadesłane przez czytelników. Zapraszam do dzielenia się z Wehikułem nabytą wiedzą i innych miłośników przeszłości.

Z lektur Wehikułu (149)

Gastronomia, jako praca naukowa? Z pełnym warsztatem obsługi źródeł historycznych? Z takimi pytaniami siadamy do lektury

Romuald Łuczyński, Gastronomiaw Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym w latach 1945–1981, Legnica 2024

Oficjalny opis książki jest zachęcający:

Przedmiotem publikacji jest funkcjonowanie zakładów gastronomicznych na terenie Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego po drugiej wojnie światowej, a więc problematyka, która nie należy do często podejmowanej. Książka powstała w oparciu o źródła archiwalne (Archiwum Państwowe we Wrocławiu i jego Oddział w Legnicy, Archiwum Akt Nowych w Warszawie) oraz informacje, notatki i artykuły prasowe, zawarte zarówno w prasie regionalnej („Wiadomości Legnickie”, mutacje „Gazety Robotniczej” i „Słowa Polskiego”), jak i fachowej („Przegląd Gastronomiczny”, „Przemysł Gastronomiczny”, „Żywienie Zbiorowe”). Rozdziały książki traktują o funkcjonowaniu gastronomii w Legnicy, jako głównego miasta LGOM, a także w pozostałych miastach powiatowych na tym terenie: Głogowa, Lubina i Polkowic. Osobno potraktowano małe miasteczka, gastronomię wiejską, kolejową, a także gastronomię zamkniętą, w tym przypadku funkcjonującą w zakładach przemysłowych”.

I zgodnie z zapowiedziami tak było w trakcie postępującej lektury. Ale jak apetyt rósł w miarę jedzenia (nomen omen), tak ciekawość nie do końca została zaspokojona.

Nas oczywiście zainteresowały opowieści o Głogowie. Nie za wiele się tam ich znalazło. A można było na przykład umieścić opinię legniczanina Tadeusza Gumińskiego o obiedzie w głogowskiej „Kameralnej” – a jest w „Dzienniku” znajdującym się w Bibliotece, która nosi jego imię. Autor gościł na otwarciu Muzeum w 1967 r. i zapisał tak: „gospodarze powiedli nas na obiad do restauracji ‹‹Kameralnej››. Podano podłą zupę i kawałek mięsa z ogórkiem kiszonym i ziemniakami”.

Co to była ostryga po głogowsku w restauracji „Odra”, to już nie każdy wie. Nam opowiadano, że w jednym kieliszku było żółtko opatrzone stosownymi przyprawami, w drugim 50 gram przeźroczystego trunku. Znamy mistrza, który przyjmował czasami i 10 takich „owoców morza”.

O ekscesach w barach „Ekspress” i „Hutnik” krążą legendy. Tradycyjna, polska kuchnia była wizytówką Baru Stańczyk. Swoje wspomnienia mają też klienci restauracji dworcowej na dużej węzłowej stacji PKP. W restauracji w Zamku działał z sukcesami przez kilka lat kabaret. Natomiast placówek „Mokka” czy „Marzanna”, wymienionych przez autora, w Głogowie chyba nie było?

Zdjęcie na stronie 271 podpisane jest, że to stołówka w Lubuskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego. Ale tekstu do ilustracji nie ma. Gastronomia Huty Miedzi wspomniana zdawkowo.  

Dobrze, że książka się ukazała i trafia na półkę.

Pocztówka ze Śląska (30)

Wraz z kolejnymi sudeckimi kryminałami i licznymi wypowiedziami ich autora – Sławka Gortycha, wzrasta zainteresowanie dawnym domem niemieckiego pisarza noblisty Gerharta Hauptmanna. Znajdujacy się na przełomie XIX i XX wieku u szczytu twórczej formy pisarz zamieszkał w 1901 roku w Jagniątkowie (Agnetendorf), na przedmieściach Jeleniej Góry, w nowo wzniesionym domu. Na jego zamówienie zaprojektował obiekt znany berliński architekt Hans Grisebach. Literat żył tu blisko pół wieku i zmarł 6 czerwca 1946 r., tuż przed wysiedleniem.

W pieczołowicie odrestaurowanej i pięknie utrzymanej willi mieści się obecnie oddział jeleniogórskiego Muzeum Miejskiego. Odbywa się wiele ciekawych imprez. Oczywiście dom można zwiedzać.

Polecamy !

Jelenia Góra–Jagniątków, dom G. Hauptmanna w 2014 roku (Fot. W. Maciuszczak)

1260, 22.07, książę Konrad gości w Głogowie swoich braci: Henryka wrocławskiego, Bolesława Rogatkę i Władysława, który niedługo zostanie biskupem salzburskim. Do Głogowa przybyła również ich matka, księżna – wdowa Anna i biskup Tomasz I. Tematem zjazdu rodzinnego jest próba zakończenia konfliktu z kościołem wrocławskim. Kilka lat wcześniej Bolesław Rogatka więził i postponował biskupa Tomasza. Była to brutalna konsekwencja sporu władzy świeckiej z duchowną już od czasu Henryka Brodatego o immunitet dla dóbr kościelnych. W czasie spotkania, niezależnie od osobistych relacji każdego z braci z Bolesławem, zdecydowali się solidarnie wypłacić biskupowi Tomaszowi I odszkodowanie za doznane cierpienia. Koniec konfliktu nastąpił rok później, kiedy książę legnicki Rogatka potwierdził wszelkie prawa i przywileje ekonomiczne i sądownicze Kościoła. 

Fundamenty kościółka św. Piotra i Pawła eksponowane jeszcze w 2005 r. po eksploracji doc. dr arch. Tadeusza Kozaczewskiego – świadkowie historii. Dziś w tym miejscu pomnik – Biblioteka Pielgrzyma.

1410., 15.07, Z Ziemi Głogowskiej i Śląska pod Grunwald wyruszyli rycerze,

w tym dniu, wśród wielu barw wojennych, na polu bitwy pod Grunwaldem, czy jak chcą Niemcy – Tannenbergiem – powiewała także złota flaga ze śląskim orłem. Jednak większość książąt śląskich w tej wojnie pozostała neutralna. Oddajmy głos Długoszowi:

„Chorągiew Konrada Białego, księcia oleśnickiego ze Śląska, którą osobiście prowadził sam książę Konrad z ludzi własnych; pod nią służyli rycerze jego właśnie z księstwa wrocławskiego i Śląska. I sam książę Konrad został pojmany i pozbawiony zarówno chorągwi, jak całej swej fortuny, ale wypuszczony został na wolność z łaskawości Władysława króla polskiego. Trzeba zaś wiedzieć, że ze wszystkich książąt śląskich czy też polskich nikt prócz tego Konrada oleśnickiego i Kazimierza, księcia słupskiego, czyli szczecińskiego nie przeszedł na stronę mistrza i Zakonu krzyżackiego z wieczną ich hańbą i wstydem, iż własną mowę i własną ojczyznę, wspierając wrogów chcieli rozszarpać i zniszczyć. Obu jednak oraz ich pojmanym rycerzom król Władysław przebaczył”
Jak więc widzimy, kronikarz dał upust swojemu patriotyzmowi i emocjonalnymi zdaniami spostponował tych rodaków, którzy stanęli po drugiej stronie pola bitwy. Sytuacja, jak zwykle, była bardzo złożona.

Młody (według różnych przypuszczeń miał 19-20 lat) książę Konrad Biały w trakcie wybuchu wojny pobierał wojenne nauki w Malborku. Obrońcy przytaczają wypowiedź młodego rycerza, „że honor nie pozwala mu opuścić Wielkiego Mistrza skoro wojna zastała go w Malborku”. Jego ojciec starał się utrzymywać przyjazne stosunki z Polską. Już po wybuchu wojny polsko-krzyżackiej w 1409 r. oddał się służbie dyplomatycznej. Wraz z najstarszym synem, Konradem IV, mediował w imieniu króla czeskiego Wacława IV u Władysława Jagiełły. Skutkiem tych działań było m.in. zawieszenie broni w okresie od 8 października 1409 do 24 czerwca 1410 r.

Chorągiew Ślązaków pod Grunwaldem należała do jednych z największych spośród zaciężnych po stronie Zakonu. Według księgi żołdu (Soldbuch), na początku lipca 1410 r. Krzyżacy opłacali 5751 rycerzy, z których 3712 wzięło udział w bitwie.

Wśród nich znalazło się 229 Ślązaków i Łużyczan w chorągwi Konrada Białego. Zachowała się imienna lista rycerzy ze stu rodów śląskich i kilku łużyckich. Opublikował ją w 1880 roku na podstawie zachowanego spisu wypłacanego żołdu (Soldbuch), XIX-wieczny badacz i archiwista dr Paul Pfotenhauer.

Wśród rycerstwa znaleźli się też członkowie rycerskich rodów z księstwa głogowskiego. Wsród nich m.in. Kasper i Hannus (Jan) Niebelschuetz (Nebelschicz), Hannus Czambor (Tschammer), Wolff, Jorge, Kasper, Koncze, Heczkel, Franczke i Nickel Zedlitz (Czedelicz). Dowódcą oddziału był jeden z trzech Kotwiczów (Kottwitz) – Nickel, który w roku 1414 został starostą szprotawskim. Starostą kożuchowskim w 1420 został z kolei jeden z trzech Rotenburgów (Nickel, Hannus i Friedrich). Konrad Nimptsch służył Zakonowi w latach 1410-1428, otrzymał liczne nadania na Śląsku, tytuł barona.
Po stronie Władysława Jagiełły zaciężni rycerze służyli w chorągwi św. Jerzego pod dowództwem m.in. Ślązaka Zbysławka z Dobrej Wody i w chorągwi wieluńskiej, która w ten sposób uzupełniła swój stan. W chorągwiach Gniewosza z Dalewic i Janczyka z Jicina, którzy wiedli chorągwie najemników, też mieli się znajdować Ślązacy.

Od 1409 r. na służbie w Zakonie Krzyżackim przebywał również puszkarz (mistrz artyleryjski), Steynkeller z Głogowa.

Chorągiew Konrada VII z 1410 r. według „Banderia Prutenorum” Jana Długosza. Chorążym był Jan von Mutschelnitz, w 1408 r. dworzanin księcia Konrada III (ojca Konrada Białego).

1680, 23.07, Jeszcze o epidemii na ziemi głogowskiej.

Starosta (Landeshauptmann) głogowski Bernhard von Herberstein wydał Instrukcję (Kurtzer Bericht oder Extract, wie sich in dem königl. Erb-Fürstenthumb) „Krótki raport lub wyciąg, jak w królewskim, dziedzicznym księstwie postępować z zarazą”.

W końcu miesiąca czerwca zaatakowała ziemię głogowską dżuma. Na szczęście w tym roku zaraza obeszła się z księstwem dość łagodnie. Największa zachorowalność wystąpiła w Polkowicach. W ramach obrony, wszystkich mieszkańców z objawami zostawiono w mieście, a zdrowych przeniesiono do Suchej Górnej. Kościół Parafialny świętego Michała Archanioła w miasteczku posiada cenny obraz „Dżuma w Polkowicach”, upamiętniający tę epidemię. Właśnie w lipcu tego roku (dokładnie to 4.07.) burmistrz i rajcowie miejscy obrali św. Sebastiana za swojego patrona i prosili go o obronę. Na dżumę zmarło wtedy 212 osób, a wszyscy uratowani w dniu św. Sebastiana 20.01.1681 r. ponowili ślubowanie i od tamtej chwili św. Sebastian jest patronem Polkowic.

Starosta, jak napisaliśmy wyżej, przygotował dokument mający wskazywać i nakazywać działania na rzecz obrony przed zakażeniem i rozprzestrzenianiem się choroby. W instrukcji założono, jak się zachować przed, w trakcie i po pandemii na obszarze księstwa głogowskiego. W 106 punktach jest wszystko bardzo starannie rozpisane łącznie z zasadami izolacji, aprowizacji, pochówków itd. Lektura dokumentu nasuwa wniosek, że stosowano sposoby, które są aktualne i dziś.

Instrukcja, jak postępować z epidemią z 1680 r.

1782, 20.07., Glogau było miejscem zesłania nie tylko oficerów i polityków.

Tego dnia zakończył w Głogowie burzliwe życie ksiądz i teolog Jean-Martin de Prades (ur. 1720), zwany opatem. Ten kontrowersyjny teolog pochodził ze starego rodu szlachty francuskiej. Już na początku swojej drogi duchownej dzięki poglądom odbiegającym od uznanych dogmatów teologicznych, zyskał rozgłos i etykietę kontrowersyjnego duchownego. Prawdziwym skandalem zakończyła się prezentacja poglądów w pracy doktorskiej. Postawił tam wiele tez będących w opozycji do stanowiska uniwersytetu paryskiego, którego był uczniem. Między innymi miał de Prades wątpliwości co do chronologii wydarzeń w Księdze Mojżesza. Publicznie pochwalił publikacje Denisa Diderota.

W listopadzie roku 1751 uniwersytecka komisja zakwestionowała tezy rozprawy. Przeciwko obrazoburcy wystąpili liczni dostojnicy kościoła. W następnym roku jego tezy potępił papież Benedykt XIV, a dzieło wpisano na listę ksiąg zakazanych i na polecenie arcybiskupa Paryża publicznie spalono.

         Uciekł w zagrożeniu życia do Holandii. Dzięki Wolterowi trafił w otoczenie króla pruskiego, Fryderyka II. Tu został prywatnym sekretarzem króla. Celem zwiększenia uposażenia otrzymał na wniosek protektora kanonie w Głogowie i Opolu. Zrezygnował z głoszenia dotychczasowych poglądów i dzięki temu został mianowany przez biskupa wrocławskiego archidiakonem głogowskim. Wojna siedmioletnia (tzw. III wojna śląska, 1756 – 1763) wniosła nowe akcenty w życiu głogowskiego dostojnika. Został oskarżony o zdradę stanu przez szpiegostwo na rzecz Francji. Wściekły Fryderyk II kazał go umieścić w silnie bronionej twierdzy magdeburskiej. Tam też miał z upodobaniem oddawać się wraz ze współwięźniami grom karcianym, w których uzyskał ponoć 30 000 liwrów. Pieniądze te przeznaczył na uciechy życia doczesnego. Po zakończeniu wojny został skierowany z powrotem do Głogowa, gdzie zamieszkał najprawdopodobniej w kanonii przy kolegiacie. Nie piastował już wcześniejszych godności. W mieście skłócił się z gronem duchownych, a szczególnie miał intrygować wokół proboszcza kościoła św. Mikołaja, również Francuza, Andreasa de Francheville. Zmarł w mieście nad Odrą na skutek choroby psychicznej. Ten ostatni, kilka lat później, w 1788 roku opisał życiową drogę tej nieprzeciętnej postaci.

Jean-Martin de Prades. (Wiki)

1870., 18.07., Kolejna wojna i koleją na wojnę. Wraz ze zmobilizowaniem oddziałów garnizonu, opustoszały stanowiska w kierownictwie twierdzy, oficerowie bowiem otrzymali wojenne przydziały. Dowódcą garnizonowej obsady twierdzy (Landwehrbesatzungsregiments in Glogau) oraz dowódcą mieszanego pułku landwery nr 7 i 47 (des kombinierten Landwehrregiments nr 7 und 47) został więc pułkownik (Oberst) August Friedrich von Tschudi. Dotychczas był członkiem dyrekcji berlińskiej Akademii Wojennej (Kriegsakademie) i komisji ds. Studiów w Szkołach Wojennych. Nie został powołany do służby frontowej z powodów zdrowotnych. Został więc skierowany do prowincjonalnej twierdzy. Funkcję tę pełnił czasowo do 25 marca 1871 roku, kiedy powrócił na wcześniej zajmowane stanowiska w szkolnictwie wojskowym.

Stary Dworzec w Głogowie obserwował i obsługiwał setki pociągów wojskowych od 1870 roku wywożących żołnierzy na fronty kolejnych wojen we wszystkich kierunkach. Do dziś pozostały po nim ślady pomiędzy drugim a trzecim peronem. I zamurowane przejście podziemne do miasta i Hotelu.

1880, lipiec, tu ciekawostka, świeżo  nabyta z „Schlesische Provinzialblätter” (rocznik 32/7). Anonimowy autor (taki zwyczaj, że podpisywany jest xx), pisząc o Głogowie  spory artykuł, głównie  o teatrze, zamieszcza sporo ciekawych uwag o mieście.

Co najbardziej uderza przybysza? Kto by zgadł? Otóż rury z płynącą z wodą (z Paulinowa, Brzostowa i Ruszowic) i pojemniki na nią:

„Przy każdym pożarze ma się jej nadmiar”. Ponadto chwali czystość na ulicach. Po niedawnym zarządzeniu Kamery, posiada się tu 6 wozów do zbierania odpadów, które dwa razy w tygodniu  objeżdżają miasto (liczące wówczas 10 tys. ludzi). Notkę nadesłał Antoni Bok.

1925., lipiec,  z kolei w „Liegnitzer Tageblatt”, (nr 174 z 28 VII 1925) – ciekawostkę znalazła i nadesłała Maria Kubasik z Legnicy.

Otóż Państwowy Zarząd Inżynierii na Odrze (Oderstrombauverwaltung) we Wrocławiu przedstawił koncepcję relokacji (przeniesienia) Odry żeglownej w pobliżu Głogowa do odnogi Odry, zamkniętej dla żeglugi, tak zwanej „Starej Odry” („Alte Oder”), o długości do 4 kilometrów. „Stara Odra” została zamknięta przez Fryderyka Wielkiego w latach 1770-1776.

Zarząd Inżynierii na Odrze popierał plan pogłębienia obecnej „Starej Odry”, umocnienia brzegów i zapewnienia, że niebezpieczeństwo zamulenia zostanie wyeliminowane za pomocą odpowiednich ostróg i budowli rzecznych, podczas gdy Odra żeglowna ma być rozwijana jako duży basen portowy do przeładunku i obiektów przemysłowych, wymagał bardzo poważnych zmian w przyległym obszarze. Autorzy koncepcji zwrócili szczególną uwagę na konieczność budowy nowego mostu nad „Starą Odrą”.

„Obecnie walący się most i tak musiałby zostać odnowiony, prowadzi do tak zwanego ‹‹przyczółka mostowego››, silnej fortyfikacji z koszarami, która dawniej służyła do ochrony mostu w przypadku ataków wojskowych. Obecnie przyczółek całkowicie stracił swoją strategiczną wartość, ponieważ fortyfikacje w pobliżu Głogowa i tak musiały zostać usunięte z powodu traktatu wersalskiego.

Stary, drewniany most przez odnogę Odry. Naprzeciwko, nieistniejący już ceglany fort wzniesiony dla obrony przeprawy, będący również koszarami. Rozebrany, dziś tu są działki i rozjazd na Sławę i Leszno

1956, 9.07, Wakacyjne opowieści. Prawda – nieprawda. Wierzyć – nie wierzyć. Poczytać warto.

Tego dnia przesłuchany został przez oficerów głogowskiej bezpieki głogowianin, który oświadczył, że spędził trochę czasu w chodnikach kontrminowych i kazamatach – podziemiach mających swój początek w fosie.

Każdy interesujący się historią Głogowa słyszał opowieści o podziemnych korytarzach pod Odrą, połączeniach z autostradą k/Bolesławca. Wielu ze słuchaczy machało ręką na te słowa. Okazało się, że nie wszyscy.

Nasz „bohater-krasomówca” musiał się komuś „życzliwemu” wygadać, bo ten doniósł do miejscowego Urzędu Bezpieczeństwa. Został tam przesłuchany. I na tyle przekonał swoich rozmówców, że Ci po uzyskaniu stosownych zgód zwierzchników, zwrócili się do głogowskich saperów z prośbą o pomoc w „przepenetrowaniu”. Przypomnijmy, że to były ostatnie dni pobytu w Głogowie dwóch batalionów saperskich – (nr 55 i 36). Nie znamy odpowiedzi, jakiej udzielili żołnierze porucznika Michalaka. I czy zrealizowali to zlecenie. Wsłuchajmy się w tę opowieść [Wehikuł opuścił imię i nazwisko „podróżnika”]:

() oświadczam, że kiedy pracowałem w Elektrowni Głogów w charakterze palacza, to w miesiącu styczniu 1956 r. zostałem przez Szpital Powiatowy skierowany na badania do Poznania. Po zbadaniu w Poznaniu, jadąc pociągiem do domu w tym samym przedziale, gdzie ja siedziałem, było dwóch osobników w starszym wieku, którzy rozmawiali po niemiecku. Ja natomiast rozumiejąc język niemiecki z okresu okupacji zainteresowałem się ich rozmową, kiedy weszli na temat Głogowa i tuneli podziemnych, w których mają się znajdować wielkie bogactwa.

Kiedy prowadzili ten temat, to ten starszy gość oświadczył, że jeszcze w życiu swym chciałby się dostać do tych bogactw. Następnie starszy gość wyjął kawałek papieru czystego i zaczął rysować plan tuneli, którymi można dojść do wspomnianych bogactw. Ja, siedząc naprzeciw dwóch n/n osobników, przyglądałem się planom rysowanym. Gość starszy, który rysował ten tunel, oświadczył, że kiedy dojdzie się do autostrady, to są tam jeszcze gniazda karabinów maszynowych, które uwidaczniał na tym planie. Pamiętam, że osobnicy ci przyjechali do Głogowa i ja nie zwracając większej wagi na nich udałem się do domu. Ja, pracując nadal w tym czasie w Elektrowni Głogów, zdecydowałem się w miesiącu lutym 1956 r. zbadać faktycznie te tunele, oraz upewnić się, czy jest tam ta broń. Pamiętam było to w sobotę w lutym, daty nie pamiętam, kiedy o godz. 14 kończyłem pracę, to udałem się do wejścia tunelu koło kaplicy w Głogowie i około godziny 14,30 rozpocząłem wędrówkę po tych tunelach. Idąc tunelem, to nic specjalnego nie zauważyłem, następnie po ujściu około 30 m, musiałem przebywać drogę w pozycji pochyłej, którą przebywałem około 300 m, po przejściu tej drogi spotkałem całkiem wąski tunel, którego przebycie było  możliwe tylko w pozycji leżącej. Czołgając się, ten odcinek tunelu jest najdłuższy, bo około 400 m i tam na połowie drogi napotkałem trupa całkowicie w rozkładzie, po przebyciu tunelu w pozycji czołgania wyszedłem na wielki tunel szerokości około 8 m, w dobrym stanie wykładany kaflami koloru dębowego. Na prawej stronie, jak zaznaczono na planie, napotkałem 7 gniazd karabinów maszynowych, gdzie ich widoczność jest dobra, dlatego, że widać lufy. Widząc, że nic specjalnego nie ma, udałem się tą samą drogą z powrotem i wyszedłem w niedzielę około godziny 20,00. Nadmieniam, że zabrałem ze sobą żywność, nikomu nic nie mówiąc, że tam poszedłem (…). Wyrażam zgodę na pokazanie tuneli prowadzących do autostrady organom Bezpieczeństwa Publicznego w Głogowie”.

Chodniki kontrminowe (Fot. ze zbiorów R. Rokaszewicza)

1961, 2.07, w Brennie k/Wolsztyna, nad jeziorem Białym zlokalizowany został kolejny obóz głogowskiego hufca Związku Harcerstwa Polskiego. Wzięło w nim udział 196 harcerzy z drużyn głogowskich szkół średnich – LO i ZSZ oraz szkół podstawowych z Głogowa, Grębocic, Gaworzyc, Nielubi, Serbów, Przedmościa, Nosocic, Kotli i Radwanic.

Komendantem był hufcowy, hm Piotr Kotapski, kwatermistrzem Ireneusz Grześkowiak, oboźnym Andrzej Zawicki.

Harcerze na obozie przebywali do 23 lipca, przeżywając w trakcie pobytu wiele przygód i zdobywając nowe doświadczenia.

Ilustracja nr 14; Podpis: Zastępy na apelu porannym w Brennie (Z Kroniki Hufca ZHP prowadzonej przez Piotra Kotapskiego)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.