XX Powszechny Zjazd Historyków Polskich obradujący w Lublinie we wrześniu obszedł nas szczególnie. Był naukowym ukoronowaniem obchodów 450 rocznicy Unii Lubelskiej. Dotyczył spraw profesjonalistów, ale i hobbystów, miłośników i badaczy przeszłości.
Prof. dr hab. Jan Pomorski, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego XX PZHP w wykładzie inauguracyjnym zapytał fundamentalnie:
„Po co środowisku polskich historyków potrzebne są jeszcze zjazdy powszechne? W dobie wszechwładnej w Polsce XXI wieku „punktozy” i „grantozy”, gdzie każda aktywność zawodowa musi przekładać się na ilość zdobytych punktów i pozyskanych środków finansowych na badania, to pytanie słychać coraz częściej i głośniej. Zawarty jest w nim, jak sądzę, autentyczny niepokój o przyszłość tak samych zjazdów, jak i celowość podtrzymywania ich dotychczasowego formatu”.
A później jeszcze dosadniej i dobitniej. Warto poznać ten mądry tekst: http://xxpzhp.umcs.lublin.pl/
Lubelskie Centrum Konferencyjne było główną siedzibą XX Zajzdu, w Centrum Spotkania Kultur odbywały się m.in. Targi Książki Historycznej – na Placu Teatralnym
W konferencyjnych salach trwały dyskusje i wykłady. Historyków odwiedził Prezydent RP. Tętniły też życiem reprezentacyjne obiekty, o których wyżej. A w innych miejscach Lublina? Prof. Norman Davies prezentował w Teatrze Starym swoją nową książkę. Była historyczna kolacja i 3 dania z czasów renesansu. Receptury opracował prof. Jarosław Dumanowski z UMK, a przygotował maestro Jean Bos. Było zwiedzanie kaplicy św. Trójcy na Zamku. Książki stare i nowe prezentowane były na Targach Książki Historycznej. A obozy na błoniach przy „Arena Lublin” rozbili rekonstruktorzy. W ostatnim dniu Zjazdu dali na Arenie wielkie widowisko – „Bogowie wojny”. Była to barwna dwugodzinna opowieść o korzeniach Europy.
Wehikuł był w niektórych miejscach wydarzeń XX Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich.
Przypominamy 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej. Z albumu pamiątkowego Franciszka Smorczewskiego, żołnierza Września, jeńca wojennego i głogowianina od 1945 roku wybraliśmy zdjęcie, które prezentujemy przy notce. Natomiast tu pokazujemy okładkę tej rodzinnej pamiątki.
Okładka albumu zdjęć z pobytu w niewoli
Wszelkie pytania i uwagi prosimy kierować na adres: wehikulczasuglogow@interia.pl
Lektury Wehikułu
Wraz z początkiem roku akademickiego, lektura szczególna, nie tyle zresztą lektura, bo to jest katalog przeznaczony do biblioteki podręcznej badacza i miłośnika przeszłości śląskich ziem. Zdaniem autorytetów jest to pomnikowe dzieło o pieczęciach rycerstwa śląskiego.
Marek L. Wójcik, Pieczęcie rycerstwa śląskiego w dobie przedhusyckiej, Kraków – Wrocław 2018.
Na Targach Książki Historycznej w Lublinie, na ladzie, pojawiła się i znikła publikacja niezwykła. Te dwa monumentalne tomy były nowością. Mimo daty wydania, ukazały się całkiem niedawno.
Praca zachwyca i poziomem edytorskim oraz zawartością. Na 1019 stronach znajdujemy 933 barwne ilustracje pieczęci z opisami „od lakonicznych po całkiem obszerne, stanowią nie lada gratkę dla tych, którzy interesują się nie tylko pieczęciami, ale i heraldyką średniowieczną rycerstwa śląskiego. Indeks imion i nazw geograficznych zawartych w książce Marka L. Wójcika jest kolejnym przyczynkiem do zastanowienia się nad splątanymi dziejami tych ziem”.
Zebrane wszystkie, jak podkreśla autor, pieczęcie uszeregowano według rodzin, tym samym ten katalog staje się herbarzem rycerstwa śląskiego i opisem tego stanu. Autor zwraca uwagę na przenikanie w szeregi rycerstwa mieszczan i majętniejszych chłopów czy obejmowania przez rycerzy urzędów sołtysa i wójta. Tak było w przypadku Henryka von Quilitz, sołtysa w podgłogowskich Kwielicach (1384-1388).
I na zakończenie krótka, lapidarna opinia znanego nam prof. dr. hab. Mateusza Golińskiego – „Katalog […] jest wielkim osiągnięciem naukowym i zarazem dziełem pomnikowym, które dla kolejnych pokoleń badaczy stanowić będzie fundamentalny punkt odniesienia w badaniach nad pieczęciami, herbami i rodzinami rycerskimi na Śląsku”.
I wracając do początku roku akademickiego. Opisywany egzemplarz trafi niebawem do biblioteki PWSZ w Głogowie jako dar Wehikułu czasu, więc będzie dostępny.
Tomy omawianego dzieła też na kolejnym rarytasie pozyskanym na Targach.
1670, 25.10., urodził się Karol Ferdynand Schneider (36), proboszcz głogowski w latach 1710 – 1740. Pochodził ze wsi Korzekwice, parafia Reńska Wieś, w pobliżu Nysy. Był synem karczmarza, matka Dorota z d. Neugebauer. Studia teologiczne odbył we Wrocławiu u jezuitów. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1694 roku we wrocławskiej katedrze z rąk biskupa sufragana Jana Brunetti. Przez dłuższy okres był pierwszym wikarym w Głogowie, a od 14 lipca 1710 r. został wyznaczony następcą proboszcza głogowskiej fary, Lehmgrübnera. Wg informacji z wizytacji z r. 1714 r. za jego kadencji odnowiono wnętrze kościoła. Nowo wybudowany wielki ołtarz /1712/ miał obraz Świętej Trójcy, otoczony rzeźbami św. Mikołaja i św. Katarzyny. Powyżej znajdowały się rzeźby św. Sebastiana i św. Rocha. Ponadto odnowiono ławki, okna i drzwi oraz posadzki w kościele. Ilość komunii wielkanocnych wynosiła 2800. Katolików było 4000 obok 2000 innowierców. Zmarł prawie 30 lat później, 7 lipca 1740 roku. Wkrótce nastąpił krach habsburskiego Gross Glogau.
Za m.in. Głogowskim Słownikiem Biograficznym do 1945, Andrzeja i Jerzego Sadowskich. http://www.glogow.pl/tzg/bibioteka_mulimedialna/slownik_biograficzny.pdf
1870, w połowie października do Glogau przybyła część 2 fortecznej kompanii saperów z Pionierbattailon nr 6 z Nysy. Trwa wojna niemiecko-francuska, więc nie dziwią ruchy wojsk. Saperzy z garnizonu – z 5 batalionu przebywają ze swoją dywizją we Francji. A w mieście rozpoczęła się przebudowa umocnień na lewym brzebu Odry. Na wysokim nadodrzańskim nasypie ułożone zostaną tory i przez twierdzę przejadą niebawem pociągi na trasie Wrocław – Zielona Góra. Saperzy więc byli potrzebni.
1914, w październiku, „… gruchnęła nagle wieść, że Niemcy pobici pod Łodzią, rejterują pospiesznie, a Rosjanie nacierają na nich i spychają ich ku granicy, a nawet że już zajęli miasto Ostrów” wspominał Polak, mieszkaniec nieodległego od Głogowa pogranicza. Dorastał i zbliżał się do wieku, w którym mężczyźni w państwie pruskim podlegali poborowi. Takich jak on było wielu. Niemcy postanowili zabezpieczyć przed zagrożeniem swoje „mięso armatnie”. Jak dalej pisze Wawrzek, „…wydali Niemcy rozkaz, żeby młodzież męska od lat 17 gromadziła się bezzwłocznie na dworcach i wsiadała na pociągi ewakuacyjne, zdążające od Gostynia ku Lesznu a potem na Zachód”. Tak autor trafił po raz pierwszy do Głogowa, choć teraz na chwilę. W czasie wojny będzie jeszcze tu dwa razy i zapisze je ciekawie w swoich wspomnieniach. Dla zainteresowanych – Wawrzyniec Skorupka, Moje morgi i katorgi 1914-1967, Poznań 1970.
1929, 19.10. punktualnie o godzinie 11.00 w szkolnej auli nowo wybudowanego gmachu Szkoły im. Pestalozziego rozpoczęła się podniosła uroczystość. W obecności władz miejskich, w tym nadburmistrza dr. Hassego, miano poświęcić budynek szkolny. Budowano go od 1924 r. według projektu architekta i urbanisty miejskiego – Eugena Griesingera. Umieszczono tu ewangelicką, powszechną szkołę dla dziewcząt. W prawym skrzydle budynku była koedukacyjna szkoła dla dzieci wyznania katolickiego w wieku 6 – 10 lat (obojga płci). Umieszczono tu też zakład dla dzieci opóźnionych umysłowo. [więcej informacji w notce Wehikułu z 9/2014 – patrz http://www.tzglogow.ddr.pl/wehikul/ – stara strona]. A po wojnie znalazło tu miejsce przeniesione ze Sławy I Liceum Ogólnokształcące.
Szkoła na przedwojennej widokówce (zbiory SIT)
1939, październik – żołnierz Wojska Polskiego, Stefan Ciemniak, 18 września tego roku dostał się do niewoli. Po wojnie zeznawał przed Komisją Badań Zbrodni Hitlerowskich w Zielonej Górze:
„w październiku zostaliśmy przetransportowani do Głogowa. Wysadzono nas z wagonów i oprowadzono po mieście celem pokazania ludności cywilnej „polskich bandytów”. W czasie tego oprowadzania ludność cywilna rzucała na nas obelgi i kamienie. Następnie dotarliśmy do obozu w Gębicach…”
Autor wspomnień został jeńcem obozu przejściowego w Gębicach (Amtitz) k/ Lubska. Panowały tam trudne warunki socjalne i sanitarne. Po kilku miesiącach jeńcy zostali przeniesieni do Stalagu żagańskiego lub po zrzeczeniu się praw jenieckich trafiali do bauerów w charakterze parobków.
Franciszka Smorczewskiego, Polscy żołnierze w niemieckiej niewoli, w obozie jenieckim na Pomorzu. Z albumu pamiątkowego żołnierza Września.
1945, 5.10, na polach pod Bytomiem Odrzańskim, oddział Armii Czerwonej nie pozwolił osadnikom wykopać przemarzających już ziemniaków (posadzonych jeszcze wiosną przez Niemców). Zrozpaczeni i głodni zwrócili się o pomoc do posterunku MO. Milicjanci też nic nie wskórali. Wydawało się, że skutecznie interweniował Komendant Powiatowy. Skontaktował się z komendantem wojennym majorem Zubkowem. Ten przyjechał na miejsce i postawił swoich na baczność – jak oni mówili „ruki pa szwam” – rozkazał pozwolić miejscowym na wykopki, ale po jego wyjeździe, świadek relacjonował, że Polacy „zostali przegonieni z pola strzałami z broni palnej”.
1945, 11.10, po aresztowaniu komendanta powiatowego milicji (2 października) Jan Bednarzak, przedwojenny prokurator z Siedlec, skierowany do Sądu Okręgowego w Głogowie, aresztowal osobiście Komendanta Powiatowego MO, Władysława Osina-Palko. Ten, osadzony w głogowskim areszcie PUBP,
uciekł. Dotychczasowy zastępca, chorąży Kopeć, sporządził aktualny wykaz posterunków MO w powiecie i ogłosił to w rozkazie dziennym:
- Sława – plut. Hanc Michał,
- Głogów – plut. Caputa Franciszek, zca ds. pol-wych – Marian Główny
- Białobrzezie – st. sierż. Józef Głowacki
- Kotla – kpr. Glapiak Jan
- Noskowice – kpr. Łuczak Franciszek
- Polkowice – plut. Sobczyk Leon, zca ds. pol-wych Stefan Zapadka
- Dębina – Pielach Henryk
- Chwarzyce – kpr. Duliński Józef, zca ds. pol-wych Aleksander Godlewski
- Biała Wieś – kpr. Piotrowski Adam
- Gręboczyce – st. strz. Torz Stefan
- Gminny Białobrzezie – kpr. Kwiatkowski Antoni [wyżej jest posterunek miejski? Wehikuł]
- Pluton rezerwowy – kpr. Włodarczak Józef
Obecne nazwy niektórych miejscowości to: Białobrzezie – Bytom Odrzański; Noskowice – Nosocice; Dębina – Radwanice; Biała Wieś – Białołęka; Gręboczyce – Grębocice.
Komendant Powiatowy MO. W. Osina – Palko, jak zwykle po cywilnemu, wśród współpracowników na uroczystości otwarcia szkoły w Sławie (z Kroniki Ludwika Stępczaka)
1963, 1.10., od dnia dzisiejszego miał rozpocząć działanie Zakład Produkcji Kruszywa. Powstał na bazie dotychczasowego Oddziału Rozbiórkowo-Porządkowego. W mieście głównie już pozostał tylko gruz. Cegły i stal wywieziono – na budowy legalne i nielegalne. Planowano utylizować w kruszarkach to, czego nie udało się zepchnąć do piwnic. Jednak krążyły też pomysły, by usunąć, czyli rozebrać ruiny Urzędu Powiatowego (Kreishaus), Reichsbanku, Ratusza czy Teatru. Jak wiemy, nie ma już tych dwóch pierwszych budynków. Ratusz i Teatr światli urzędnicy ocalili.
1 maja w 1963 roku – jak widać konstrukcja „Kreishausu” (w głębi) jeszcze nadawała się do odbudowy (kronika I LO).
1966, 19.10., zakończyła pracę komisja powołana przez dowódcę Śląskiego Okręgu Wojskowego w sprawie wygospodarowania lokum dla tworzącego się w Głogowie 8 pułku pontonowego. Artylerzyści z 31 Brygady Artylerii Armat, od 1957 roku jedyni gospodarze garnizonu, znów musieli się posunąć. Mimo, że płk Stanisław Wójtowicz bronił jak lew swoich włości, osiągnięto kompromis. Jego świadectwem jest ten protokół. A pontonierzy niedługo dostaną nową tożsamość i jako 6 warszawski pułk pontonowy wpiszą się w historię odbudowy Głogowa. Ich następcy także dziś tworzą miejscowy garnizon.
Fragment protokołu uzgodnień. Ulica Karola Świerczewskiego to obecnie ulica Władysława Sikorskiego (ze zbiorów Ireneusza Dominiaka)
1994, 1.10., dziś ma miejsce uroczysta inauguracja roku akademickiego w Wyższej Szkole Technicznej, pierwszej w Głogowie wyższej uczelni. Siedzibę ulokowano w budynku I Liceum Ogólnokształcącego. Rektorem został prof. dr hab. inż. Wojciech Zamojski z Politechniki Wrocławskiej. Jednak organizatorem i duszą przedsięwzięcia był Józef Dulas, głogowski biznesmen, twórca szkoły zawodowej i technikum elektronicznego na początku lat 90. Dulas został więc Kanclerzem uczelni. Głogów miastem akademickim – grzmiał w trakcie inauguracji roku akademickiego. Nad gronostajami Magnificencji wisiał dumny napis, że inaugurowany jest rok akademicki w pierwszej Wyższej Szkole Technicznej. Niestety, zgody i entuzjazmu na długo nie starczyło.
Inauguracja roku akademickiego 1994/1995 w WST w Głogowie (Zdjęcie – skan z „SAMI” – Tygodnik Samorządowy nr 1(12), 14.101994, fot. D. Mikołajewicz)