Przełom sierpnia i września to tradycyjna okazja do przypomnienia wydarzeń z przeszłości. 912 lat temu, 24 sierpnia 1109 roku, w dzień świętego Bartłomieja pojawił się wróg. Wokół zaskoczonego znienacka grodu, ale niezdobytego, rozpoczęły oblężenie niemieckie wojska króla Henryka V. Jak wiemy, zakończyło się ono po wielu próbach zdobycia, odstąpieniem najeźdźców. Przeszło do historii, jako przykład wiarołomstwa i wykorzystania zakładników. Mijały lata, wydarzenie obrastało w mity i legendy. W tym roku stało się okazją do organizacji Pikniku Historycznego na Placu Festynowym nad Odrą. Były średniowieczne warsztaty, zabawy oraz pokazy walk wojów.
U progu września, smutna wiadomość. Tuż po swoich 80 urodzinach, 27 sierpnia zmarł Albin Tomalak. Jak zapisaliśmy w 2016 roku w laudacji przyznanego wyróżnienia „Złoty Bilet Głogowskiego Wehikułu czasu” otrzymał go za to, że – jako pierwszy w Głogowie zaczął przenosić mieszkańców w kolorowy świat przeszłości miasta, którego nie ma, że przetransferował do Internetu dorobek autorów Encyklopedii Ziemi Głogowskiej, za czynne uczestnictwo w przedsięwzięciach historycznych, za przechowanie ikonografii starej „Famaby”. Trafił do Głogowa jako stypendysta Famaby, po ukończeniu Politechniki Poznańskiej. Spędził tu ponad pół wieku. Będzie go nam brakowało, tyle mieliśmy planów…
Albin Tomalak w trakcie Gali V Głogowskiej Nagrody Historycznej, kiedy otrzymał przyznane wyróżnienie „Złoty Bilet Głogowskiego Wehikułu czasu”. Przekazał też wtedy na ręce prezesa TZG Zbigniewa Mazurka płyty z trwającym ponad 6 godzin pokazem kolorowanych zdjęć starego Głogowa (fot. D.A. Czaja).
Na ścianie pamiętającej jeszcze przedwojenne czasy kamienicy przy ul. Sikorskiego 1, od strony ronda Konstytucji 3 Maja, ukończono prace przy wielkim malowidle. Teraz obraz, wzorem pierwszych meksykańskich prac Diego Rivery nazywa się muralem. Jego autorem jest znany twórca tej sztuki Ryszard Paurowski. Obraz nawiązuje do jednej z głogowskich legend o księżnej i gołębiu, który wskazał miejsce lokowania kolegiaty. Zawiera również kilka symboli, w tym piastowskiego, śląskiego orła. Jak zapewnił Pezydent Rafael Rokaszewicz, nie jest to ostatnia realizacja artystyczna, upowszechniająca przeszłość miasta.
Mural Ryszarda Paurowskiego (fot. K. Chudzik, Głogów Nasze Miasto).
I kolejna wiadomość z Ratusza o odnowie fortecznych zabytków. Urzędowi udało się pozyskać środki na dofinansowanie prac konserwatorskich i restauratorskich przy Forcie Stern w Parku Piastowskim. Po wielu zabiegach i pomocy Posła W. Zubowskiego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało wsparcie. Dzięki niemu i dołożeniu brakującej kwoty z kasy miasta wyremontowana będzie północna ściana fosy jako pierwsza część zadania. Przypomnijmy, że nie tak dawno wyremontowano blokhauz przy Wałach Chrobrego.
Fosa Fortu Gwiazda w Głogowie-(zdjęcie z dokumentacji- za DGL News).
40 lat temu, 23 września 1981 roku, zmarł w Głogowie w wieku 43 lat Mieczysław Kaczkowski, archeolog, organizator i pierwszy kierownik głogowskiego Muzeum. Prezes i animator Towarzystwa Miłośników Głogowa. Niżej prezentujemy wspomnienie znanego legnickiego działacza kultury i twórcy Muzeum Miedzi, Tadeusza Gumińskiego.O głogowskich saperach – niepostrzeżenie mija 10 rocznica utworzenia 4 Batalionu Inżynieryjnego. 30 września, zgodnie z decyzją Nr 479/MON z dnia 14 grudnia 2011 roku, 4.BInż przejął sztandar rozformowanego 4.Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego oraz ustanowiono święto jednostki. 1 października
zaplanowano wojskowe obchody. Wśród nich otwarcie urządzonej na nowo i z rozmachem Sali Tradycji głogowskich saperów.
Powstała w 2011 roku jednostka kontynuuje zadania należące do jej poprzedniczek. Są to m.in. zadania ratownicze polegające na ewakuacji ludności i mienia z użyciem transporterów PTS-M oraz łodzi desantowych, zadania inżynieryjne urządzania przepraw mostowych, zadania rozpoznawcze stanu technicznego dróg, obiektów komunikacyjnych, przepraw, zapór i inne.
O przedwojennych saperach w Glogau będzie jeszcze niżej.
Kompania honorowa 4 batalionu ze sztandarem, w takcie jednej z uroczystości.
Pałac w Sławie sprzedany! Po wielu latach prób sprzedaży niszczejącego w sławskim parku nad jeziorem zabytku, stało się. Jak doniosły media i Urząd Miejski, ostatnia licytacja zakończyła się sukcesem. Może dlatego, że odbyła się w piątek, 13 sierpnia?
Co roku Wehikuł wyjeżdżających na wakacje Czytelników prosi o informacje na temat glogovianów, na które natrafią na trasach swoich wędrówek. Taką ciekawostkę wypatrzyliśmy wspólnie ze znanym małżeństwem obieżyświatów, Grażyną i Stefanem Sroczyńskimi. Otóż w trakcie pobytu w Toruniu trafili do
Jan Olbracht Browar Staromiejski. Potwierdzają, że to wyjątkowe i jedyne takie miejsce na mapie atrakcji Torunia. Można w nim na własne oczy zobaczyć proces powstawania piwa, a przede wszystkim posmakować, jak Olbracht Pils – klasyczne piwo jasne warzone według tradycyjnej metody. Natomiast Śmietanka Toruńska to piwo pszeniczne, którego historia wiąże się z początkami piwowarstwa sprzed ok. 6000 lat. A gdzie w tym wszystkim nasze miasto? Jan Olbracht był głogowskim księciem w końcu XV wieku. I choć osobą własną miasta i księstwa nie zaszczycił, to jest Jagiellonem, którego wspominamy, chć nie tak, jak jego brata Zygmunta.
Na stole ozdoby zakładu – klasyczne piwo Olbracht Pils oraz pszeniczne – Śmietanka Toruńska i znak, że byli tu oni Grażyna i Stefan – autorzy „Fotostopem przez świat”. I niechybnie spróbowali. (fot. Grażyna Sroczyńska).
Wakacyjne remanenty z ubiegłego roku. W pandemiczne wakacje 2020 roku nie informowaliśmy, więc proponujemy dziś ciekawost1)kę. Herb Głogowa znaleziony w miejscu nieodległym. W odwiedzanym powszechnie Wrocławiu przy ul. Piłsudskiego 74 stoi charakterystyczny budynek powstały w 1896 roku. Krajowy inspektor budowlany Eduard Blümner wzniósł Dom Krajowy Prowincji Śląskiej (Landeshaus der Provinz Schlesien). Umieszczono w nim władze i urzędy krajowe prowincji. Po wojnie budynek z wielkim trudem był odbudowywany i został przeznaczony na siedzibę Wrocławskiej Rady Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych Naczelnej Organizacji Technicznej. Z upływem czasu gospodarz zaczął wynajmować dużą część pomieszczeń. Zachowano wiele charakterystycznych elementów wystroju i wyposażenia. Jest tam np. wpisana na listę zabytków winda. Maszynownia windy oraz kabina dźwigu pochodzą z 1897 r., choć dziś nie jeździ, to ponoć mechanizm sprawny. Dostępna jest sala z plafonem św. Jadwigi i sala kominkowa. I dochodzimy do momentu nas interesującego najbardziej. W wielkim wirydarzu, sercu obiektu, otoczonym krużgankami i przykrytym szklanym dachem, który dziś jest miejscem różnych imprez, umieszczono herby ośmiu miast Dolnego Śląska. Na jednym z pilastrów, nad herbem Brzegu widnieje pięciopolowy herb Głogowa. Rozpoczęliśmy więc dopytywanie i poszukiwania. Jak się dowiedzieliśmy, herby umieszczono w trakcie odbudowy, może ze względów propagandowych. Zgromadzenie Delegatów SNT działających wówczas na Dolnym Śląsku odbyło się dopiero w sierpniu 1948 roku. Oddział Wrocławski NOT zasięgiem swojego działania obejmował całe województwo wrocławskie i skupiał: Oddział Rejonowy NOT w Jeleniej Górze i Wałbrzychu, oraz Komisje Koordynacyjne Kół SNT w Jaworze, Kłodzku, Legnicy, Lubaniu, Oleśnicy i Świdnicy. Ale wśród herbów, obok Głogowa, jest też m.in. znak Zgorzelca czy właśnie Brzegu. Dla przypomnienia dodajmy, że nasze miasto do 1950 roku administracyjnie należało do woj. wrocławskiego, a ten herb obowiązywał do roku 1966. Dlaczego wybrano Głogów? Przewodnicy wrocławscy nie wiedzą. A może czytelnicy nam podpowiedzą?
Z wycieczki do Wrocławia informacje o herbie, budynku i znajdujących się tam ciekawostkach (winda z XIX wieku) Wehikułowi przesłała Grażyna Myśków – dziękujemy bardzo.
Na otoczonym krużgankami i przykrytym szklanym dachem dziedzińcu gmachu NOT we Wrocławiu znajduje się herb Głogowa. (Fot. Maja Jagodzińska).
Z lektur Wehikułu
Dwa lata po opisywanej już w Lekturach (maj 2020), książce Karoliny Kuszyk „Poniemieckie”, wydanej przez wydawnictwo Czarne, w drugim roku pandemii, jak zaznacza Autor, ukazała się publikacja:
Marceli Tureczek, Pogranicze. Przeszłość bez historii…, Gorzów Wielkopolski 2021, 447 s., wydana przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną im. Zbigniewa Herberta.
Dr hab. M. Tureczek z Uniwersytetu Zielonogórskiego jest nie tylko wybitnym kampanologiem, ale również autorem książek i publikacji na temat środkowego Nadodrza. Jest regionalistą zainteresowanym miejscem, w którym mieszka – Ziemią Międzyrzecką i okolicami.
Premiera prezentowanej tu książki miała miejsce w gorzowskiej bibliotece wojewódzkiej, siedzibie wydawcy, na początku lipca, więc całkiem niedawno. A później Wehikuł nabył tę książkę, korzystając z możliwości zdalnej sprzedaży. Mimo pośpiechu i chęci zaprezentowania tomu Czytelnikom Wehikułu, jej lektura musi potrwać. Teraz przeglądamy tylko ponad czterystustronicową pracę, chcąc zachęcić do jej przeczytania (a może i nabycia). Dostępna jest u Wydawcy, też drogą pocztową.
Rozpocząłem lekturę, a właściwie jej przeglądanie, jak zaznaczam wyżej, jak każdej innej książki. Od przedmowy i wstępu. Jednak zaintrygowany zapowiedziami Autora, przeszedłem do rozdziału ostatniego –Epilog. Historia pogranicza. Okazał się ważny dla regionalisty, historyka, hobbysty, poszukiwacza przeszłości lokalnej. Prof. Tureczek bezkompromisowo, (czyli też dość boleśnie), rozprawia się z sytuacją regionalistów zajmujących się „mikrohistorią”.
Zaczyna rozdział stwierdzeniem: Wszystko ma przeszłość. Ale nie każda przeszłość staje się historią… – cytując autorytety. My przedstawimy myśl prof. Marcina Kuli – nauka może powstawać tylko przy analizowaniu problemu, nie zaś epizodu jako takiego.
Właśnie regionalista, lokalny miłośnik swojej małej ojczyzny zajmuje się epizodami, które w makroskali są uogólniane, nikną za parawanem syntezy. Autor więc zadaje pytania – czy społeczności lokalne są mniej istotne od wielkich zbiorowości jak naród, państwo, wspólnota narodowa? … co jest warte pamiętania a co należy zapomnieć? Zauważa też, że zanim dojdzie do realizacji stwierdzenia – historia to oceni – najpierw musi zauważyć to historyk. Jednak lokalny epizod – tu zgadzam się z autorem – staje się problemem. Pisze o edukacji historycznej, badaniach lokalnych, poglądach badaczy po drugiej stronie Odry. Tu wywołuje znanego nam dr Martina Sprungalę, nie tylko historyka ale i prezesa Glogauer Heimatbund. Po rozważaniach Autora w Epilogu, wrócić można, będąc bogatszym o jego badawcze uzasadnienie, do lektury „po kolei”. Tytułowe Pogranicze obejmuje tereny w przeszłości m.in. należące do Polski i do księstwa głogowskiego. Dziś już trudno tam znaleźć ślady dawnych granic. W rozdziale I, właśnie tak zatytułowanym, Autor, na podstawie szerokiego przeglądu literatury i własnych obserwacji, opisuje je, zaznaczając jednocześnie, że – Przestrzeń pogranicza – międzyrzeckiego, babimojskiego, wschowskiego – kreowała w różnych okresach wybitne dzieła i wybitnych ludzi. Kreowała też współpracę i konflikty.
Kolejne rozdziały mają tytuły, jak literackie opowiadania czy reportaże historyczne, w niektórych podkreślane datami. Każdy jest intrygujący, a zawartość interesująca, np.: Poranny ekspres do Berlina; Walizki; Lato 1939; Zabytki, książki i pomniki – duchy pogranicza. Czytelnika zaskakuje szerokość spojrzenia i opisu. Sprawne poruszanie się w czasie i przestrzeni, szukanie paralel itd. jest wielkim plusem książki.
Oczywiście Wehikuł szuka akcentów z nieodległego Głogowa. Festung Glogau wisiał nad tym Pograniczem złowrogo, ale był też ośrodkiem większym niż tamtejsze miasteczka, a w XVIII wieku (od 1741 roku) jednym z dwóch ośrodków administracyjnych regionu (obok Wrocławia). Znaleźliśmy opowieść o Państwie Świętno – przytaczaliśmy kiedyś już wizytę lidera Państwa – pastora Hagemanna w Glogau u komendanta twierdzy, który nie mógł mu w niczym z siły zbrojnej pomóc, bo zdemoralizowane żołnierstwo słuchało tylko Rady Delegatów.
Anna Luiza Karsch, „niemiecka Safona”, pochodząca z Trzciela, w Głogowie przebywała w latach 1755-1761. Tutaj 13 V 1758 wraz z trójką swych dzieci przeżyła dramatyczny pożar miasta, co opisała w liczącym 300 wersów utworze Dwie ody na wielki pożar Głogowa. To na razie tylko dwa przykłady.
Na szczęście książka nie jest obarczona skomplikowanym aparatem naukowym – gęstwiną przypisów, odniesień i przekazów. Zaopatrzona została w cytaty i objaśnienia. Autor przekazuje zdobyte informacje w sposób osobisty i niekonwencjonalny, wykorzystując jednak naukowe metody do swoich badań. Praca zawiera spis wykorzystanych źródeł i opracowań. Dzięki wskazówkom w tekście, wnikliwy i poszukujący Czytelnik znajdzie to, czego szuka. Tekst ilustruje wiele interesujących fotografii. Ilustracjami są również ze swadą opowiadane historie.
Wehikuł namawia głogowskich regionalistów do spotkania z książką i jej autorem „na żywo”. Miejmy nadzieję, że pandemia nam na to pozwoli.
1331, jesienią, na południowy wschód, 15 km od Głogowa, pod Krzydłowicami, rozbił obóz ze swoim wojskiem król czeski Jan Luksemburski. Wyruszył z Wrocławia przeciwko księciu kujawskiemu Władysławowi Łokietkowi. Jednak niejako „po drodze” chciał uregulować sprawy w podzielonym Głogowie.
Prowadzi więc z obozu negocjacje i konszachty mające na celu przejęcie miasta. Ma liczne siły. Wrocławianie, którzy mieli z głogowianami swoje porachunki, dali się królowi naciągnąć na 12 tysięcy grzywien celem wyposażenia armii, ze swoich arsenałów przekazali też 4 machiny oblężnicze. Czesi posiadali w swoim korpusie ekspedycyjnym m.in. specjalny oddział techniczny do walk oblężniczych (fossores) i ciężką jazdę. W obozie pod Krzydłowicami dotarły do króla informacje, że miasto zamierza się bronić, uznając za prawowitego władcę księcia Henryka Żagańskiego. Jan Luksemburski kontynuował negocjacje z przedstawicielami zamkniętego przed nim miasta. W końcu ich aresztował i miał powiedzieć, wskazując na swoich żołnierzy: „Wyszliście w niewielu, z tym tłumem będę was prowadził z powrotem i nim dostaniecie się do domu, ujrzycie moją chorągiew, powiewającą na zamku głogowskim” (wg. J. Blaschke).
Dzięki różnym zabiegom Głogów został opanowany. Wrocławski historyk pisał, że „…miasto zostało zajęte na skutek zdrady starosty…”. Natomiast czeska historyk, dr J. Eliasowa określiła zachowanie starosty nie, jako zdradę, a polityczne reprezentowanie i rozumienie interesów miasta i jego mieszkańców.
Ostatniej wrześniowej nocy otworzyły się bramy i miasto stanęło otworem.
Głogowski zamek i powojenny most widziany z wiaduktu obok dawnej elektrowni. Blisko siedem wieków później.
1475, 9. 09., „w pozostającym pod czeskim panowaniem Wrocławiu światło dzienne ujrzały polskie teksty wydane przez śląskiego drukarza uznawanego za Polaka – czytamy na stronach wrocławskiego Centrum Historii Zajezdnia. Drukarzem tym był Kasper Elyan urodzony ok. 1435 roku w Głogowie nad Odrą. Czterdziestolatek po zagranicznych studiach i praktykach osiadł we Wrocławiu. W założonej przez siebie oficynie typograficznej na Ostrowie Tumskim wydał zbiór „Statuty synodalne biskupów wrocławskich” (Statuta synodalia episcoporum vratislaviensium) i to one uchodzą za najstarsze drukowane zabytki języka polskiego. Zbiór ten zachował się tylko w dwóch egzemplarzach, z których jeden jest w posiadaniu wrocławskiej Biblioteki Uniwersyteckiej. Zdigitalizowany tom można obejrzeć w Bibliotece Cyfrowej na stronie bibliotekacyfrowa.pl. Więcej na stronie: https://www.zajezdnia.org
W listopadzie 2020 r. zamontowano i odsłonięto w Głogowie tablicę upamiętniającą urodzonego tu Caspra Elyana, wrocławskiego kanonika i drukarza, który jako pierwszy wydał drukiem tekst w języku polskim. Były to modlitwy – Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo oraz Wierzę w Boga Ojca. (fot. Dariusz A. Czaja, za DGL News).
1478, 5. 09., jak zapisał w swojej kronice Kaspar Borgeni (wzmianka 243), Książę Kazimierz II cieszyński przybył tego dnia do Głogowa, by bronić praw Małgorzaty, wdowy po jego stryju Władysławie, zagrożonych przez działania księcia Jana II. Kronikarz skrupulatnie też notuje kolejne wrześniowe poczynania cieszyńskiego księcia:
w sobotę przed świętem Narodzenia Dziewicy Maryi [5 IX 1478], książę Kaźko z Cieszyna przybył do Głogowa wraz ze stosownym orszakiem, strażą przyboczną i pięcioma trębaczami. Następnie we wtorek, a było to w święto Narodzenia Maryi [8 IX 1478], zawezwał wszystkich, tak szlachtę, jak i mieszczan, i zażądał od nich hołdu, czego mu wszyscy odmówili, ponieważ dotąd [nie był] prawdziwym dziedzicem. Potem we środę [9 IX 1478] wezwał do zamku szlachtę, rajców i ławników i wszystkich uwięził powołując się na ich zależność lenną. Dziesięciu rajców posłał do wieży, innych do pewnej izby. I tak wszyscy zostali uwięzieni. Następnie we czwartek [10 IX 1478] miasto zostało zamknięte i powstał przeciw niemu [Kaźkowi] wielki krzyk. W tym czasie przybył książę Jan [Książę Jan II Szalony] i zatrzymał się w swojej części. Wtedy mieszczanie z jednej i drugiej części miasta przyszli do niego [Kaźka], aby uwolnił uwięzionych. Ten zaś nie chciał się zgodzić. Następnie rozmieścił górzan, którzy przybyli i nie mogli bezpiecznie przejść przez miasto, lecz przez Odrę skierowali się do zamku. Spośród nich dwaj utonęli i dwaj później zmarli. Potem w piątek [11 IX 1479] wszyscy złożyli mu hołd, pod takim mianowicie warunkiem, że [składają go] jako opiekunowi (księżnej Małgorzaty) … I był zadowolony, lecz sam usunął z rady paru [rajców] i zgodnie ze swoją wolą odwołał starostę. Następnie w niedzielę [13 IX 1478] po śniadaniu odjechał, lecz zatrzymał się na dłuższy czas w Górze.
Góra leżała w części księstwa podległej księżnej Małgorzacie – komentował tłumaczący tekst prof. W. Mrozowicz. Udostępniła ona to miasto księciu Kaźkowi.
1768, w końcu września, do leczącego kolejny atak podagry w Głogowie, króla Prus, Fryderyka II przybył Andrzej Schlichting, właściciel pogranicznych dóbr górczyńskich i miasteczka Szlichtyngowa, obywatel ziemi wschowskiej. Skarżył się na złą sytuację dysydentów i optował przeciw konfederacji barskiej. Był również pułkownikiem wojsk pruskich, więc dla osłony przed płaceniem podatków i innych powinności na rzecz Rzeczpospolitej i zawiązanej konfederacji sprowadził oddział wojsk pruskich. Swoich oponentów szykanował m.in. przez osadzanie w kazamatach głogowskiej twierdzy. Znany i głośny miał być w Wielkopolsce przypadek konfederata, porucznika Józefa Rylskiego, który wykupiony przez Schlichtinga z niewoli rosyjskiej, został przez niego z zemsty osadzony w Głogowie. Zdarzenie opisane w literaturze dwudziestowiecznej niepoparte jednak jest materiałem źródłowym. A baron z pogranicza czerpał profity z obu stron. Pułkownik wojsk polskich, generał major wojsk pruskich, kawaler polskiego Orderu …
Ojciec naszego bohatera Samuel Zygfryd Szlichtyng (fot. za: J. Dworzaczkowa).
1854, 29.09., i jeszcze o powodziach. O godzinie 16.00 przybył dziś do Głogowa z Bytomia Odrzańskiego król Prus Fryderyk Wilhelm IV. Król wizytował tereny objęte wielką powodzią. Spowodowały ją padające od początku września intensywne deszcze. Jak pisał J. Blaschke:
szczególnie powiat głogowski został dotknięty groźną powodzią. Cała 10 – kilometrowa dolina Odry oraz Baryczy zamieniła się w jezioro. Łodzie pływały w poprzek pól z Chobieni do Wąsosza. Stąd do Nowej Soli rozciągała się przez 5 – 10 km szeroka przestrzeń wodna, pół razy tak wielka jak Jezioro Bodeńskie. W pobliżu Głogowa zostały zalane pola w Serbach, Szczerbówku, Kluczach, Krzekotowie, Krzekotówku, Małym Grodźcu, Rapocinie i Bogomicach. Plony zostały wymyte a ziemia orna w większości zasypana piaskiem [tłum. A. Królak].
Państwo i społeczeństwo starały się powodzianom pomagać. Duchowego wsparcia miał udzielić sam Monarcha. Noc spędził w apartamentach Zamku książęcego a rano odjechał do Wrocławia.
Wysoki stan wody na Odrze widziany z mostu kolejowego na początku XX wieku. W głębi widoczny Dom strzelecki Bractwa Kurkowego.
1907, we wrześniu, oddziały głogowskiego garnizonu wybrały się na „wojnę”. Sztabowcy Wielkiego Sztabu Generalnego kajzerowskiej armii chcieli przetestować obronę wielkiej twierdzy z jednej strony i zdobyć tęże z drugiej. Niedawno zakończyła się wojna rosyjsko-turecka. Wchodziły na uzbrojenie nowe erodzaje broni. Manewry miały się stać poligonem i teatrem dla sztuki wojennej. Miały sprawdzić kompetencje dowódców, współpracy rodzajów wojsk, jak też całą logistykę prowadzenia wojny. Zaczęto już np. wprowadzać transport samochodowy.
W dniach 16 – 21 września tego roku, od poniedziałku do soboty na podpoznańskich polach 45 tysięcy żołnierzy armii pruskiej ćwiczyło zdobycie i obronę Festung na przykładzie fortecy poznańskiej. Po stronie „czerwonych”, czyli oblegających Festung Posen, znalazła się głogowska 9 Dywizja. Jej pułki (w tym 58 z Głogowa) atakowały twierdzę z kierunku północno-wschodniego na odcinku między rzekami Główną i Cybiną. Działania trwały tylko tydzień, ale dla sztabowców był to w ich planach, drugi i trzeci miesiąc wojennej operacji, licząc od dnia ogłoszenia mobilizacji. 77 dnia miało nastąpić przesilenie i przełamanie obrony. Głogowska piechota i inne oddziały przystąpiły do szturmu generalnego. Poligonalne umocnienia Poznania stały się świadkami zakończenia manewrów rozkazem cesarskim.
Zaciekawionych odsyłamy do niezawodnego „Odkrywcy” (Artur Jacolik, „Oblężenie” Poznania w 1907 roku, Odkrywca 4(255), 2020, s. 62-67).
1934, wrzesień, w ramach reaktywacji potęgi niemieckiej armii ulokowano w Głogowie Batalion Pionierów (Pionier-Bataillon Glogau). Stał się nie tylko kontynuatorem tradycji głogowskich saperów, ale podstawą do formowania oddziału, który jako 18 batalion był jednostką legnickiej 18 Dywizji Piechoty (18 Infanterie Division) Wehrmachtu. Praktyczne szkolenie saperzy odbywali na okolicznych strumieniach i kanałach. Tam z lokalnych potrzeb i dla wlasnego szkolenia stawiali mostki i mosteczki. O jednym z nich napiszemy w następnym miesiącu. Trzydzieści dwa lata później powstanie nad Odrą też oddział budowniczych mostów i to w sile pułku…
„W dumnej pozie saper z Pionier bataillon nr.5 Glogau”, podpisał zdjęcie jego właściciel Jacek Relich, który udostępnił je Wehikułowi.
1970, 2.09., przy alei Wolności 74 uroczyście oddano do użytku i zainaugurowano rok szkolny w Szkole Podstawowej nr 2. Popularna „dwójka” pierwszych 10 lat swojej historii spędziła w gmachu znanego dziś I LO. Tam był realizowany eksperyment jedenastoletniej szkoły ogólnokształcącej stopnia podstawowego i licealnego (klasy I–XI).
Z kronikarskiego obowiązku prezentujemy fragment zapisu z historii szkoły, dostępnego w internecie:Naukę w nowej szkole rozpoczęło 1400 uczniów. Grono Nauczycielskie liczyło 46 osób (14 nauczycieli ze starej „dwójki”, 10 ze Szkoły Podstawowej nr 6, pozostali doszli z innych szkół powiatu głogowskiego). Szkoła otrzymała imię Gwardii Ludowej, a patronat nad nią objęła Huta Miedzi „Głogów”. W ramach patronatu huta miała zadbać odofinansowywanie zakupu pomocy naukowych. Miała również wspomagać rozwój szkolnego życia kulturalnego. Na początku lat 80-tych zmienił się zakład opiekuńczy szkoły. Został nim Zakład Obrotu Artykułami Przemysłowymi i Spożywczymi. Nowy budynek szkolny posiadał 18 sal lekcyjnych, 6 pracowni specjalistycznych, bibliotekę, świetlicę, stołówkę, salę gimnastyczną i dwa gabinety lekarskie. Budynek zaprojektowano na znacznie mniejszą ilość uczniów, dlatego nauka musiała odbywać się na 3 zmiany.
Budynek szkolny przy alei Wolności w trakcie budowy. (zdjęcie ze szkolnego archiwum udostępnione na portalu Tygodnik Głogowski – Głogów Nasze Miasto).
1981, 23.09., zmarł w Głogowie w wieku 43 lat Mieczysław Kaczkowski (ur. 1.01.1938), archeolog, organizator i pierwszy kierownik głogowskiego Muzeum, prezes i animator Towarzystwa Miłośników Głogowa.
Cytujemy fragment Dziennika Tadeusza Gumińskiego (Tom 74, 28 VIII 1981 – 19 II 1982), działacza kultury z Legnicy, który 24 września 1981 roku zapisał:
Zaskoczeniem była dla mnie wiadomość o zgonie 23 bm. mgra Mieczysława Kaczkowskiego, dyrektora Muzeum Hutnictwa i Odlewnictwa Metali Nieżelaznych w Głogowie. Znałem go od kilkunastu lat. Wielokrotnie byłem jego gościem w okresie przed przejściem na emeryturę. Nawiązałem współpracę na odcinku muzealnictwa, chociaż Głogów nie należał jeszcze do wojew. legnickiego. Rozumiałem, że miasta położone na biegunach LGOM nie mogą sobie pozostać obce w dziedzinie pracy kulturalnej. W tym wypadku Kaczkowski i jego Muzeum były stroną biorącą. Zasilałem jego placówkę dubletami z Biblioteki TPN i wydawnictwami z dziedziny archeologii. Wypożyczyłem także na dłuższy okres wystawę dotyczącą problematyki górnictwa i hutnictwa miedzi.
Po utworzeniu wojew. legnickiego Kaczkowski nie układał swoich stosunków z Muzeum Miedzi w Legnicy jako instytucją nadrzędną, tak jak należało się spodziewać. Ambicją jego stało się uczynienie z podległej mu placówki muzeum autonomicznego. Jak mi opowiadała H. Gotowała [dyrektor MM w Legnicy] składał w tej sprawie wniosek do Min. Kultury i Sztuki z pominięciem władz wojewódzkich w Legnicy. Wykazał nieznajomość elementarnych zasad obowiązujących go jako pracownika państwowego. Domyślam się, że po prostu nie była dla niego autorytetem osoba H. Gotowały, która przecież w sposób zupełnie przypadkowy zdobyła wysoką pozycję w hierarchii muzealnej. Zmarły miał już za sobą poważny dorobek naukowy, bez precedensu, jeżeli chodzi o innych pracowników muzealnych na terenie woj. legnickiego. Prowadził samodzielnie badania archeologiczne. Publikował sprawozdania z ich wyników. … Nie wiem, kto reprezentował Muzeum Miedzi na pogrzebie Kaczkowskiego. (Z rękopisu przechowywanego w LBP w Legnicy.
Mieczysław Kaczkowski w pracy na Zamku (ze zbiorów Józefa Kaczkowskiego, udostępnione przez Marka R. Górniaka).
1995, 30.09., Sejmik Towarzystwa Miłośników Głogowa zmienił nazwę stowarzyszenia na Towarzystwo Ziemi Głogowskiej. Jak uzasadniono w okolicznościowym opracowaniu:
„Zmiana nazwy podyktowana była zainteresowaniem członków całą ziemią głogowską (w założeniu TZG obejmować miało teren byłego powiatu głogowskiego w granicach do 1954 roku). Poza tym aspektem, ta decyzja nie wywoływała innych zmian w dotychczasowej działalności. Ton nadawali jej w dalszym ciagu Janusz Chutkowski i Jerzy Sadowski. Swoim przykładem i aktywnością przyciągali oni do Towarzystwa młodzież. W prace TZG włączali się nadal pracownicy naukowi Muzeum. W drugiej połowie dekady bardzo ożywiona była działalność wydawnicza. W przekroju całego dziesięciolecia wyróżniły się popularyzujące historię książki J. Chutkowskiego Wędrówki po dawnym Głogowie i Legendy głogowskie, seria publikacji o głogowskim szkolnictwie (głównie autorstwa K. Zawickiego) oraz pozycje słownikowe J. Sadowskiego. TZG było wydawcą ostatnich trzech numerów głogowskiego czasopisma kulturalnego „MIT”.
Pierwszy (a już 34) zeszyt Encyklopedii Ziemi Głogowskiej wydany już przez Towarzystwo Ziemi Głogowskiej.