Przed nami grudzień. Niestety epidemiczny. Od 9 listopada, z powodu rosnącej liczby zakażeń koronawirusem, ponownie otwarto oddział covidowy w prawym skrzydle głogowskiego Szpitala Powiatowego. Umieszczono tam 20 łóżek, w tym 2 respiratorowe. Powiększono później do 25, a zakażenia pojawiły się i na innych oddziałach. Szpital sobie radzi z wieloma ograniczeniami i brakami. W grudniu wprowadzane są przez rząd kolejne obostrzenia.
Głogowski Szpital Powiatowy z lotu ptaka, jeszcze przed dobudowaniem oddziału ratunkowego. (ze zbiorów T. Mietlickiego)
Zbliża się święto górników. Już po raz drugi odwołane zostały zwyczajowe górnicze karczmy i combry, a oficjalne uroczystości związane z Barbórką odbędą się z zachowaniem wszelkich obostrzeń. Jednak, by przypomnieć klimat tych wydarzeń, drukujemy niżej fragment wspomnień Jacka Zielińskiego wraz z frywolną piosenką adresowaną do nowowybranego wtedy Prezydenta Miasta, którą Autor przekazał Wehikułowi. Górnikom i ich rodzinom życzymy wszelkiej pomyślności. Niech żyje nam górniczy stan!
Artylerzyści również obchodzą swoje święto w dniu patronki, zwanej przez nich Barbarką. Byli w Głogowie przez wieki – znany nam Steynkeller, puszkarz z Głogowa, w 1409 roku był w służbie Zakonu krzyżackiego; Melchior Schultcz, ok. 1479 roku „posiadał puszkę spiżową w obronie części książęcej miasta”. Wraz z działami na murach pojawili się „puszkarze”. Potem oddziały artylerii nowoczesnych armii. O jednym z nich, najgroźniejszym, piszemy niżej. A artylerzystom życzymy dziś przede wszystkim zdrowia.
Górnicza orkiestra tradycyjnie 4 grudnia budzi miasto. W Głogowie przez wiele lat grała orkiestra wojskowa, której kapelmistrzem był Władysław Król. (fot. R. Sanojca ze zbiorów M. Szatkowskiego)
Tradycyjnie już, od blisko 20 lat ratuszową wieżę ozdobi wielka, ośmiometrowa mikołajowa czapka. Czasami nie tylko wieża ratusza bywa przyozdabiana atrybutem świętego. Podobne, ale mniejsze, trafiają czasami na głowy rzeźb: astronoma Jana z Głogowa przy alei Wolności oraz Stasia – chłopca z procą, stojącego obok Sukiennic. W tym roku ratuszowa wieża czerwieni się czapką od 1 grudnia.
Natomiast na sesji Rady Miejskiej, 30 listopada 2021 r. radni pozytywnie odnieśli się do wniosku prezydenta Głogowa Rafaela Rokaszewicza i przyjęli uchwałę ws. ustanowienia św. Mikołaja – Patronem Miasta Głogowa. Argumentów za jest wiele. Największym jest górująca nad centrum miasta wieża fary noszącej imię świętego.
Czapka Mikołaja na ratuszowej wieży w trakcie instalacji przez alpinistę. (fot. Tadeusz Nowak)
Informacja pro domo sua. Wehikuł czasu zaproszony został do udziału w realizacji projektu pn. Legnicki Almanach. Natomiast w Radzie Naukowej tego rocznika historycznego znalazł się Marek Robert Górniak. Periodyk właśnie ukazał się po raz trzeci i wzbudza duże zainteresowanie. Uczestniczymy w jego redakcji z nadziejami, że regionalna problematyka przeszłości znajdzie kolejne miejsce prezentacji.
Trzy kolejne roczniki Legnickiego Almanachu.
Zapraszając do lektury, przesyłamy świąteczne życzenia Czytelnikom Wehikułu i jego Niecodziennika – wszystkiego najlepszego i coraz lepszego, dziś i jutro, zawsze i wszędzie … zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
W grudniu 1945 roku, już 76 lat temu, pierwsze polskie kartki świąteczne z życzeniami wysłano z Wrocławia. Bez elementów religijnych, ale z aktualnym akcentem patriotycznym – żołnierskim i świątecznym (choinka). Taka kartka dotarła też na ziemię głogowską i przetrwała do dziś. (Z Kroniki L. Stępczaka, w posiadaniu Rodziny)
Z lektur Wehikułu
Z zaproszeniem do lektury w świąteczny czas przedstawiamy dwie (a planowana jest trzecia) kryminalne opowieści zza miedzy z głogowskimi korzeniami:
Stefan Górawski, Tajemnica włoskiego orzecha, Warszawa 2020
Stefan Górawski, W cieniu włoskiego orzecha, Warszawa 2021
Książki są samodzielnymi powieściami, które można czytać w dowolnej kolejności, jednak proponujemy chronologiczną, bowiem łączy je miejsce akcji i większość bohaterów.
Jak wielu z czytelników wie, Autor jest mieszkańcem Głogowa, animatorem kultury, literatem i dziennikarzem. Pochodzi z nieodległego, byłego pogranicza polskoniemieckiego. Pisze „urodziłem się we wsi Toczeń, powiat nowotomyski”. Obecnie to pogranicze Wielkopolski i Ziemi Lubuskiej.
We wsi Jemierzyce w agroturystycznym gospodarstwie „Itaka” pojawia się młody policyjny emeryt po rodzinnych przejściach, Ireneusz Waróg. Czytając książkę ze skupieniem, nazwisko komisarza odczytaliśmy też wspak. Ot ciekawostka i przypadek?
Kolejną ciekawostką jest tytuł pierwszej powieści. Ze swadą prowadzona intryga, uzupełniona jest nienachalnymi informacjami o regionie (np. dworcu kolejowym w Zbąszyniu w 1938 r.). Komisarz dzielnie sobie radzi na wielu polach w trakcie turystycznego pobytu. Wspomnienia ze służby i niedawno rozwiązanego małżeństwa odsuwają na bok wydarzenia bieżące w jemierzyckim „kurorcie”. Dotyczą jednak głębszej przeszłości. Od początku pojawia się orzech, więc czytelnik już wie, że skrywa tajemnicę. A że wieś ma tajemnicę to …
Wątek erotyczny to obowiązek w obecnym pisarstwie. Więc i tu występuje. Dyskretnie i delikatnie …
W drugiej powieści, jak zaznaczyliśmy wyżej, wspólnej miejscem i personami dramatu, kryminalna część dotyka bohatera i jego najbliższych. A najbliższa komisarzowi-emerytowi staje się jedna z mieszkanek Jemierzyc, która pojawiła się na łamach już wcześniej. Wzajemne relacje pary usypiają czytelnika trochę psychologicznymi analizami związku czy poprawnymi „politycznie” dialogami. Ale służą też pokazaniu choćby aktualności wydarzeń. Pojawiają się odwołania do zachowania obowiązków higienicznych, jakim stało się np. do niedawna prozaiczne mycie rąk. Postrach z Wuhan nadchodzi. Starsza mieszkanka narzeka i nie daje się namówić na poprawne słowo wirus „… co z tym wiarusem się dzieje, co od Chin idzie. Ino patrzeć jak bydzie tutej”.
Niewątpliwie ozdobą są słowa, jak np. tej, ćmik, sznupa, łe, ancug i wiele innych, znaczenia których trzeba było się domyślać lub sprawdzać w necie. W tym zakresie rośnie konkurencja Ryszardowi Ćwirlejowi, również i bogato opisującemu kryminalne, policyjne i milicyjne strony stolicy Wielkopolski.
Książki się czyta jednak wartko i na zakończenie drugiej można zadać pytanie o tytuł trzeciego „włoskiego orzecha”. Z niecierpliwością czekamy.
Okładka
1488, 16.12., we wtorek, przebywający w ratuszu głogowskim od kilku tygodni, reprezentujący króla Macieja Korwina starosta Urban z Niemczy przyjął hołd od miasta. Nowa miotła to nowe porządki. Jak zapisał Kaspar Borgeni, następnego dnia „złożył z urzędu starą radę miejską ustanowioną jeszcze przez księcia Jana II Szalonego i powołał nowych jej członków: jako burmistrza Melchiora Scholtza, do dziś członka starej rady, jako rajców Melchiora Dreissigmarka, krewnego zagłodzonego rajcy, późniejszego burmistrza Głogowa w latach 1491 i 1494, Andrzeja Pflugera, Krzysztofa Lortzego, Schobera, Breslera, Tilhego i Mikołaja Rassila, którzy później ustanowili ławników, pisarza miejskiego i wójta”.
Niespełna miesiąc wcześniej, 18 listopada, zakończyło się oblężenie ufortyfikowanego przez księcia Jana II miasta. W imieniu zdobywcy pierwsze decyzje podejmował dowódca oblężniczych oddziałów korwinowskiej „Czarnej Armii” Wilhelm Tettau, a potem wspominany już wyżej, królewski starosta Urban z Niemczy. Ten ostatni zasłynął przede wszystkim jako reprezentant swoich interesów. Jego chciwość i pazerność stały się tak głośne, że wieści dotarły do króla. Zdążył jeszcze przed swoją niespodziewaną śmiercią (1490) go usunąć.
Po II wojnie światowej zamek książęcy przez wiele lat stał w ruinie. Tu, wiosną 1964 roku zaczęto stawiać pierwsze rusztowania. (fot. Mieczysław Maciuszczak)
1651, 9.12., z twierdzy wyruszyła od Bramy Brzostowskiej w kierunku Brzostowa osobliwa procesja. Na jej czele szedł grenadier zamaszyście stawiając kroki, a tłumek liczył. Dziś za murami twierdzy, w odległości 300 kroków od nich, wytyczono uroczyście plac, na którym miał stanąć Kościół Pokoju – świątynia innowierców, do której prawo otrzymali na mocy pokoju w Műnster. Jak wiemy, ze Świdnicy, gdzie łaskawością popisał się generał Freiherr von Hasslingen (późniejszy głogowski komendant), od atmosfery wśród zgromadzonych zależała długość kroków. Im były dłuższe tym większa mogła być działka. Kościół miał być zbudowany z materiałów umożliwiających szybką rozbiórkę na żądanie wojska. Dlatego też niszczyły czy uszkadzały go wichury lub pożary.
1653, 19.12., AndreasGryphius datuje swój, wydawany w drukarni leszczyńskiej, kodeks przywilejów ziemskich. W tomie „Glogauisches Fürstenthumbs Landes Privilegia”, z pomocą prawnika Jonasza Scultetusa, zebrał i opracował zbiór przywilejów księstwa głogowskiego od l490 r.
Ten wielki poeta od roku 1650 mieszkał w Głogowie i aż do śmierci piastował stanowisko syndyka stanów księstwa głogowskiego. Położył liczne zasługi dla miasta i księstwa. A zmarł nagle w trakcie burzliwego posiedzenia stanów (być może na głogowskim zamku?) na atak serca (16 lipca 1664 r.). Miał zaledwie 48 lat.
Rysunek z okładki tomu z dedykacją autora (z pracy: Dirk Lenfter, Die Glogauer Landesprivilegien des Andreas Gryphius von 1653, Frankfurt am Main 1996).
1694, 24.12., w wigilię świąt Bożego Narodzenia cesarz Leopold I Habsburg podniósł do godności baronowskiej Samuela Szlichtynga (Schlichtinga) rotmistrza, sekretarza Jego Królewskiej Mości, czy również m.in. komisarza do rozgraniczenia Śląska.
W dyplomie nominacyjnym, wyliczając zasługi rodu, monarcha wspominał sędziego Jana Jerzego Szlichtynga, założyciela Szlichtyngowej. On to między innymi działaniami na rzecz monarchii zanotował i? wykup Nadkomisarza Wojennego z Głogowa Maksymiliana barona von Gersdorffa ze szwedzkiej niewoli w trakcie wojny 30-letniej.
Szlichtyngowie, władając posiadłościami na zachodnich kresach Rzeczpospolitej, mieli wiele związków z habsburskim, a potem pruskim Głogowem. Najciemniejsze interesy prowadził w II poł. XVIII w. Andrzej Aleksander, również właściciel nieodległego miasteczka. Miał Prusakom sprzedawać jeńców konfederatów barskich. Do głogowskich kazamat wtrącił też porucznika Józefa Rylskiego, z prywaty swojej.
Ta postać to również symbol pogranicza – pułkownik w polskiej służbie, delegat na sejmik konfederacyjny dysydentów w Toruniu w 1767 r. A w armii pruskiej w stopniu obersta (pułkownika) i generała majora.
Można też przypomnieć, że miasta pogranicza łaczyła źle utrzymywana i piaszczysta droga. Na pomysły jej przełożenia napisał do Wschowskich mieszczan Król Jan Kazimierz –„Napominamy … abyście … innych dróg ze Wschowy do Głogowa sobie nie wymyślali tylko na miasteczko Ślichtinków”.
Samuel Baron Szlichtyng (Schlichting). Ilustracja pochodzi z przedwojennej książki prof. Dworzaczka „Szlichtyngowie w Polsce”. Autor miał dostęp do rodowego archiwum w Górczynie, ale widoczna na zdjęciu data śmierci (1701) naszego bohatera jest inna niż ta wpisana w skrupulatnym drzewie genealogicznym (1795). (580
1740, 23.12., Fryderyk II postanowił osobiście objechać wały zamkniętej przed nim Festung Glogau, pod którą podchodziły pruskie oddziały. Przybył pod Głogów wczoraj, zajął kwaterę we wsi Żukowice, ok. 7 kilometrów od swojego obiektu pożądania. Kiedy zobaczył wały, zrezygnował z bezpośredniego szturmu. Pisał w liście do Augusta Wilhelma – „Nie będziemy go brać szturmem, jak chciałem na początku, tylko go zablokuję. Nie mają prawie żadnych zapasów żywności i w ten sposób zachowam moje wojska a także nie zrównam z ziemią miasta, które chcę chronić. Jutro przeprowadzę rekonesans”. I tak zrobił. Konno, w asyście najbliższych współpracowników i adiutantów dokonał wizji lokalnej. A potem podjął decyzje. Piechota obstawiła dość gęsto wały w odległości od trzech do siedmiu kilometrów. Już w Wigilię, czyli 24 grudnia, kompanie regimentu Alt-Borcke przeprawiły się na drugą stronę Odry i obsadziły Serby, i osadziły tam na pospiesznie wzniesionym szańcu dwie armaty regimentowe.
Wśród pamiątek po tym królewskim zwiadzie był obraz miejscowego artysty i odręczny rysunek umocnień twierdzy wykonany monarszą ręką. Zachował się w królewskim archiwum w liście do księcia von Dessau, datowany w Żukowicach. Opublikowali go wojskowi historycy z Wielkiego Sztabu Generalnego kajzerowskiej armii w wielkiej historii pruskiej armii pod tytułem – „Kriege Friedrichs des Grossen” („Wojny Fryderyka Wielkiego”), skąd zaczerpnął Wehikuł i przedstawia powyżej. Tu możemy wspomnieć, że niedawno ukazało się polskie tłumaczenie tego znakomitego dzieła pruskich sztabowców.
1970,., o herbie, którego już nie było. W tym roku skierowano do druku taką małą, rzec można, niepozorną książeczkę. Nakład dziś niebotyczny, bo 10 000 egzemplarzy. 70 stron druku, kilkanaście czarnobiałych fotografii. Kolor tylko na okładce, obok tytułu – „Dolnośląskie Zagłębie Miedziowe”. I tu kolorowo uśmiecha się do nas niespodzianka. Przypomnijmy – druk w roku 1970, a w następnym dystrybucja. Od kilku lat (od 12.06.1966 r.) Głogów ma już herb inny, „piastowski”. Przyjęty przez Miejską Radę Narodową według projektu prof. Mariana Haisiga z Uniwersytetu Wrocławskiego, również z przedwojennymi korzeniami. A tu w propagandowym druku, reportażu dziennikarza „Trybuny Ludu”, wydanym przez Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych pyszni się, obok znaków Legnicy i Lubina, pięciopolowy herb starego Głogowa, którego od kilku lat ma już nie być. A na dodatek jeszcze, pole z głową byka, herbem starosty von Loos, ma kolor żółty, nie jak dziś obowiązujący jest czerwony. Kruk Korwinów jest na srebrnej gałęzi, a orzeł śląski jest bez krzyża na piersi i Madonna z berłem.
Natomiast w tytule „Dolnośląskie zagłębie” – choć Głogów już dwadzieścia lat tkwi w województwie zielonogórskim. Przypominamy więc to wydawnictwo i zdjęcia z Głogowa końca lat sześćdziesiątych – Starówka ze zwałami gruzów pozostałych po wyjęciu cegieł i zamek na uporządkowanym już placu, nakryty dachem i wieżą z zamurowanymi blankami.
Tadeusz Strumpff, Dolnośląskie Zagłębie Miedziowe.
1981, 13.12., czterdzieści lat temu, wprowadzony został na obszarze PRL stan wojenny.
Przypomnienie tamtych dni przed grudniem ilustrują kadry z filmu „Ludzie z kolejki”. Został zrealizowany w głogowskim Amatorskim Klubie Filmowym Orion 13. Autorzy filmu (w kolejności alfabetycznej: Stanisław Kałużny, Zbigniew Lipowski, Stanisław Matuszak, Jerzy Skibicki), nakręcili go na taśmie 16 mm we wrześniu 1981 roku.
Jak wspomina jeden z autorów, film powstał „w ciągu 26 godzin, które spędziliśmy w kolejce do sklepu nr 12 przy ul. Perseusza w Głogowie” (przez długie lata był tam sklep sieci „Biedronka” a dziś chyba „Polo”). Filmowcy mieli do dyspozycji dwie rolki filmu po 30 metrów, co dawało ok. 5 minut nagranego materiału. Zmontowali film, ale i sami stali w gęstniejącym tłumie. Zapisali się na społeczną listę oczekujących, oswoili z kolejkowiczami, tak jak oni z kamerą. Uczestniczyli w kolejkowym życiu i podziale „wystanych” dóbr. Bonusem dla rozmówcy były dwie butelki śmietany.
Wehikuł prezentuje kadry, na których widać sprawdzanie listy kolejkowej, zmęczenie nocnej zmiany i otwarcie sklepu wraz z naporem oczekujących klientów. Czy rozpoznajecie tam siebie lub swoich znajomych?
Kadry z filmu (Wybór i przygotowanie dla Wehikułu Zbigniew Lipowski)
W grudniu 1985, pod osłoną nocy z pobliskiej koszarom przy ul. Sikorskiego (wtedy Świerczewskiego) bocznicy kolejowej zjechały pierwsze zakupione w ZSRR samobieżne działa kalibru 203,2 mm o oznaczeniu rosyjskim 2S7 Pion (po polsku Piwonia). Niebawem dostarczono kolejne 4 armato-haubice, wozy dowodzenia, zabezpieczenia oraz amunicyjne. Rozpoczęto praktyczne tworzenie dywizjonu artylerii samobieżnej. W jego skład wchodziły dwie baterie ogniowe po 4 działa i pododdziały zabezpieczenia i dowodzenia. Etat dywizjonu wynosił 460 ludzi. Załoga działa liczyła 7 osób – tworzyli ją: dowódca, celowniczy, ładowniczy, 3 amunicyjnych i kierowca.
Jak ustalił Grzegorz Kiarszys, autor książki „Atomowi żołnierze wolności”, na terenie Polski od II połowy lat osiemdziesiątych przechowywano 16 sztuk amunicji jądrowej typu 3WB7 przeznaczonych dla zestawów artyleryjskich kalibru 203,2 mm (nieznana jest siła wybuchu). Składowano je w super tajnym magazynie o kryptonimie 3002 Gródek (Brzeźnica-Kolonia, pow. złotowski). Pamiętając, że w głogowskim dywizjonie znajdowało się osiem armat „Piwonia”, zauważmy, że planiści wojskowi zakładali, że uda się oddać góra dwie salwy. W trakcie działań wojennych miano stosować zasadę „ogień i manewr”. Czyli po pierwszej salwie działa miały udać się do przygotowanego, oddalonego miejsca ukrycia. Jak opowiadali Autorowi książki oficerowie „powszechnie uznawano, że armaty mogą oddać w czasie całej operacji jeden lub, w sprzyjających okolicznościach dwa strzały zanim ulęgną zniszczeniu”.
Armaty przeniesiono w 1998 roku do Bolesławca, gdzie po reorganizacji 18 BA i przeniesieniu BA ze Zgorzelca utworzono 23 Brygadę Artylerii, dziś, 23 pułk artylerii. Ostatnie strzelanie Piony odbyły 24 marca 2006 roku na poligonie w Świętoszowie.
Nowy dywizjon tworzony był w największej tajemnicy wojskowej jak przystało na najpotężniejsze działa Układu Warszawskiego. Ale fakt był znany w mieście i okolicy. Taksówkarze wozili pasażerów do „atomówek”, a mieszkańcy wieżowców przy ul. Głowackiego i Wojska Polskiego widzieli z okien rozciągane siatki przed garażami, których 8 bram miało świeżo rozkute i powiększone otwory wjazdowe. Po Pionach/Piwoniach w Głogowie pozostały już tylko wspomnienia.
Na początku lat dziewięćdziesiątych płk Andrzej Marciniak pokazywał to działo publicznie w jednostce. Po zakończeniu służby liniowej trafiły do muzeów i niektórych jednostek artylerii w charakterze pomników. A miłośnicy artylerii skwapliwie je liczą.
Wehikuł czasu dziękuje Zbigniewowi Mazurkowi i Tadeuszowi Macieszy za udostępnienie książki Grzegorza Kiarszysa, „Atomowi żołnierze wolności. Archeologia magazynów broni jądrowej w Polsce”, wydanej przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2019, której lekturę poleca.
Jedno z dział głogowskiego dywizjonu na placu alarmowym w Głogowie w 1994 roku. (Zdjęcie udostępnione Niecodziennikowi Głogowskiego Wehikułu Czasu przez p. Andrzeja Matysa)
1988, 1.12., w jednej z organizowanych tradycyjnie Karczem Piwnych uczestniczył Jacek Zieliński, od niedawna urzędujący Prezydent Miasta. Pan Jacek z Głogowem był związany od I połowy lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy w 1987 roku kierował popularną „Famabą”. Potem przez kilka lat był przedstawicielem branży w Bukareszcie. Powrócił z kontraktu do „Famaby”. Swoje uwagi i wspomnienia spisał w tekście „Droga do prezydentury. Kulisy zmiany władzy w Głogowie”, którego fragmenty były drukowane w Tgodniku Głogowskim, a Autor przekazał je również Wehikułowi:
Stanowisko Prezydenta jak wiadomo wiązało się również z pełnieniem oficjalnych funkcji reprezentacyjnych i uczestnictwem w różnego rodzaju spotkaniach i imprezach okolicznościowych. Jedną z ważnych i niemożliwych do pominięcia spotkań z Bracią Górniczą były i są barbórkowe KarczmyPiwne. Najmłodsza i najbliższa ,,Kopalnia Sieroszowice” przypisana została do współpracy z Głogowem, jako iż uruchomione wcześniej Kopalnie Lubin, Rudna czy Polkowice „miały” już swoje miasta. Tak więc jako nowy Prezydent Miasta zostałem na Karczmę Piwną organizowaną przez związkowców tejże kopalni zaproszony uroczyście. Towarzyszył mi wtedy, też chyba świeżo powołany, dyrektor szpitala dr Andrzej Bednarczyk, wiadomo więc, że głównym tematem specjalnego rodzaju dokuczliwości i prześmiewek stały się nasze osoby. Kiedy więc przyszła nasza kolej i zameldowaliśmy się regulaminowo przed „prześwietnym w sprawach piwnych i nie tylko piwnych nieomylnym prezydium”, otrzymaliśmy z polecenia „Starej Strzechy” niezłej wielkości puchary z niezwykłą miksturą o mocy, której już jeden głębszy łyk mógł powalić słonia, które należało opróżnić duszkiem. Poczym postawiono nas obu na dość wysokiej beczce o niewielkiej średnicy. Nie muszę tu dodawać, że po opróżnieniu otrzymanego pucharu oraz wcześniejszym zaliczeniu kilku potężnych kufli piwa, utrzymanie się nas obu na niewielkiej przecież powierzchni beczki było niezwykle trudne. Toteż mimo wzajemnego podtrzymywania się, coraz to któryś z tej beczki spadał, po czem wspomagając się obopólnie, wciągaliśmy się na jej wierzch ponownie. Wyglądać to musiało dość nieporadnie gdyż cała sala zwijała się ze śmiechu. Musieliśmy przy tym na polecenie „Starej Strzechy” wykonywać różne zadania, których dzisiaj już nie pomnę. Ostatecznie po utracie krawatów, kontrapunkt strony prawej zaintonował specjalnie dla nas napisane pieśni, przy czym refren powtarzała cała sala, co dodawało ogólnej wesołości. Treść piosenki napisanej dla mojej osoby, ponieważ była zabawna i na ten czas aktualna, przytaczam w całości.
W Famabie krzesło dobre miał
Ale to było mało
Chcąc eksponować postać swą
W Rumunię go zagnało
Refren:
Ceausescu bardzo chwalił go
I uczył oszczędności
żarówkę tylko jedną dał
i kufajkę z miłości
Nasz Jacek to porządny chłop
On wodza wciąż szanował
No może raz, a może dwa
Go handlem zdenerwował
Refren:
……………..
Pewnego dnia wódz prosi go
częstuje z Polski KENTEM
chcę żebyś Ty w Głogowie był
oszczędnym Prezydentem
Refren:
……………
Jacek tak bardzo przejął się
bo stawka wyborowa
nauki wodza przywiózł nam
Prezydent do Głogowa
Prezydent Jacek Zieliński na opisywanej wyżej imprezie. (z domowego albumu J. Zielińskiego)
2017, 2.12., wydarzeniem medialnym ostatnich dni było przekazanie znanemu aktorowi Tomowi Hanksowi egzemplarza popularnego „Malucha”, czyli fiacika 126 p. Za ocean samochodzik, odświeżony i wyremontowany, zawieźli: inicjatorka akcji Monika Jaskólska i mistrz Rajdu Paryż-Dakar, Rafał Sonik. W sympatycznych uroczystościach w Los Angeles (mamy też zdjęcia) wziął udział głogowianin i Honorowy Obywatel Głogowa, Vladek Juszkiewicz Z tej okazji przypomniał, że i jego rodzice posiadali „Malucha”. Pamiętajmy, że dr Wiesław Juszkiewicz był pierwszym polskim lekarzem w Głogowie, do którego przybył 70 lat temu. Rada Miasta w 1999 r. nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Głogowa jako wyraz uznania za tworzenie podstaw normalnego życia Polaków na ziemiach zachodnich powojennej Polski.
Barbara i Wiesław Juszkiewiczowie z synem w Szczecinie, gdzie Władek studiował. Odwiedzili go „na kołach”, w II połowie lat siedemdziesiątych. A rejestracja pochodzi już z województwa legnickiego (LGJ), które powstało w 1975 roku. Zagadnięty przez Wehikuł, bo zdjęcie jest czarno-białe, Władek Juszkiewicz odpisał, że chyba miał kolor kremowy. (Z domowego albumu W. Juszkiewicza)
2020, 5.12., w przededniu dziewięćdzisiatych urodzin zmarł Wojciech Zabłocki (ur. 6.12.1930), architekt i były szermierz-olimpijczyk, zawodnik czterech igrzysk – od 1952 do 1964 roku. Szablista, zdobywca trzech medali olimpijskich, dziewięciu medali mistrzostw świata i pięciokrotnie tytułu mistrza Polski w szabli. Członek słynnej polskiej drużyny szablistów. Od 1964 r. poświęcił się architekturze. Był absolwentem Wydziału Architektury krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. W 1999 roku otrzymał tytuł profesora zwyczajnego. Był także wykładowcą akademickim.
Według projektu prof. Wojciecha Zabłockiego powstała głogowska hala sportowa. Wehikuł pamieta, że nazwisko wybitnego i znanego już wtedy powszechnie szablisty pojawiło się w związku z zamiarem budowy Hali już w końcu lat sześćdziesiątych. Długa była droga tego projektu. Budowa rozpoczęła się dopiero w 1985 roku, a otwarcie nastąpiło trzynaście lat później, w roku 1998. Profesor uczestniczył w wielu etapach budowy. M.in. był też gościem uczniów i nauczycieli w Zespole Szkół Budowlanych na ulicy Sportowej 1. Konsultował również problemy w Warszawie. Jadąc na spotkanie z nim, Ryszard Matuszak inicjator budowy hali, animator i działacz głogowskiego sportu, trener tutejszych szczypiornistów, zginął w wypadku samochodowym w 1991 roku.
Profesor Zabłocki jako architekt zajmował się przede wszystkim projektowaniem obiektów sportowych w kraju i za granicą. (Głogowska hala ma starszą siostrę w Lesznie i w Zgorzelcu). Jest też autorem projektu architektonicznego Pomnika Powstańców Śląskich w Katowicach (wraz z rzeźbiarzem Gustawem Zemłą). Jak powiedział: Moje najbardziej spektakularne projekty zostały jednak zrealizowane za granicą, choć za bardzo udany uważam np. tor kolarski w Pruszkowie. Swoje doświadczenia szermiercze opisał w kilku książkach.
Jego żoną była zmarła w 2017 roku znana aktorka Alina Janowska.
Wśród komentarzy pojawiły się uwagi, że hala jest niefunkcjonalna i żal, że ten znakomity architekt nie wyrazil zgody na przebudowanie wnętrza na bardziej funkcjonalne. Zachodnia trybuna w praktyce jest nie do użytku.
A obrońcy obiektu pisali, że: „Ten obiekt oprócz meczy gier zespołowych też miał służyć Miastu na organizację różnego rodzaju imprez kulturalnych itd. Lubin otworzył halę parę lat temu Legnica jeszcze jej nie ma”.
Uroczyste otwarcie hali sportowej w Głogowie – przecina wstęgę prezydent Głogowa – Jacek Zieliński, za nim stoi profesor Wojciech Zabłocki. (Fot. ze zbiorów D.A. Czai)