Trwa straszna wojna. Już blisko 100 dni. Najeźdźca obiecuje wszystko. Nie dotrzymuje nic. Artyleria bogiem wojny.
Czy w mieście dzieci z historią w tle, można nie wspomnieć o najradośniejszym ich święcie? Dzień Dziecka nad Odrą. Wszystkiego najlepszego maluchy, starszaki i ty droga młodzieży.
Dzieci głogowskie z Przedszkola Publicznego Nr 3 pod Pomnikiem Dzieci Głogowskich w 2019 r. (fot. Przedszkole nr 3, za DGL News)
Było blisko. W finałowym meczu o wejście do ekstraklasy, w 18” Frączak pakuje piłkę po strzale głową, po zamieszaniu z VAR jest 1:0. W 37” piłka trafia pod nogi Mikołaja Lebedyńskiego, minutę później Michał Rzuchowski strzela gola na 2:1 dla gości, ależ zwrot akcji w Kielcach. Karny (też po zamieszaniu z VAR) na 2:2. W 119”, w końcu dogrywki, Jacek Kiełb na 3:2 i po marzeniach. Po 120 minutach pięknej walki. Największy sukces Chrobrego w dotychczasowej historii. Brawo Panowie! Dostarczyliście nam wiele emocji. Wehikuł czasu serdecznie gratuluje poziomu gry, jedności Zespołu, mądrości trenera, jego sztabu i wszystkich ludzi Klubu.
Odbył się kolejny, Zwyczajny Sejmik TZG. Tym razem członkowie najstarszej na Dolnym Śląsku organizacji regionalistycznej spotkali się w Teatrze Miejskim im. Andreasa Gryphiusa. Miejsce wybrane nieprzypadkowo, stowarzyszenie od lat zabiegało o ratowanie tego zabytku.
Wśród wielu wydarzeń, które miały miejsce na Sejmiku, należy podkreślić – wybór nowych władz i ponowne objęcie funkcji prezesa TZG przez Zbigniewa Mazurka oraz obdarzenie funkcją Honorowych Prezesów TZG Jacka Zielińskiego i Rafaela Rokaszewicza. Tradycyjnie dla tych spotkań dokonano podsumowań i nakreślono plany i cele do zrealizowania i osiągnięcia w najbliższej kadencji.
Prezes TZG Zbigniew Mazurek wręcza dyplomy tytułów Honorowych Prezesów TZG Rafaelowi Rokaszewiczowi i Jackowi Zielińskiemu.
Targi Książki Regionalnej „SILESIANA – Dolnośląski Salon Wydawniczy” istnieją od 2010 roku i od początku uczestniczy w nich TZG. Od 2012 roku podczas Targów wręczana jest Nagroda Wydawnicza Silesiana za publikację, która treścią, osobą autora i/lub formą edytorską najlepiej promuje Dolny Śląsk i stanowi wizytówkę regionu. W trakcie inauguracji XI SALONU odbyło się uroczyste wręczenie nagród. Za rok 2020 Nagrodę otrzymało TZG za książkę Kolegiata w Głogowie. Historia. Odbudowa. Zabytek, Antoni Bok, Jerzy Dymytryszyn, Marek Robert Górniak, Andrzej Sadowski i ks. Rafał Zendran. W laudacji napisano:
Za najwyższy poziom treści oraz formy tej niezwykłej publikacji, edytorską staranność, dbałość i troskę o detale. W efekcie całość uświadamia wielką historię niezwykle ważnej dla Dolnego Śląska głogowskiej kolegiaty oraz nakład talentu, wysiłku i pracy włożony w jej odbudowę.
Dyplom Nagrody za 2020 rok.
Zbliżają się już XIII Imieniny Jana, a przed laty Wehikuł czasu pytał – czy w Głogowie ma szanse narodzić się nowa tradycja? I jak widać trwa. Dzięki dorocznym obchodom przybyło w centrum atrakcyjnych roślin, opisywanych gustownymi tabliczkami, bowiem w każde święta Janin i Janów sadzone są rzadkie drzewa. Na spotkanie 24 czerwca zaprasza Tygodnik Głogowski i Towarzystwo Ziemi Głogowskiej a Wehikuł kibicuje.
U progu wakacji piszemy, że latem 1952 roku, 70 lat temu, przysposobiony został do użytku poniemiecki basen przy ul. Ułanów Polskich 1. Przez lata służył głogowianom, do czasu katastrofalnych powodzi w XX wieku, sprzed ćwierćwiecza. Dziś młodzi głogowianie mają do dyspozycji nowoczesne kąpielisko w mieście. A o basenie, który został zatopiony i później zasypany, przypominają tylko równe rzędy drzew, prostokątna łąka wzdłuż kolejowego nasypu i archiwalne zdjęcia.
W 2009 roku teren po basenie wyglądał tak.
88 lat temu (28.06.1934),urodził się w Gnieźnie Jacek Zieliński. Absolwent Politechniki Wrocławskiej, w 1973 r. trafił do Głogowa. W kwietniu tego roku został dyrektorem Famaby. Piętnaście lat później na schyłku jednej, a u progu drugiej epoki został wybrany Prezydentem Głogowa. Funkcję tę sprawował przez 10 lat, w okresie przełomu do 1998 r. Działacz społeczny, inicjator, inspirator i sponsor wielu przedsięwzięć. Dusza towarzystwa, gawędziarz, człowiek wielkiej kultury i wiedzy. Honorowy Prezes TZG. Ad multos Annos Panie Prezydencie.
Jacek Zieliński w trakcie pracy w GFMB „Famaba” również stal przy desce kreślarskiej.
Z lektur Wehikułu
Świat obecny przypomina o rzeczach, sytuacjach i obrazach, na które nie mieliśmy czasu, a pojawiały się sporadycznie w rozmowach przy świątecznych czy niedzielnych stołach rodzinnych. Mamy przed sobą reporterską opowieść o granicy przedwojennej Rzeczpospolitej. W niektórych miejscach swojskiej i bliskiej, w innych egzotycznej i dalekiej.
Tomasz Grzywaczewski, Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej, Wołowiec 2020.
Opowieść reportera o granicy, której już nie ma, zaczyna się nad Piaśnicą. Wielu z nas, dzięki wakacyjnym wyprawom nad Bałtyk, w okolice Dębek czy Karwi to miejsce jest znane. Piszący te słowa na przełomie wieku, wędrując nad Piaśnicą, natknął się na pamiątkowe tablice. Potem był wstrząsający film „Kamerdyner”, pokazujący mord Kaszubów w tamtejszych lasach jesienią 1939 roku.
Co rusz natyka się na trójstyki granic.
Opiszmy krótko i przypomnijmy miejsca, gdzie spotykały się trzy Państwa. Niektóre były efemerydami. Pierwszy zbieg przedwojennych granic miał miejsce w 1919 roku – efemerydą była Republika Świętnieńska (Wolne Państwo Świętno), granicząca z Polską i Niemcami.
Następny punkt wspólny, tym razem Rzeczpospolitej, Czechosłowacji i Rzeszy uparty turysta znajdzie w molochu węzła drogowego autostrada polskiej A1 i czeskiej D1 i całego systemu dróg dojazdowych. W dobie Unii tu granica przebiega bardziej wirtualnie niż fizycznie.
W lesistych ostępach wschodnich Bieszczadów, a dosłownie w krzakach wzniesienia Czernin, leży kamienny walec na kwadratowej podstawie, który wyznaczał powstały 3 kwietnia 1939 trójstyk granic RP, Węgier i Słowacji. W tym niechlubnym okresie jeden raz graniczyliśmy z bratankami, którzy anektowali Karpatalję, czyli Zakarpacie.
Trójstyk Wisztyniec. Miejsce zejścia się granic Rzeczypospolitej, Litwy i Federacji Rosyjskiej. (podlaskie24.pl)
Kolejny historyczny trójstyk autor znajduje na szczycie huculskiej góry Stóg. Obok stosunkowo nowych słupów, ukraińskiego (przemalowany sowiecki) i rumuńskiego, jest też niski granitowy walec z wyrytymi trzema herbami Rzeczpospolitej, Republiki Czechosłowacji i Królestwa Rumunii. Słup był ważny tylko do marca 1939 r. Wtedy pojawiło się spotkanie granic polskiej z węgierską i rumuńską.
W rzecznych widłach Dniestru i Zbruczu pojawił się w międzywojniu zbieg granic polsko-rumuńsko-sowiecki. Teraz nie ma po nim śladu, ale niedaleko znajdują się Okopy Świętej Trójcy.
Następny trójstyk już daleko na północy. W Łatgalii. Po I wojnie zbiegały się tu granice Łotwy, Polski i ZSRR. Autor podkreśla, że Łotwa to był jedyny sąsiad w II Rzeczypospolitej, z którym nie mieliśmy zatargów. Nieopodal po 1922 roku pojawił się na krotko trójstyk granic polskiej z litewską i łotewską. Najbardziej współczesny, coraz częściej przypominany jest trójstyk Wisztyniec. Z powodów oczywistych też i często pokazywany. Miejsce zejścia się granic Rzeczypospolitej, Litwy i Federacji Rosyjskiej, czyli jej enklawy – obwodu kaliningradzkiego.
Dalej już coraz bliżej Bałtyku, ale i też dużo wspomnień z przeszłości. Wędrowiec zatoczył koło granicznym szlakiem II Rzeczpospolitej. Warto za nim pójść w lekturze.
1488, 21.06., nocą, oblegający, zamknięty w murach Głogów, żołnierze korwinowskiej Czarnej Armii zakończyli budowę na Jaskółczym Wzgórzu. To miejsce znajdowało się na wschód od Bramy Polskiej. Położone nad zalewanymi łęgami było znakomitym miejscem do ostrzału miasta. Na wybudowanym właśnie stanowisku strzeleckim – działobitni, później powstał Szaniec, przebudowany w Fort o nazwie od kształtu umocnień – Gwiazda, czyli po niemiecku Stern. W tym też czasie umocnienia napastników budowane były i w innych miejscach wokół murów. Trwające kilka miesięcy oblężenie dowodziło, że umocnione wcześniej przez Jana II Szalonego miasto stawało się twierdzą już w końcu XV wieku.
Widok ogólny Fortu Stern na przełomie tysiącleci.
1502, 5.06., w niedzielę do Głogowa, stolicy swojego księstwa, po raz pierwszy wjeżdża jego książę, Zygmunt Jagiellończyk. Panuje tu od 27.11.1499 r., ale jego interesy reprezentują głównie pełnomocnicy – starostowie. Dał się już poznać zmianą polityki pamiętnego namiestnika Jana Olbrachta – Jana Karnkowskiego, zwanego Polakiem. Dlatego dziś, w niedzielę, mieszczanie i gawiedź wyglądają go z zaciekawieniem i nadzieją. Czyżby odgadywali, że to będzie jeden z najlepszych władców w historii księstwa? I przyszły wielki Król Polski? Na czele 70-osobowego orszaku, liczącego jak chce Dzięgiel 300 koni, jedzie 36-letni dojrzały, barczysty i postawny mężczyzna. Witający tłum przyjmuje go z wielkim wszystkich ukontentowaniem, czyli, jak pisze świadek „magno omnium favore”.
Adolf Pawiński, autor książki „Młode lata Zygmunta Starego” (wydanej w 1893r.) nazywa Głogów „(…) stolicą arcymaleńkiego i ubożuchnego państewka”. Jagiellończyk wjeżdża do zrujnowanych wojną i agresywnym zarządzaniem włości. Siedziba książęca się rozpada, beneficja mające być źródłem dochodów podupadłe. Drogi niebezpieczne, więc i kupców nie ma, a moneta bezczelnie fałszowana i okradana.
Zygmunt testuje na tym organizmie metody zarządzania państwem. Chce rządzić, ale nie wie jeszcze, że już za kilka lat otrzyma potężną Rzeczpospolitą. Dziś, w niedzielny wieczór pełen wrażeń rozpoczyna przygotowania do pierwszej nocy w Głogowie. Nie wiemy, co się mu przyśniło na nowym miejscu. Wiemy, że razem z nim wjeżdżała do Głogowa piękna Telniczanka.
Jednym z elementów sukcesu Księcia Zygmunta jest system kontroli wydatków, prowadzony również w Głogowie. Na ilustracji przykład „opisywania faktury”, jak byśmy powiedzieli dzisiaj:
Ista superior suma est vera per me probata. Cristoff Schidlowyeczki manu propria subscripsit, a po polsku: Ta powyższa suma jest rzetelna, przeze mnie sprawdzona. Swoją ręką Krzysztof Szydłowiecki podpisał.
Autor wpisu był wieloletnim ochmistrzem dworu Jagiellończyka.
Fundamenty kościoła św. Piotra, który być może książę Zygmunt odwiedzał.
1907, 5.06., odbyło się posiedzenie rady miejskiej. Ponieważ ostatnio w mieście przez trzy dni nie było wody był to jeden z głównych punktów zebrania. Nadburmistrz dr Soetbeer uspokajał przekonując, że podjęto wystarczające starania, aby podobne kłopoty się nie powtórzyły. Trwają działania związane z budową nowego wodociągu, ponieważ są na to pieniądze w budżecie. Wstępny bilans budżetu miasta za rok 1906 wskazywał nadwyżkę budżetową w wysokości 113 945 marek (wzrost o 21 000 marek).
Rada obok dofinansowania innych przedsięwzięć przyznała stowarzyszeniu „Glogauer Kinderkrippe und Sauglingsheim” [Głogowski żłobek i ochronka dla niemowląt] plac o pow. 800 m kw. w pobliżu promenady pod budowę żłobka na okres 12 lat w zamian za coroczną opłatę uznaniową w wysokości 50 marek. Aktywne działania na rzecz budowy takiego obiektu prowadziło stowarzyszenie powołane przez hrabinę Ponińską, która podarowała na ten cel 20 000 marek. Charakterystyczny i wpisujący się w tło Promenady budynek oddano do użytku 5 kwietnia 1908 roku. Trzy lata później utworzono w żłobku otwarty punkt opieki i porady dla niemowląt. Donatorami i członkami Fundacji było 810 członków. Obiekt, niestety, nie przetrwał wojny.
Kinderkrippe – żłobek i ochronka.
1907, 7.06., w ramach prac związanych z praktyczną defortyfikacją miasta przed domem stowarzyszenia katolickiego odsłonięto podziemne sklepienie korytarza, napisano w czerwcu w Liegnitzer Tageblatt (nr 133). Tam niedawno rozebrano ogrodowy mur, ponieważ w planie było przedłużenie Poststrasse (ulicy Staromiejskiej/Parafialnej). Podczas niwelacji placu i wykopaniu kilku otworów w celu zbadania podłoża natrafiono na kamienny mur, a dalej na mocne murowane sklepienie, częściowo zniszczone. Równocześnie znaleziono liczne ludzkie szczątki. Sklepienie wygina się i skręca w kierunku fary. Wszystko wskazuje na to, że chodzi o podziemny korytarz grobowy? (unterirdischen Begraebnisgange). Wcześniej w tym miejscu znajdował się cmentarz, który prawdopodobnie został zamknięty w XVII w.
Ta prasowa notka z początku XX wieku brzmi podobnie jak informacje prasowe 100 lat później, kiedy w pobliżu rozpoczęto prace związane z poszerzeniem ul. Wały Chrobrego i Krzywoustego. Arterie te biegły śladem nowożytnych umocnień fortecznych.
Podobny „tunel” odkopany 100 lat później. Poterna między fosą a ul. Rzeźniczą.
1919, 19.06., niemiecka prasa lokalna obserwująca z uwagą transporty „Błękitnej Armii” Hallera do Polski nie przepuściła takiej gratki.
Między Żaganiem a Lesznem z uszkodzonych podłóg wagonów transportowych pociągu Hallera wypadły granaty; dwa z nich znaleziono w pobliżu Głogowa, jeden koło Driebitz (Drzewce). Oczywiście natychmiast zaczęły krążyć pogłoski o zamiarze zamachu, ale chodzi tylko o granaty, pozbawione zapalników.
Przypomnijmy – od 14 kwietnia trwa kolejowa odyseja „Błękitnej Armii” z Francji do Polski. Po wielomiesięcznych negocjacjach i analizie różnych wariantów, Niemcy zgodzili się na podróż polskich oddziałów koleją przez Niemcy. Żołnierze jechali w zamkniętych wagonach bez broni. Ta była umieszczona w oddzielnych, też zaplombowanych wagonach. Pasażerowie przygotowani do podróży posiadali prowiant na sześć dni. Jak policzono, do przewiezienia „Błękitnej Armii” użyto 383 pociągów. Wśród nich mogły być takie z wadliwymi podłogami, dziurami itd.
Jeden z pociągów wiozących oddziały „Błękitnej Armii”.(Narodowe Archiwum Cyfrowe)
1919, 11.06., na ponad pół roku po zajściach, przed sądem przysięgłych rozpoczęła się rozprawa przeciwko wichrzycielom i szabrownikom z rewolucyjnej nocy 9 listopada 1918 roku. Przed sądem stanęło 27 oskarżonych – 8 mężczyzn i 19 kobiet. Wiadomo było, że wśród nich nie ma prowodyrów czy inspiratorów. Ci zniknęli nazajutrz po zajściach. Większość oskarżonych to reprezentanci pędzącego tłumu lekkomyślnie lub z ciekawości uczestniczących w plądrowaniu sklepów, mieszkań i urzędów. Prokuraturę reprezentuje prokurator Jentsch, obrońcami są adwokaci: Glaser, dr Birkholz, Goethe i Friedmann.
Ze względu na nadmierną liczbę publiczności, ilość kart wstępu na salę sądową ograniczono.
Jak donosili dziennikarze: Prawie wszyscy oskarżeni twierdzą, że kiedy się pojawili [w danym miejscu], grabież już była dokonana. W budynku, w którym znajdowało się mieszkanie starosty oraz mieszkania na pierwszym piętrze były już kompletnie zniszczone, kiedy tam dotarli, a plądrujący żołnierze wychodzący z tego budynku mieli im nawet przekazać przedmioty, które później u nich znaleziono. Niektórzy z oskarżonych mówili też, że zabrali ze sobą tylko niektóre cenne przedmioty, ponieważ mogłyby zostać zniszczone przez żołnierzy. Pozwana, mieszkająca obecnie poza miastem, twierdziła nawet, że rzeczy wniesiono do jej mieszkania tylko po to, by je ocalić dla starosty Singelmanna. Co charakterystyczne, kobieta po 60. roku życia, która do tej pory zachowywała się bardzo dobrze, także biegała i zabrała ze sobą do domu kilka przedmiotów, stwierdziła: „Im jesteś starsza, tym jesteś głupsza”. Wśród oskarżonych znalazła się również 71-letnia kobieta, dotychczas niekarana. Nawet najciężej
obciążony, który jako jedyny trafił do aresztu śledczego, nie został przez swego przełożonego potępiony. Zatrzymany stwierdził, że podczas rewolucyjnego wieczoru żołnierz dał mu 2 butelki wina. Widziano go nocą w sklepie Haurwitza z rewolwerem w ręku, ale nie strzelał.
Podczas przesłuchania świadków, starosta Singelmann najpierw złożył zeznanie na temat plądrowanych mieszkań, w tym też jego. Na próżno wówczas apelował do ludzi o opamiętanie. Wyrządzone szkody szacuje na ok. 60 tys. marek, ponieważ mieszkanie nie tylko zostało ograbione i zniszczone, ale przede wszystkim zdewastowano dzieła sztuki.
Nie inaczej było u sekretarza starostwa Bunka, gdzie skradziono i zniszczono rzeczy warte 12 tys. marek, w tym skradziono dużo bielizny. W odpowiedzi na jego rozważne słowa, skierowane do plądrujących, jedyną z ich strony odpowiedzią było: „Chcieliśmy się najeść”.
Nawet dzieci mogły brać udział w grabieży.
W firmie Scheier obliczono szkody na wartość 130 tys. marek, a u Haurwitza – 100 tys. marek. Z kasyna saperów (Pionierkasino) skradziono srebrne naczynia, wino i papierosy oraz rozbito całe umeblowanie. W firmie Niemanna zniszczono 1000 butelek wina, wylewając ich zawartość na inne towary. Oszacowano szkody na 280 tys. marek. W kasynie artylerii (Feldartilleriekasino) szkody wyniosły 80-100 tys. marek.
Dzisiaj odbyło się przesłuchanie świadków. Ogólnie okazało się, że najgorsi sprawcy nie byli ścigani, ale oskarżeni byli w większości ich sympatykami. Część skradzionych przedmiotów dobrowolnie oddali. Przesłuchanie dowodowe zakończyło się dzisiaj po południu. Po przerwie na obiad rozpoczęły się mowy obrońców.
O dalszym przebiegu będziemy informować.
1945, 13.06., uporządkowałem budynek przy ul. Jedności Robotniczej (obecny internat) i tam przeniosłem komendę MO. Powołałem stały posterunek przy Komendzie, stały zmianowy posterunek przy rozbitej Elektrowni, by zabezpieczyć przed rozszabrowaniem części całym tam zdekompletowaniem do czasu przejęcia i postawienia przez Zarząd Miejski. Również postawiłem stały, zmienny posterunek przy tymczasowej prowizorycznej elektrowni przemontowanej z rozbitego Browaru przy ul. Elektrycznej i z początkiem czerwca Głogów miał światło – piętnaście lat później napisał ówczesny komendant posterunku Józef Walenty Łukaszczyk.
Olbrzymi budynek po szkole rolniczej został prowizorycznie wyremontowany i zaadaptowany na siedzibę posterunku miejskiego MO. Zdeponowano w jednym z pomieszczeń między innymi ponad pół miliona sztuk amunicji, której nikt nie chciał wywieźć i zutylizować. Milicja przy ulicy Królewskiej (później Stalina i obecnie Jedności Robotniczej) urzędowała jeszcze kilkanaście lat, bowiem, kiedy Komenda Powiatowa opuściła budynek szkolny, to posterunek miejski pozostał przez lata, obok, w jednej z klatek schodowych budynku mieszkalnego. Natomiast w budynku poszkolnym w czasach „milicyjnych” była krótko apteka, mieszkali również Rosjanie z pobliskiej komendantury wojennej.
Na zdjęciu z 1946 r., zachowanym w Kronice MO i archiwach prywatnych, grupa milicjantów posterunku z kierownictwem KPMO ze Sławy przed wejściem do posterunku miejskiego. Widać już w miarę jednakowe umundurowanie, różnorakie uzbrojenie i różne nakrycia głowy. Kierownik komórki śledczej po cywilnemu.
1952, latem, przysposobiono do użytku poniemiecki basen przy ul. Ułanów Polskich 1. Oddany do użytku w 1933 roku kompleks basenów był nowoczesnym kąpieliskiem. Miał trzy niecki wodne o różnej głębokości. Największa stanowiła pełnowymiarowy (50 m) basen sportowy. Z jednej strony o zwiększonej głębokości umieszczona była dwupiętrowa wieża służąca skokom do wody. Z dwóch stron znajdowały się też trampoliny.
Oddane po wojnie do użytku baseny były w sezonie oblegane. Choć nie zawsze spełniały obecne normy higieniczne, korzystały zeń rzesze głogowian. Czasami zdarzały się improwizowane przez najsprawniejszych basenowiczów i opalonych na czekoladowo ratowników zabawy i zawody z wykorzystaniem trampolin i wieży. Można zauważyć, że trampoliny na początku sezonu wyposażone bywały w szerokie i długie, grube i sprężyste deski. Nigdy nie dotrwały do jesieni.
Przypominamy dziś ten fakt u progu wakacji. Dziś młodzi głogowianie mają do dyspozycji nowoczesne kąpielisko w mieście, a o basenie, który został zatopiony dwadzieścia pięć lat temu przez powódź tysiąclecia przypominają tylko równe rzędy drzew i prostokątna łąka wzdłuż kolejowego nasypu przy Famabie.
Na basenie w środku sezonu.
1975, czerwiec, spacer w bezpośrednim sąsiedztwie Hotelu„Kasztelańskiego” stał się niebezpieczny. Doświadczył też i tego Wehikuł zmierzający codzienną trasą do „Mechanika”. Dlaczego? Z powodu wątpliwej jakości wykończenia elewacji frontowej.
Hotel miał być ozdobą miasta i rozwiązać problem brakujących miejsc noclegowych dla coraz częściej odwiedzających miasto i jego zakłady przemysłowe gości. Dotychczasowy Hotel Miejski „Odra” nie oferował miejsc z pożądanym standardem, a przedwojenny budynek się po prostu dekapitalizował.
Oddano więc do użytku w marcu 1974 r. hotel, restaurację i kawiarnię. Po hucznym otwarciu przyszły szare dni i okazało się, że budynek ma (obok wielu innych usterek) feler – ozdobne czarne płytki ceramiczne pod parapetami zaczęły odpadać i tym samym stwarzać zagrożenie dla przechodzących ludzi. Kiedy zjawisko stało się codzienne i dosłownie głośne od huku rozbijających się kafelków, posypały się propozycje rozwiązań. Najpierw zbudowano daszek nad chodnikiem. Pomysły na remont elewacji były różne – podpowiadano, by zamontować miedziane płyty czy kolejną ceramikę. Skończyło sie prozaicznie – resztki płytek zbito i te miejsca pokryto farbą.
Hotel „Kasztelański” w 1975 roku, uwazny obserwator dostrzeże białe plamy po czarnych, ceramicznych płytkach na elewacji. (widokówka)
2021, czerwiec, w trakcie pobytu w Głogowie … Palenie tytoniu wychodzi z mody. Jednak cygaro pozostaje synonimem dżentelmena jak szklaneczka dobrego alkoholu (na jakiś czas). Prawdziwe cygara, jak obecnie reklamują dostawcy, pochodzą z Kuby, Dominikany, Hondurasu, Nikaragui i Meksyku. Cygara, jak mówi legenda, przywieźli marynarze Kolumba. Potem do Francji przynieśli je żołnierze napoleońscy z Hiszpanii. Większość z nas wie, że najsłynniejszymi są produkty z Hawany. Nazwa stolicy Kuby stała się synonimem doskonałego produktu. W XIX i XX wieku używki produkowane były obok importowanych z Kuby, również w Niemczech czy Francji.
Trafiły także do Głogowa. Tu najpierw były sprzedawane w sklepach kolonialnych, czyli z artykułami spożywczymi, sprowadzanymi z krajów pozaeuropejskich, a później też w trafikach – punktach drobnych produktów powszechnego użytku, ale nie spożywczych.
Prezentujemy Czytelnikom cygara, które przechowały się w jednej głogowskiej rodzinie do XXI wieku. Kolorowe pudełka nie wyblakły, na niektórych widoczna informacja o hawańskich gwarancjach. Jednak Wehikuł popalający czasami Cohibę nie zaryzykował. Wokół cygar rozłożonych na równie wiekowym stole art deco z zapachem dobrej herbaty i kawy mieszały się rozmowy o dawnym Głogowie, a za oknem padał deszcz.
Pudełko z cygarami. Jak dostawca zapisał na dekielku – Hawańska gwarancja.