Spoglądając teraz na Głogów z prawego brzegu Odry przypomina się zapamiętany z lektury widok sprzed ponad 90 lat. Uwieczniony został na wysłanej w lipcu 1932 roku kartce pocztowej. Przedstawiamy tę piękną widokówkę od Jacka Relicha, specjalisty od dziejów pobliskiej Szlichtyngowej. Dziękujemy. Czasami na odwrocie wysyłanych wtedy kartek odbijano okolicznościowy stempel – datownik o treści w tłumaczeniu na język polski – „Głogów. Stara twierdza i miasto ogród”. Ponad parkowe drzewa wystają wieże kościołów i ratuszowa. Brakuje dziś wież świątyni protestanckiej.
Głogowskie wieże. Widokówka ze zbiorów Jacka Relicha
Wakacje ’24 rozpoczęte. Początkom w Głogowie towarzyszył Wehikuł czasu osobiście, więc informacje będą też relacją z podróży Wehikułu na Dolny Śląsk.
W upalny poranek pierwszego dnia wakacji w Teatrze Miejskim zainaugurowano po raz 17. „Lato w twierdzy Głogów”. Tłum uczestników sprawnie zadeklarował swój udział w planowanych przedsięwzięciach, oklaskał autorów nowych legend głogowskich i wyruszył na wycieczkę do udostępnionych przez GROT schronów nadodrzańskich. Wehikuł został obdarowany przez Organizatorów kilkoma egzemplarzami wydawnictwa „Nowe legendy i podania o Głogowie” wydane również przy współudziale znanej księgarni „Feniks”. Wsród atrakcji niewątpliwym wydarzeniem była wyprawa do 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego Poznań-Krzesiny. Obejrzano tam m.in. start, lot i lądowanie „Jastrzębia”, czyli w polskich barwach samolotu F16.
Lato w Twierdzy z wizytą w 31 Bazie Lotnictwa w Krzesinach u stóp „Jastrzębia” (Fot. Klub Batalionowy)
O godz. 17.00 przy ławeczce–pomniku Jana z Głogowa tradycyjnie spotkali się, by wspólnie obchodzić imieniny Jana, imiennicy słynnego filozofa i nauczyciela Mikołaja Kopernika płci obojga. Trębacze z orkiestry Huty Miedzi odegrali „Panie Janie” oraz „100 lat”. Były upominki, kwiaty i ciastka od piekarni Witczak. Potem przedstawiciele MPK i Ośrodka Szansa wsadzili kolejne imieninowe drzewka.
Bezcenna darowizna. Przyjaciele z Głogowskiego Ruchu Odkrywców Tajemnic znów zaskoczyli ciekawostką. Prezes GROT-u, Piotr Rapała doprowadził do przekazania Muzeum Archeologiczno-Historycznemu bezcennego tłoka do wybijania monet 3-krajcarowych z 1622 r. Znajduje się na nim tarcza z herbami miasta (brakuje na niej jedynie Madonny) oraz napis odnoszący się bezpośrednio do miasta Głogowa (MO NOVA CIVI GLOGOVIE 1622).
Zdjęcie z prezentacji autorskiej Krystiana Książka z MA-H
Urodziny Prezydenta – Jacek Zieliński, (ur. 28.06.1934 r. w Gnieźnie), polityk, dyrektor GFMB Famaba (od 1973), prezydent Głogowa (1988–1998), prezes głogowskich regionalistów, Zasłużony dla Głogowa (2014) skończył 90 lat.
Wehikuł czasu odwiedził ostatnio sędziwego Jubilata tuż przed jego wyjazdem na rodzinną, jubileuszową ekskursję przygotowaną panu Jackowi przez najbliższych. W trakcie spotkania był obraz Małgosi Maćkowiak, Wehikuł w wersji książkowej, życzliwe uśmiechy, wspomnienia, wzruszenia i pączki.
Ad multos Annos panie Prezydencie! Niżej w kalendarium sylwetka Jubilata.
- 300-letni buk purpurowy, zwany Sercem Wzgórz Dalkowskich, rosnący w zabytkowym parku przy XVI-wiecznym pałacu w Dalkowie w gminie Gaworzyce na ziemi głogowskiej, został Drzewem Roku 2024! Wehikuł towarzyszył tej elekcji, dostrzegając jej integracyjną i promocyjną rolę. Zdobyliśmy 10 521 głosów internautów! Legenda głosi, że drzewo to spełnia marzenia.
- W lutym 2025 roku będzie reprezentował Polskę w międzynarodowym plebiscycie Europejskie Drzewo Roku!
Sekundowaliśmy ja i Głogowski Wehikuł Czasu pasjonatom, którzy zgłosili drzewo do plebiscytu. Anna Gomułka–Płocha z Fundacji na Rzecz Rodziny i Rewitalizacji Polskiej Wsi z Dalkowa oraz autor zdjęć i animator zgłoszenia Marcin Kopij są znani czytelnikom Wehikułu czasu. Ania była nominowana do Głogowskiej Nagrody Historycznej. Marcin i jego piękne zdjęcia ilustrują też nasze wydawnictwa.
Buk pospolity odm. purpurowa (Fagus sylvatica „Atropunicea”), wiek ok. 300 lat, wys. ok. 30 m, obwód 450 cm, pomnik przyrody (Fot. Marcin Kopij)
W tym roku będzie obchodzona już po raz 81. rocznica Krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r., kiedy UPA zaatakowała 99 miejscowości – GWC)na Wołyniu. Pamiętamy o tych zbrodniach. Też na ziemi głogowskiej, gdzie
ich świadkowie też trafili.
Bolesław Chrobry – rok przyszły – 2025 – 1000 lat koronacji pierwszego króla Polski i planowany jest jego pomnik w Głogowie.
Chrobry Głogów S.A. w przededniu sezonu i Jubileuszu ma nowe władze wykonawcze. Dyrektorem Klubu został Dariusz Czaja (znany z działań m.in. w TZG), a Dyrektorem Akademii Piłki Nożnej Jarosław Wielgus. Czy należy, więc życzyć z okazji Jubileuszu historycznego awansu głogowskiej drużynie?
Jan Matejko, Bolesław Chrobry (z cyklu Poczet królów polskich), 1890, Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Glogoviana z wakacyjnych wędrówek – z aparatów Czytelników i Przyjaciół Wehikułu. Życzymy Wam udanych wakacji, również z historią. Polecamy poszukiwania w kraju lub zagranicą śladów Głogowa. Np. w katedrze we Fromborku jest pochowany Joachim Pastorius, a w kościele św. Floriana w Krakowie Jan z Głogowa, w krakowskich Sukiennicach można znaleźć herb Głogowa (trochę inny), w Muzeum Narodowym we Wrocławiu znajduje się nagrobek głogowskiej księżnej Katarzyny – Matyldy. Szukajcie ulic głogowskich i róbcie tam zdjęcia.
Czekam na zdjęcia i opowieści, niech pomagają Wam Rodzice i Dziadkowie. Czytelników, którzy nadeślą najciekawsze materiały o swoim wakacyjnym znalezisku, związanym z Głogowem, obdarujemy książką „Z Wehikułem czasu przez dzieje Głogowa”. Adres poczty e-mail – wehikulczasuglogow@interia.pl
Na początku wakacji o książkach więcej niż bywało dotąd. Przecież nie zawsze będzie tak upalnie. Więc na pochmurne czy deszczowe dni piszemy, jak wyżej (o legendach) oraz przypominamy dalej teksty o książkach już prezentowanych. Niżej zaś najnowsze dzieło Przyjaciela Wehikułu czasu z Chocianowa.
Z lektur Wehikułu (137)
Wehikuł czasu otrzymał z Chocianowa pachnącą jeszcze farbą drukarską przesyłkę:
Zbigniew Machoń, Władcy zamku i pałacu w Chocianowie, Polkowice 2024
Losy posiadłości i imponującej budowli, sięgające końca XIII wieku i czasów księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I Surowego, opisał w najnowszej monografii miasta Autor wraz z Henrykiem Rusewiczem, (Chocianów, miasto na wrzosowiskach. Ilustrowana monografia miejscowości) w nieodległym czasie. Wspominaliśmy o tej pozycji prezentując w Pocztówce ze Śląska (17) tę monumentalną ruinę.
W swojej najnowszej pracy Z. Machoń przedstawia gospodarzy zamczyska i autorów przebudowy obiektu w nowoczesną rezydencję pałacową. Tak więc opisuje działania władców – śląskich książąt piastowskich i właścicieli pochodzących z wybitnych rodów arystokratycznych. Tekst jak zwykle ilustrowany i opatrzony uzupełnieniami i aneksami.
Pocztówka ze Śląska (19)
Na progu wakacji pocztówka zza północno-zachodniej granicy Śląska. Dziś Antoni Bok proponuje wycieczkę do miejsca, gdzie Obrzyca wpływa do Odry.
W 1809 r. sławny śląski poeta Joseph von Eichendorff z bratem Wilhelmem mijali je, jako pasażerowie na doczepkę statku załadowanego węglem. Pod datą 14 listopada zanotował w swoim dzienniku:
Wkrótce po obiedzie zrobiliśmy niewielką pauzę nieopodal granicznej wsi Tarnawa, gdzie oddaje się cło. Opuszczając nasz ojczysty Śląsk, wpłynęliśmy do Marchii Brandenburskiej. Również i teraz, jak podczas całej podróży, oba brzegi pozostawały bez jakiegoś zróżnicowania; żadnych gór, żadnych uprawnych pól, nieliczne wsie, same odludne liściaste lasy (…). Wnet rozpostarł się las i przed nami pokazał się nieprzejrzany łańcuch winnic, z gdzieniegdzie cieszącymi oczy wiejskimi domami i dużą, ożywioną wsią Cigacice. (tłum. Antoni Bok).
Ów nieprzejrzany łańcuch winnic rozciągał się na południowym stoku pradoliny Odry, u ujścia wspomnianej Obrzycy (Kanał Gniła Obra), wzdłuż której rozłożyła się na wzniesieniach miejscowość Oberweinberge – dzisiejsze Górzykowo. W początkach XX wieku miało się tam znajdować 36 lokali z winnicami! Nie była to wieś, a dzielnica Sulechowa, tłumnie odwiedzana przez letników. Obecnie odradza się tam winiarstwo – znajdują się trzy winnice. Płynie się do nich galarem z portu w Cigacicach, wysiada na przystani i wspina na zbocze. Oczywiście po to, żeby delektować się tutejszym winem – szczerze polecam.
1349, 6.07., w budynku umieszczonym na środku głogowskiego rynku sporządzono i datowano memoriał, który rajcowie miejscy skierowali do króla Karola IV Luksemburskiego (późniejszego cesarza, tego od Mostu Karola w Pradze). Znaleźć się miała w tym piśmie do Pragi pierwsza pisana wzmianka o Ratuszu. Według niej pochodzi on z roku 1302 i był budynkiem postawionym na miejscu tzw. kaufhausu.
Tak więc Ratusz jaki jest, każdy widzi, ale nie każdy wie, że ma już 722 lata.
Ratusz po kolejnych wojennych przejściach, w odbudowie w końcu XX wieku. (Z rodzinnego archiwum Wehikułu)
1654, 24.07., w trakcie wielkiej burzy wichura zrywa dach i niszczy głogowski Kościół Pokoju. Niedawno zbudowana poza murami (dziś to teren między MOK a CIT na Rondzie Konstytucji 3 Maja) świątynia zgodnie z ówczesnymi wymogami postawiona została z nietrwałych materiałów. Miała być łatwa do rozbiórki w przypadku zagrożenia twierdzy oblężeniem. Tej nocy nie oparła się żywiołowi. Budowę trzeba było zaczynać od początku. Przetrwała jeszcze 104 lata, kiedy gigantyczny pożar spopielił dużą część miasta i okolice.
Tu wspomnijmy o jednej z nielicznych pamiątek użytkowych pozostałych po kataklizmie pożaru.
W Muzeum w Görlitz znajduje się imponujący, ponad metrowej wysokości, srebrny krzyż ołtarzowy. Powstał w 1702 roku i do 1945 roku stał w ewangelickim Kościele Pokoju w Głogowie (dawniej Glogau). Na przedniej stronie przedstawiony jest ukrzyżowany Jezus, a na długim trzonie widać herby fundatorów. Z tyłu w belki poprzeczne wmontowane są małe nisze, w których stoją srebrne figurki dwunastu apostołów…
Sam krzyż został ufundowany w 1702 roku, wykonał go najpewniej w Bytomiu Odrzańskim Johann Friedrich Clement.
Z kolei jego następczyni zniszczonego Kościoła Pokoju, zbudowana już w obrębie murów świątynia „Łódź Chrystusowa”, przetrwała nawałnicę oblężenia 1945 i w ruinie doczekała decyzji o rozbiórce na początku lat sześćdziesiątych. Próbowano ją rozebrać rękami robotników i przy użyciu ciężkiego sprzętu. Skończyło się na interwencji materiałami wybuchowymi.
Z trzech postawionych w tamtym czasie protestanckich świątyń przetrwały te w Jaworze i Świdnicy. Na zdjęciu Kościół Pokoju w Jaworze – jedna z największych na świecie drewnianych budowli konstrukcji szachulcowej o funkcjach religijnych. (Fot. GWC w czerwcu 2024)
1664, 16.07., dziś podczas burzliwego posiedzenia stanów (być może na głogowskim zamku?) zmarł nagle na atak serca Andreas Gryphius. Syndyk stanów księstwa głogowskiego tu się urodził i tu pobierał pierwsze nauki. W momencie śmierci miał zaledwie 48 lat. 14 lat wcześniej powrócił do rodzinnego Głogowa po zagranicznych studiach i wojażach (m.in. dwuletnim pobycie we Wschowie, gdzie się ożenił). Uznany już wówczas dramatopisarz i poeta, objął tu zaoferowane mu stanowisko syndyka stanów ziemskich księstwa głogowskiego, co polegało na reprezentowaniu i zabezpieczeniu ich prawnych interesów.
Była to ważna funkcja (do której wszakże miał przygotowanie na gruncie studiów prawniczych), ale i stresująca, a nawet niebezpieczna. Gryphius znalazł się, bowiem w centrum sporów polityczno-wyznaniowych, a reprezentował interesy księstwa, będące – najogólniej mówiąc – przeciwne interesom cesarskiego Wiednia. Obok utworów dramatycznych, zebrał i opracował akty prawne dotyczące przywilejów księstwa głogowskiego od 1490 r. (Glogauisches Fürstenthumbs Landes Privilegia, wydane w Lesznie). Zachowane do dziś są poważnym źródłem wiedzy o wczesnonowożytnej ziemi głogowskiej i jej szlachcie. Andreas Gryphius był więc zapracowanym syndykiem, ojcem rodziny, poetą i dramatopisarzem (po godzinach…) – i jeszcze wiele jego aktywności można by wymienić. Z pewnością za dużo dla kogoś, kto tak miał za sobą żywot nazbyt często wypełniony poniewierką i traumatycznymi wydarzeniami. Dramatyczne momenty zdarzały się mu również w ostatnich kilkunastu latach życia. A jeszcze był cholerykiem… Pozostaje więc stwierdzić: 16 lipca 1664 roku serce nie wytrzymało.
Na nagrobku umieszczono łacińską sentencję, która w polskim tłumaczeniu (A. Królak) brzmi: „Zawsze za wcześnie umierają Ci, którzy są twórcami nieśmiertelnych myśli”. Autor sentencji nie pomylił się: strofy głogowianina okazały się nieśmiertelne, skoro przetłumaczone zostały na wiele języków świata.
W rodzinnym mieście poety, którego imię jest tak związane z Głogowem (nad Odrą), jak Szekspira ze Stratfordem (nad Avonem). Błyszczy od kilku lat odbudowany teatr jego imienia. Popiersie nad wejściem do Teatru każe mu się kłaniać.
1808, od początków lipca, francuskie wojsko zaczęło obsadzać wybudowany specjalnie dla niego obóz. Powstał na zachód od miasta, na polach od dzisiejszego Paulinowa aż do Słonej i Biechowa. Mieścić się w nim miała dywizja piechoty.
Historyk niemiecki pisał tak:
W pobliżu obozuwybudowano szopy rzeźnickie i założono studnie. Cały obóz składał się z dużych drewnianych baraków na 30-40 ludzi w długim rzędzie jeden obok drugiego. Za nimi, oddzielone szeroką przestrzenią poustawiano baraki mniejsze dla oficerów. Również daleko poza nimi stały bardzo elegancko wytapicerowane i umeblowane baraki dla pułkowników. Każdy w tyle swego przynależnego pułku i za tym wszystkim stał paradny barak dowódcy brygady. …Przed barakami żołnierze pozakładali małe zagonki z kwiatami…
Oddziały I dywizji VI Korpusu zaczęły się więc rozlokowywać w obozowisku. Natomiast dowódca Korpusu, generał Jean GabrielMarchand zamieszkał w pałacu w Jerzmanowej.
Pisaliśmy w 2014 roku: jerzmanowski pałac, który wykupiła niedawno Gmina. Po remoncie będzie tam ośrodek gminnej kultury i agendy administracji. Jak w czerwcu 2024 odwiedzili go uczestnicy akcji „Lato w Twierdzy Głogów”, to stwierdzili, że remont postępuje bardzo powoli (albo wcale). Przypomnijmy, że na osi architektonicznej, po drugiej stronie, znajduje się podobny, choć wzniesiony niedawno, bo ok. 2012 roku Jerzmanowski Urząd Gminy. Dzieli je kilkaset lat i dwieście metrów, ale istnieje pewne podobieństwo?
1924, 10.07., kilka lat po Wielkiej Wojnie miasto jak i kraj dźwigają się z kryzysu politycznego, gospodarczego i społecznego. Pamięć o potędze przegranym przypominają związki kombatanckie, w których znajdują miejsce weterani.
Jak donosi lokalna gazeta (LT nr 162 z 12 VII 1924), odbył się dzień niemiecki w ramach festynu powiatowego Związku Weteranów Wojny, który przerodził się w potężną manifestację regionalną. Po południu w Forcie Ruester (RusterFort – Fort Wiązów) odbyła się parada wszystkich okolicznych stowarzyszeń. Ponad 100 chorągwi niosła kompania flagowa (Fahnenkompanie). Wśród gości honorowych znaleźli się: generał piechoty (Infanterie) von Plettenberg i generał Watter. Gen. Plettenberg wygłosił przemówienie z okazji poświęcenia nowej chorągwi byłych członków Korpusu Gwardii (Gardekorps) oraz dekoracji orderem sztandaru Jungdeutschen. Generał wyraził nadzieję, że stary duch Gwardii będzie żyć wśród ludzi. Defilada wojskowa zamknęła uroczystość.
Ciekawostką jest fakt, że uroczystość odbywała sie w Forcie Wiązów, dziś już zapomnianym, bo nieistniejącym dziele fortecznym w zachodniej, przemysłowej części miasta.
1934, 28.06., 90 lat temu, w Gnieźnie urodził się Jacek Zieliński.
We wspomnieniach przekazanych Wehikułowi, częściowo też publikowanych w Tygodniku Głogowskim pisał, że urodził się:
w rodzinie mającej od niepamiętnych czasów korzenie wielkopolsko-kujawskie. Tam uzyskałem w renomowanym Liceum im. Bolesława Chrobrego świadectwo dojrzałości, a w 1958 roku ukończyłem studia na Politechnice Wrocławskiej z tytułem magistra inżyniera mechanika. Pracując na różnych stanowiskach w przedsiębiorstwach państwowych nabywałem wiedzy i doświadczenia, co ostatecznie doprowadziło do objęcia stanowiska dyrektorskiego w dużej fabryce, liczącej ponad 1200 pracowników podległej Ministrowi Przemysłu Ciężkiego, w dawnym województwie zielonogórskim [w Małomicach-WM]. W ten sposób znalazłem się na stanowisku objętym nomenklaturą Komitetu Wojewódzkiego PZPR, który miał istotny głos w ich obsadzie w znaczących zakładów województwa. Niemniej, aby się tam znaleźć trzeba było nie tylko być członkiem jedynie słusznej partii, ale mieć przede wszystkim wymierne osiągnięcia i dokonania na poprzednich stanowiskach.
Pół wieku temu (w kwietniu 1973 r.) został mianowany dyrektorem Famaby. Oficjalna nazwa – Głogowska Fabryka Maszyn Budowlanych „Famaba”. W latach 1988–1998 był Prezydentem Głogowa – „zostałem przez wojewodę powołany na prezydenta miasta, jak się okazało ostatniego w PRL-u…, stałem się pierwszym demokratycznie wybranym Prezydentem Miasta”.
Dziesięć lat temu (2014) został wyróżniony tytułem Zasłużony dla Głogowa.
Wehikuł czasu odwiedził ostatnio sędziwego Jubilata tuż przed jego wyjazdem na rodzinną, jubileuszową ekskursję przygotowaną panu Jackowi przez najbliższych.
Ad multos Annos panie Prezydencie.
Dyrektor Famaby Jacek Zielinski w 1978 roku po uruchomieniu linii ciągłego montażu dźwigu „postawił” załodze szampana.
1945, 7.07., rozpoczęto żniwa w organizowanym Majątku Ziemskim w podgłogowskim wtedy Żarkowie, który miał zapewnić podstawy zaopatrzenia w żywność pierwszych mieszkańców. Jeden z organizatorów tego przedsięwzięcia, Stanisław Wyrzykowski, wspominał w nieopublikowanych materiałach:
…nadeszła pora żniw. Pewnego dnia otrzymałem polecenie od Burmistrza – aby objąć w posiadanie majątek Żarków na rzecz miasta i przeprowadzić żniwa w celu zabezpieczenia maksymalnego zbioru zbóż chlebowych dla zapewnienia chleba dla mieszkańców Głogowa. W międzyczasie udało mi się zdobyć przy osobistej pomocy sekretarza Zarządu Miejskiego ob. Czesława Zawieji i Aleksandra Śmidody – trzy krowy, które przypędziliśmy ze wsi Czerna. Ponadto zabrałem na majątek Żarków platformy i konie, które wykorzystywane były w mieście do różnych prac, szczególnie do przewożenia dobytku osiedleńców ze stacji PKP do pobliskich wsi.
Aleksander Śmidoda wraz z Franciszkiem Szatkowskim wyremontowali i przygotowali do pierwszej akcji żniwnej jedną żniwiarkę i dwie kosiarki. Wszystko to zgromadziłem w Żarkowie w dniu otrzymania polecenia – bowiem następnego dnia burmistrz Hoinka zapowiedział przysłanie o godz. 6.00 rano 200 Niemców do prac żniwnych.
Cały dzień i wieczór, do późnych godzin wraz z Bronisławem Kadijewskim, pomagającym mi w tej akcji – przygotowywaliśmy maszyny, sprzęt, uprząż. Tej nocy ledwieśmy się trochę zdrzemnęli i o świcie czyniliśmy już ostatnie przygotowania. Czas naglił. Punktualnie o godzinie 6.00 – nadeszła z Głogowa kolumna około 200 Niemców. Było w niej 20 kosiarzy i kilkadziesiąt osób z sierpami. Reszta miała grabie i widły. Natychmiast przystąpiliśmy do żniw. Na pierwszy ogień poszedł łan żyta ciągnący się od zabudowań w stronę Cukrowni. Wkrótce stwierdzono w zbożu miny. Niemcy zaczęli się ociągać i tłumaczyć, że nie mogą w tej sytuacji pracować, ale wobec naszej decyzji kontynuowania prac, podporządkowali się, przyprowadzając następnego dnia dwóch szperaczy z aparatem do wykrywania min. Prace postępowały coraz sprawniej. Stodoła po sam dach została wypełniona zbożem. Wkrótce otrzymałem polecenie przekazania gospodarstwa Stanisławowi Szypowskiemu i powrotu do miasta.
Pola zostały obsiane zbożem jeszcze przez poprzednich mieszkańców jesienią 1944 roku. Część z nich została zaminowana w ramach przygotowywania miasta do obrony. Autor wspomina o tym zagrożeniu, nie przytacza jednak liczby ewentualnych ofiar. Jednak wiemy z innych wspomnień, że były. Np. na polach w pobliżu szpitala, gdzie chodzono za potrzebą, zdarzały się eksplozje.
Podgłogowska wieś w pierwszych latach powojennych (Fot. ze zbiorów M. Szatkowskiego)
1968, 2.07., ukazała się powieść „…współczesna, której akcja rozgrywa się w Polsce powiatowej”. Tak anonsowało wydawnictwo „Iskry” w swoim katalogu książkę Jana Leżachowskiego, Dolina dzwonów.
Ta wspomniana wyżej „polska powiatowa” to ziemia głogowska. Nie przebiła się do powszechnej świadomości jak „Siekierezada” – Edwarda Stachury, który właśnie do autora przyjeżdżał.
Autor trafił w połowie lat sześćdziesiątych na ziemię głogowską. Pisał o nim Marek Robert Górniak:
Ożenił się z Marią Nowak, dentystką pracującą w ośrodku zdrowia w Kotli. W 1965 r. wraz z żoną również tu zamieszkiwał. Zatrudnił się w Powiatowym Domu Kultury w Głogowie (kierowanym wówczas przez Julitę Wójcik), gdzie jako instruktor prowadził grupę poetycką. Następnie podjął pracę jako nauczyciel w szkole podstawowej w Kotli. Czopikowie zyskali wielką sympatię mieszkańców Kotli.
Mieszkali w Kotli pod numerem 169. To tu wpadał kilka razy Edward Stachura. Zauroczony miejscem, przyjechał w zimie do pracy na zrębie.
Powieść „Dolina dzwonów” powstała podczas pobytu Leżachowskiego w Kotli. Malutka książeczka, wdrażany przez wydawnictwo „Iskry” pomysł z Zachodu na tzw. „pocket book” – wydawnictwa kieszonkowego. Nakład 10 000 (dziesięć tysięcy!!!!), egzemplarz kosztował 12 złotych – a wtedy kostka masła (250 gram nie 200, jak w XXI wieku) kosztowała złotych 17,50.
Jest to opowieść o miłości, marzeniach i rzeczywistości. Czy oparta na autobiograficznych wątkach? Opisy podróży i widoków za oknem pociągu to ilustracja codziennego krążenia między wsią a miastem. Dla XXI-wiecznego czytelnika intrygujący jest palący się na każdej stronie tekstu papieros, bez którego nie może toczyć się żadna rozmowa i to w każdym miejscu. Warto spróbować znaleźć tę książkę w bibliotece. Ciekawe, czy znajduje się w bibliotekach Głogowa i Kotli?
Część obwoluty opisywanej książki z biogramem autora. Po więcej zdjęć odsyłamy do Głogowskiego Wehikułu czasu – Niecodziennika historycznego nr 1535/2.07.2020)
1974, pół wieku temu ukazała się książka, której autor krzyczał w tekście: Kupujcie historię Głogowa w proszku! Zniknęły z pejzażu Starego Miasta kruszarki cegieł i gruzu… pozostawiły puste place, po których hulał wiatr… „młyny historii”, jak je nazwał Janusz Roszko:
… słychać szum młynów historii – gruz przemielają na mączkę ceglaną. Wysypywać będą alejki w parku i korty tenisowe pyłem z murów, które pamiętają czas wspaniały tego miasta. Salome, siostrę Przemysława Wielkopolskiego tu panującą i Zygmunta Jagiellończyka, który tu na zamku siedział, zanim został polskim, starym królem, i czego te mury nie pamiętały! Historyczny pył kosztuje teraz 88 złotych za tonę. Kupujcie historię Głogowa w proszku.
(Janusz Roszko, Metafizyka ruin, Dzień pierwszy, dzień drugi, antologia reportaży o Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 1974, s. 105).
„Młyny historii” (Fot. ze zbiorów R. Rokaszewicza)