Czapka św. Mikołaja niebawem przykryje hełm ratuszowej wieży. W dniach 6–9 grudnia odbędą się tradycyjne Dni Świętego Mikołaja, patrona miasta. Będą miały charakter festynu pełnego zabaw czy jarmarku, jak i poważnych dysput. Odbędzie się bowiemIII Głogowska Konferencja Interdyscyplinarna pod patronatem św. Mikołaja Biskupa.
Anna Lechowska, Prezes głogowskiego Stowarzyszenia dla Dzieci i Młodzieży Szansa wraz z kielichem soku z cytryny, po wypiciu, którego musiała się uśmiechnąć, 25 listopada otrzymała „Order Uśmiechu”. Odznaczenie przyznawane jest na wniosek dzieci, w tym przypadku uczniów Szkoły Podstawowej nr 12 w Głogowie, noszącej imię Kawalerów Orderu Uśmiechu. Dodajmy, że Dama Orderu jest pierwszym mieszkańcem Głogowa wyróżnionym tym znakiem.
Anna Lechowska już z Orderem Uśmiechu po wypiciu kielicha soku z cytryny. Obok herold i Kanclerz Międzynarodowej Kapituły Orderu, były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak (Fot. B. Popiel)
Pięć już lat minęło, kiedy na scenie Teatru Miejskiego im. Andreasa Gryphiusa w inaugurującym działalność, po odbudowie, wystawiono specjalnie na zamówienie miasta sztukę „Piast” napisaną przez Patrona Teatru. Mimo szarugi i deszczu w przeddzień w zakamarki pachnącego jeszcze farbą obiektu weszły rzesze głogowian. Rozdano ponad tysiąc egzemplarzy specjalnie napisanej broszury. Z dumą prezentowano efekt odbudowy. A na prapremierze było wielu gości i był też Wehikuł czasu.
W listopadowy poranek 2019 roku przed prapremierą
Od końca listopada trwają w regionie tradycyjne, oficjalne i towarzyskie spotkania górników. Będzie też spotkanie artylerzystów. Zbliża się święto Artylerzystów i Górników, którym w przededniu dnia ich patronki – Barbarki i Barbórki składamy serdeczne życzenia. Niżej o półwieczu od ortograficznej zmiany imienia Patronki.
Z lektur Wehikułu (142)
Lektury na Święta. Do poduszki i pod choinkę. Nowa powieść głogowskiego literata:
Stefan Górawski, Obsesja powziętej zemsty, Warszawa 2024
Po udanym tercecie „orzechów”, czyli kryminałów z tym drzewem w tytule, przyszedł czas na obsesję. Zakładam, że kolejne dzieła nowego cyklu będą miały właśnie to słowo w tytule.
Nowy bohater i nowe otoczenie. Bliżej Głogowa i bliżej codziennej pracy lokalnego posterunkowego. Tu na podgłogowskiej wsi, trup nie ściele się gęsto i często. Problemy dotyczą sąsiedzkich waśni i relacji. Autor zgrabnie rysuje kilka takich sytuacji – zdarzeń, które trafiły do policyjnego rejestru. Kreśli też kilka sylwetek z otoczenia głównego bohatera, sierżanta Hieronima Wrosta. Jedną z nich jest sympatyczny policjant zakręcony w temacie przeszłości Głogowa. Autor ma z takimi pasjonatami do czynienia na co dzień z racji profesji i hobby, więc przekazywane przez starszego sierżanta Bartosza Krzana w różnej formie informacje o lokalnej przeszłości nie rażą wikipedyjną elokwencją.
Z kolei, czy jedna z bohaterek tworzy typową postać dziewczyny z „prowincji”? Zakompleksiona, więc agresywna, ambitna, ale niepracowita, zapatrzona gdzieś w metropolie. Dziecko czasu Internetu, galerii i hipermarketów? Koniecznie znajdujących się najbliżej – to w Lubinie, ale najlepiej we Wrocławiu, bo zakupów w Głogowie się nie robi.
„Obsesję” (pozostańmy przy tym skrócie) czyta się lekko, czasami z grymasem uśmiechu czy niechęci. To już oznaka utożsamiania się z bohaterem i akcją powieści.
Trzeba Twórcy pogratulować.
Tak jak zacząłem, to i skończę – warto książkę przeczytać. Idą święta, warto więc też podarować. Mikołajki i choinka są znakomitą okazją.
Pocztówka ze Śląska (24)
W pobliżu Chocianowa w dużym kompleksie leśnym tkwi „pamiątka” po zimnej wojnie. Jest to resztówka sowieckiego węzła, łączności radioliniowej nr 202 Chocianów o kryptonimie BARS Patera.
By zobaczyć taki jak ten widok w styczniu 2012 roku, trzeba było wykonać długi spacer w lesie (wczesniej trochę podjechawszy autokarem). Minąć trzy rzędy zardzewiałych już wtedy płotów z kolczastego drutu, z których jeden miał ślady ceramicznych izolatorów, czyli wcześniej był pod napięciem. Niepozorny wzgórek zarośnięty drzewami i zakrzaczony skrywał jedną z najbardziej tajnych baz łączności Układu Warszawskiego. Obiekt zapewniał łączność do Stanowiska Dowodzenia PGWAR w Wilkocinie i miał stanowić łącznik pomiędzy siecią kablową, a łącznością troposferyczną. Oczywiście już wtedy BARS 202 to był tylko niemal sam beton. Warto jednak to zobaczyć chociażby z uwagi na zachowaną częściowo konstrukcję naziemną. Uchowały się wejścia, czerpnie powietrza, miejsca po masztach. Dla znających cyrylicę jest kilka obwieszczeń wymalowanych na ścianach.
Schron posiadał dwa poziomy, łącznie 80 pomieszczeń na planie 26×31 metrów o wysokości blisko 9 metrów. Wewnątrz umieszczono punkt medyczny, kuchnię, izolatkę, salę odpoczynku, agregaty prądotwórcze, studnię głębinową. Były też śluzy i ścieżki dezaktywacji (to tam jeszcze można było odczytać na ścianach instrukcje postępowania) – przygotowany został do działania po ataku jądrowym.
W czasie odwiedzin (2012 rok) obiekt już był rozgrabiony, oczywiście bez dostępu dziennego światła pełen niebezpiecznych zakamarków. Jest zdewastowany, zachowały się napisy i resztki instalacji grzewczych i wentylacyjnych, dolny poziom schronu jest zalany, także olejami, a przez otwarcie kanałów kablowych i studzienek – niebezpieczny do eksploracji. Zalany dolny poziom pomieszczeń kusi.
Jak wygląda w roku 2024? Można znaleźć trochę informacji na forach eksploratorów.
Tajemniczy wzgórek z „drzwiami do lasu”. Okolice Chocianowa w 2012 roku
1309, 9.12, 715 lat temu „(…) odszedł za smutną namową ciała z dziewiątym brzaskiem grudnia Wielki książę Śląska, czcigodny Głogowa, Kalisza, Poznania a także Gniezna pan. Przesławny Henryk, władca i pokoju przyjaciel (…)”.
Zmarł w tym dniu Henryk III Głogowski. Książę był znany też jako Głogowczyk i używał tytułu Dziedzica Królestwa Polskiego (heres regni Polonie). Był rywalem do Korony polskiej dla Władysława Łokietka. Został pochowany w Opactwie Cystersów w Lubiążu. Znalazł miejsce wśród książąt piastowskich w krypcie pod gotycką bazyliką. W sąsiedztwie znajduje się też blisko 100 mumii opatów cysterskich i zakonników, zachowanych w niezłym stanie.
Jak pisze biograf Głogowczyka, poznański profesor Tomasz Jurek, utwór, z którego pochodzi cytowany na początku notki tekst, powstał ok. połowy XIV wieku. Pisany był łaciną kunsztownym heksametrem. Przetłumaczony na język polski przez dr. Michała Rzepielę, jest kolejnym źródłem do badania odległej głogowskiej i polskiej przeszłości. Cytat pochodzi z książki T. Jurka, gdzie Wehikuł odsyła ciekawych dalszego ciągu czytelników (T. Jurek, Dziedzic Królestwa Polskiego, książę głogowski Henryk (1274-1309, Kraków 2006).
A w Głogowie kilkaset lat później wybudowano Osiedle Piastów Śląskich, gdzie imieniem księcia Henryka III nazwano ulicę i Szkołę Podstawową nr 14.
Wielka pieczęć Głogowczyka
1884, 27.12, holownik „Bertha”, należący do lokalnego towarzystwa akcyjnego żeglugi (Schifffahrts AG), przypłynął do Głogowa z Wrocławia. Podczas przeprawy pod mostem na Odrze uległ uszkodzeniu. Nie wiadomo, z jakich powodów woda nagle i w dużych ilościach przedostała się do maszynowni. Aby zapobiec zatonięciu, rozważnie i w tempie zwiększono ilość pary. Załoga starała się dotrzeć jak najbliżej do portowego nabrzeża. Jednak manewr ten powiódł się tylko częściowo i parowiec spoczął przednią częścią na brzegu, podczas gdy tylna część znalazła się pod wodą. Podniesienie statku było pełne trudności, ale zakończyło się sukcesem. Udział w nim mieli lokalni wojskowi z oddziału pionierów, którzy uruchomili kilka stacji pomp. Kilka lat temu z powodu pożaru uszkodzeniu i częściowemu zatopieniu uległ parowiec „Glogau” z tego samego przedsiębiorstwa. Jak donosił Liegnitzer Stadtblattes (306 z 31 XII 1884), armator jest ubezpieczony od wypadków.
Statek zmierzający w górę Odry, przycumowany do nabrzeża między mostami drogowym i kolejowym (w głębi)
1884, 02.12,zmarł królewski inspektor inżynierii wodnej (Wasserbau-Inspectors). Na wakujące stanowisko, które pilnie wymagało obsady, został wyznaczony tymczasowo głogowski geodeta Schulz. Będzie on pełnił funkcję inspektora budownictwa wodnego do czasu ponownego obsadzenia tego stanowiska.
1913, 15.12, W wieku 73 lat zmarł August Müller, królewski dyrygent, powszechnie znany dyrygent orkiestry 58 Pułku Piechoty (58. Infanterie-Regiments), której w latach 1869–1902 był szefem (kapelmistrzem).
W 1860 r. rozpoczął pracę w orkiestrze 19. pułku we Wrocławiu, wkrótce przeniesiono go do Głogowa, a w 1861 r. do Luksemburga. Po dwuipółletniej służbie Müller przeszedł do 59. pułku, w którym kapelmistrzem był jego brat Wilhelm. Po wojnie z Austrią w 1866 r. 59. pułk stacjonował w garnizonie głogowskim, ale August Müller został wezwany w następnym roku do Rendsburga i pracował tam jako waltornista. Powrócił do Głogowa dopiero 1 lutego 1869 r. po odejściu kapelmistrza Bratfischa i został kapelmistrzem orkiestry 58. pułku. Był to prawdopodobnie jedyny przypadek w całej armii niemieckiej, kiedy dwóch braci było jednocześnie kapelmistrzami pułkowymi w brygadzie (17. Brygada Piechoty), a nawet w garnizonie. Wkrótce potem obaj wzięli udział w kampanii we Francji (1870–1871). Obaj bracia mieli wielki zaszczyt towarzyszyć liturgii podczas ceremonii kościelnej w czasie pamiętnej proklamacji powstania Cesarstwa Niemieckiego w Wersalu (18 I 1871 r.).
W trakcie wojny francusko-niemieckiej orkiestra znajdowała się blisko działań bojowych. Jej członkowie pełnili wiele funkcji porządkowych, jak np. w bitwie pod Mont Valérien w grudniu 1870 r. [fort otaczający Paryż] i, podobnie jak w bitwie pod Wörth [6 VIII 1870 r.], uczestniczyli, jak sanitariusze, w wynoszeniu rannych z linii ognia. Kapelmistrz Müller został odznaczony Krzyżem Żelaznym za dzielną postawę w obliczu wroga.
Orkiestra 58 regimentu piechoty. W środku kapelmistrz August Müller
1917, grudzień, na Dolnym Śląsku pamiętano dowódcę legnickiej 18 Brygady Piechoty (18. Inf. Brigade) i później dowódcę 9 Dywizji Piechoty (9. Inf. Div.) w Głogowie Hermanna von Eichorna. Przebywał tu krótko, bo przed dekadą w latach 1901–1904, ale uczestniczył z energią w wielu lokalnych przedsięwzięciach. Potem zajmował coraz wyższe stanowiska wojskowe. W trakcie I wojny światowej uczestniczył w bitwach na różnych frontach. Dał się poznać jako dowódca w zimowej bitwie na Mazurach (Winterschlacht in Masuren) w 1915 roku. W końcu wojny odgrywał dość znaczącą rolę na terenie Ukrainy, był dowódcą Grupy Armii „Kijów”, później „Eichorn”. I właśnie dziś awansowany został przez cesarza do stopnia feldmarszałka (General-Feldmarschall).
Dlatego przypomniano w miejscowej prasie jego sylwetkę i działania nad Odrą.
Feldmarszałek von Eichorn został zamordowany w stolicy Ukrainy przez rosyjskiego eserowca B. Dońskiego, 30 lipca 1918 r.
FeldmarszałekHermann von Eichorn
1964, 15.12, oddano do użytku po dwuletnim remoncie, Urząd Pocztowo-Telekomunikacyjny nr 2 we wschodnim skrzydle budynku dworca kolejowego. Początkowo Urząd Pocztowy na dworcu przede wszystkim obsługiwał ambulansowy przewóz pocztowy i mieścił się na peronie 2.
Oddanie do użytku placówki usprawniło rosnący stale kolejowy obrót przesyłkami. Jednocześnie urząd oferował usługi pocztowo-telekomunikacyjne dla mieszkańców tej części miasta. Tu należy przypomnieć, że z poczty można było uzyskać międzymiastowe i międzynarodowe połączenie telefoniczne. A UPT nr 1 mieścił się daleko, na zniszczonym Starym Mieście. Kierownikiem Urzędu, który w systemie pocztowych rang otrzymał III klasę i zatrudniał 21 osób, został dotychczasowy st. kontroler, Mieczysław Waśniowski. Kierował dotychczasową rozdzielnią przesyłek na peronie 2. Oddanie pomieszczeń w budynku dworcowym nie zakończyło odbudowy kompleksu pocztowego. Na uruchomienie dźwigu z kładką towarową czekał nowy dział rozdzielni. Teraz działał jeszcze stary na peronie 2. W nowym obiekcie uruchomiono na razie dwa okienka nadawcze i kasowe. Znany głogowski historyk, J. Chutkowski, w swojej pracy „Głogów w XX wieku” podaje (s. 164), że urząd przy dworcu otwarto w październiku. Tymczasem Wehikuł te informacje zaczerpnął z pocztowej Kroniki.
Od 1 stycznia 1968 naczelnikiem UPT 2 przy dworcu kolejowym, gdzie pracował do emerytury w 1971 r., był Czesław Kaczmarek. Przeszedł na to stanowisko z Poczty Głównej („jedynki”) na Starym Mieście.
Częściowo zniszczone pomieszczenia głównego budynku dworca kolejowego. W 1962 roku rozpoczęto remont wschodniego skrzydła, w którym po odbudowie przywrócono funkcje kolejowej poczty, UPT Głogów 2. (Ze zbiorów Ireneusza Dominiaka).
1974, początek grudnia, w wielu głogowskich domach najnowszy numer „Konkretów” leżał przed telewizorem. Tu był drukowany program tv. Programów było aż dwa. Na Dolnym Śląsku czasami można było odbierać telewizję czechosłowacką lub niemiecką (z NRD).
Ale uwagę przykuwa po latach jedno słowo. Barburka czy Barbórka? Górnicze święto. W 1974 roku, 50 lat temu, w tym numerze używano wyłącznie określenia „Barburka”. Tak jak na zdjęciu pierwszej strony Ilustrowanego Tygodnika Zagłębia Miedziowego. Dwa lata później na niektórych kuflach – atrybutach górniczych karczem piwnych – widniał napis – Barburka 1976.
Barburka 1974
1984, 7.12, To już mija 40 lat, jakciekawość dziecięca zwyciężyła. Ok. godziny 10 przed południem trzech nastolatków ze Szkoły Podstawowej nr 9 (a wtedy była to szkoła jeszcze 8-letnia) weszło do niezabezpieczonego tunelu kontrminowego w fosie. O 10.20 dwóch idących z przodu, Piotrka i Marka, przysypała ziemia. Trzeci nie stracił rezonu i orientacji w ciemnościach. Wojtek z chodnika pobiegł przerażony do ówczesnej siedziby Straży Pożarnej. Mieściła się ona przy ul. Rzeźniczej. Więc powiadomieni strażacy również biegiem udali się na miejsce tragedii. Tak było najszybciej. W miarę upływu czasu przybywało ratowników. Dotarli ratownicy górniczy z ZG „Sieroszowice” i żołnierze, specjaliści saperzy z miejscowej jednostki wojskowej. Musiano przerzucić ponad 20 ton ziemi i piasku. Do zasypanych dotarto dopiero ok. 17.00. Niestety, chłopcy już nie żyli.
Materiały do powyższej notatki udostępnił Wehikułowi ówczesny rzecznik głogowskiej Straży Pożarnej, kpt. Paweł Dziadosz, a zdjęcia pan Janek, ówczesny technik kryminalistyki głogowskiej komendy milicji. Jak pisał ten pierwszy, rozmawiał z uczestnikami tych tragicznych wydarzeń. Potwierdzali trudności w działaniach – brak łączności – braki w oświetleniu – piasek przekopywali rękoma i hełmami. Tragedia pozwoliła jednak wyciągnąć wnioski i później doposażyć ratowników. Kilka lat po tym zdarzeniu, powołując się też na taką sytuację, w tym samym miejscu, przeprowadzono wojewódzkie ćwiczenia służb ratowniczych.
Przypominając to zdarzenie już wcześniej, doczekaliśmy się komentarzy świadków i badaczy, jak np.:
- Szedłem na lekcje religii do pobliskiej kaplicy, gdy trwała akcja ratunkowa. Niestety, nie udało się ich uratować. Karetka przed wejściem. Potem zamontowano żelazne kraty;
- Byłem tam kilka dni przed wypadkiem. Korytarz był tak ciasny, że do komnaty musieliśmy się z kolegami czołgać. Nie można się było wycofać ani obrócić, dopiero w komnacie. To było bardzo głupie. Nam się udało, oni zapłacili życiem. Do dzisiaj mam przed oczami widok tego ciasnego korytarza…
- To był ciasny otwór wykuty w suficie na samym końcu środkowego (jak się nie mylę) korytarza, ziemia z niego wysypana zawalała koniec korytarza, co robiło nisze na jakieś dwa metry sześcienne nad korytarzem, byłem w nim jakiś niedługi czas przed wypadkiem, goła ziemia ze zwisającymi cieniutkimi korzeniami drzew, nic nie dotykałem, siedziałem tam pięć minut, atmosfera tam byla niesamowita, zapach i presja ziemi była wszechobecna, opanował mnie wtedy jakiś głęboki mistyczno-atawistyczny strach …
- Chłopaki z mojej szkoły SP 9, rocznik 73, Wojtek z bloku. I fakt pies Misiek uratował mu życie.
Byliby szczęśliwymi pięćdziesięciolatkami, jak wspominają ich koleżanki i koledzy, pamiętający ten nieszczęśliwy wypadek.
W tunelu kontrminowym
1985, 7.12, na szczęście do wojny nie doszło, ale się do niej szykowano, przygotowując jedyny w Wojsku Polskim taki oddział w Głogowie.
Pod osłoną nocy z pobliskiej koszarom przy ul. Sikorskiego (wtedy Świerczewskiego) bocznicy kolejowej zjechały pierwsze zakupione w ZSRR samobieżne działa kalibru 203,2 mm, o oznaczeniu rosyjskim 2S7 Pion (po polsku Piwonia). Niebawem dostarczono kolejne 4 armato-haubice, wozy dowodzenia, zabezpieczenia oraz amunicyjne. Rozpoczęto praktyczne tworzenie dywizjonu artylerii samobieżnej. W jego skład wchodziły dwie baterie ogniowe po 4 działa i pododdziały zabezpieczenia i dowodzenia. Etat dywizjonu wynosił 460 ludzi. Załoga działa liczyła 7 osób – dowódca, celowniczy, ładowniczy, 3 amunicyjnych i kierowca.
Jak ustalił Grzegorz Kiarszys, autor książki „Atomowi żołnierze wolności”, na terenie Polski od drugiej połowy lat osiemdziesiątych przechowywano 16 sztuk amunicji jądrowej typu 3WB7 przeznaczonych dla zestawów artyleryjskich kalibru 203,2 mm (nieznana jest siła wybuchu). Składowano je w super tajnym magazynie o kryptonimie 3002 Gródek (Brzeźnica-Kolonia, pow. złotowski). Pamiętając, że w głogowskim dywizjonie znajdowało się osiem armat „Piwonia”, zauważmy, że planiści wojskowi zakładali, że uda się oddać góra dwie salwy. W trakcie działań wojennych miano stosować zasadę „ogień i manewr”, czyli po pierwszej salwie działa miały udać się do przygotowanego, oddalonego miejsca ukrycia. Jak opowiadali Autorowi książki oficerowie, „powszechnie uznawano, że armaty mogą oddać w czasie całej operacji jeden lub, w sprzyjających okolicznościach, dwa strzały zanim ulęgną zniszczeniu”.
Armaty przeniesiono w 1998 roku do Bolesławca, gdzie po reorganizacji 18 Brygady Artylerii (dalej BA) i w tym roku przeniesiono ze Zgorzelca 23 Śląską Brygadę Artylerii. Zajęła koszary po rozformowanych w tym czasie 11 pplot oraz 18 pułku artylerii (już nie 18 BA). Dziś to 23 pułk artylerii. Ostatnie strzelanie Piony odbyły 24 marca 2006 roku na poligonie w Świętoszowie.
Nowy dywizjon w głogowskiej 5 BAA tworzony był w największej tajemnicy wojskowej jak przystało na najpotężniejsze działa Układu Warszawskiego. Ale fakt był znany w mieście i okolicy. Taksówkarze wozili pasażerów do „atomówek”, a mieszkańcy wieżowców przy ul. Głowackiego i Wojska Polskiego widzieli z okien rozciągane siatki przed garażami, których osiem bram miało świeżo rozkute i powiększone otwory wjazdowe. Po Pionach/Piwoniach w Głogowie pozostały już tylko wspomnienia i zdjęcia, bo płk A. Marciniak na krótko wystawił jeden egzemplarz w „swoim” muzeum tuż przy pomniku w jednostce, więc kto mógł fotografował.
Jak ustalił kolejny czytelnik, „Informację o 16 pociskach atomowych typu 3WB7 składowanych w magazynie o kryptonimie 3002 przeznaczonych dla artylerii lufowej kalibru 203,2 mm udało się ustalić za pomocą analizy dokumentów księgowych w postaci: „Upoważnienia do pobrania z JW 85918 wymienionych środków jądrowych”. 3WB7, pocisk do działa 203,2 mm, według danych NATO (CIA), miał moc szacowaną na od 0,5 do 1 kt, masa pocisku 110 kg, zasięg strzelania ładunkiem jądrowym, z tego co pamiętam, od 18 do 30 km. Ładunki konwencjonalne miały dalszy maksymalny zasięg, normalnie około 37,5 km, ze wspomaganiem rakietowym 47,5 km”.
Wehikuł czasu dziękuje Zbigniewowi Mazurkowi i Tadeuszowi Macieszy za udostępnienie książki Grzegorza Kiarszysa, „Atomowi żołnierze wolności. Archeologia magazynów broni jądrowej w Polsce”, wydanej przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2019, której lekturę poleca.
Te działa podwójnego zastosowania w dalszym ciągu budzą zainteresowanie i wywołują emocje. Tak było, gdy zaprezentowaliśmy pierwszą wersję tej notatki na FB (Niecodziennik nr 1641). Polecamy lekturze tę bogatą dyskusję, bowiem ponoć w Internecie nic nie ginie.
Samobieżne działo kalibru 203,2 mm o oznaczeniu rosyjskim 2S7 Pion (Fot. z art. Tomasza Szulca, „Pożegnanie Pionów”, Nowa Technika Wojskowa 5/2006)
1999, 14.12, Jubileusz głogowskich literatów – ćwierć wieku Głogowskiego Stowarzyszenia Literackiego.
25 lat temu odbyło się zebranie założycielskie Głogowskiego Stowarzyszenia Literackiego. Jak pisze Małgorzata Górawska o literackim Głogowie na początku wieku, grupę założycielską tworzyli: Joanna Lehman, Stefan Górawski, Tadeusz Kolańczyk, Władysław Paździoch i Małgorzata Tądel. Literaci już wcześniej pokazywali swoją aktywność. Nakładając sobie ramy organizacyjne, się upodmiotowili.
Stowarzyszenie realizuje wiele inicjatyw i przedsięwzięć, jak między innymi: Głogowskie Konfrontacje Literackie, Konkurs na tekst prozatorski o tematyce fantasy „Z motyką na…Tolkiena?”, Konkurs poezji religijnej „DABAR – znaczy słowo”, Konkurs poezji miłosnej „Miłość Ci wszystko wybaczy (wypaczy)”, Ogólnopolski Konkurs Literacko-Plastyczny „Strachy na Lachy”, Głogowskie Prezentacje Poetyckie „POEZJOBRANIE”, Herbertowski Konkurs Recytatorski „O przejrzystą strunę światła”, Międzyszkolny Konkurs Wiedzy o Teatrze. I tak dalej i tak dalej. Ciekawym pomysłem był cykl widokówek prezentujących laureatów konkursu współczesnej polskiej poezji patriotycznej „A nad nami biało-czerwona”. Już na początku, prawie 20 lat temu, zaistniał „Akapit” – pismo literacko-artystyczne. Niestety, to wydawnictwo nie przetrwało próby czasu.
Kilka miesięcy temu fetowano jubileuszowe 30. Konfrontacje Literackie. Pojawiły się głosy, że ostatnie…
Głogowskim Mistrzom słowa i pióra sto lat!!!
Zarząd GSL wybrany w kwietniu 2019 roku w składzie: (od prawej) Krzysztof Jeleń, Tadeusz Kolańczyk, Katarzyna Swędrowska, Małgorzata Jankowska i Jerzy Popiel. (Fot. arch. GSL)