Wydłużony w tym roku o jeden dzień luty obfitował w wiele wydarzeń a kończy się nawałnicą śnieżną.
Więc o kilku z tych zdarzeń:
Zakończony został kolejny Plebiscyt Tygodnika Głogowskiego – Osobowość roku 2015. W ubiegłym roku szczególnie zauważeni zostali regionaliści i ludzie kultury, których zgłoszono kilkoro. Dowcipnie i literacko prowadzona kampania informacyjna przez jednych czy totalna przez innych nie dała jednak rady walcowi Chrobrego Głogów. To Trener Ireneusz Mamrot został Głogowską osobowością 2015. W pełni zasłużenie. Wehikuł gratuluje laureatom i uczestnikom.
25 lutego zdał służbę komendanta powiatowego straży pożarnej starszy brygadier Karol Skowroński i objął nowy – starszy brygadier Piotr Durał. Komendant Karol Skowroński, obok wielkich zasług w działaniach bieżących, przywrócił pamięć o 150 latach zawodowej ochrony przeciwpożarowej w Glogau.
1 marca rusza głogowska marina. Zakończono prace budowlane i organizacyjno-szkoleniowe. Miasto wraca nad Odrę. Obiektem, który ma za zadanie przyjmować wodniaków i turystów, będzie kierował znany głogowski animator i admirator fortecznej przeszłości miasta Józef Wilczak.
Już prawie 60 lat temu do Polski powracała tzw. druga fala ekspatriantów ze Wschodu. Jedna z rodzin w marcu 1957 r. zatrzymała sie w Głogowie. Niżej wspomnienia z wyjazdu ze Lwowa i z pierwszych dni w Polsce…
Kolejna pozycja – Z lektur Wehikułu – i inne marcowe ciekawostki w zakładce Wehikułu czasu.
Na ścianie głogowskiego Ratusza ….
Z lektur Wehikułu
Od października ubiegłego roku na półkach księgarskich gości książka dla wszystkich zainteresowanych legendą „złotego pociągu” i działaniami związanymi z lokowaniem na Dolnym Śląsku zbiorów muzealnych w czasie II wojny światowej – lektura obowiązkowa:
Jacek M. Kowalski Robert J. Kudelski, Robert Sulik,Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska, Warszawa 2015.
W twardej oprawie formatu B-5 (165 x 235 mm) mieści się 608 stron tekstu i ponad 300 zdjęć. Jest to pełna szczegółów relacja o miejscach ukrycia i zabezpieczenia dla bezcennych zbiorów w nie mniej interesujących obiektach.
Wydawca w materiałach prasowych podkreśla, że na Dolny Śląsk wywieziono w trakcie przygotowań do obrony Rzeszy obok tysięcy ludzi…
„…olbrzymią ilość dóbr materialnych. Najcenniejszymi skarbami nie były jednak depozyty bankowe, złoto zrabowane w krajach okupowanych czy surowce niezbędne do prowadzenia wojny, ale dzieła sztuki. Wśród nich znajdowały się setki kolekcji prywatnych i publicznych, dziesiątki tysięcy obrazów, rzeźb, grafik, unikalne dokumenty archiwalne, cenne księgozbiory i numizmaty. Bezpieczne schronienie zapewniły im dolnośląskie pałace, zamki i kościoły, a opiekę nad nimi sprawował prof. Günther Grundmann, regionalny konserwator zabytków, który do dziś uchodzi za postać kontrowersyjną i zagadkową…..”
Autorzy dotarli w archiwach niemieckich do unikalnych materiałów przypominają też postacie polskich urzędowych inwentaryzatorów powojennych – prof. Lorentza i W. Kieszkowskiego.
W drobiazgowej relacji znajdujemy opisy znanych i nieznanych dziś obiektów, w większości pełniących podobne funkcje. Jest tam również kilka stron poświęconych obiektom północnej części Dolnego Śląska, w tym leżących na Ziemi Głogowskiej.
1291, 26.03, Henryk III, książę głogowski, wraz z dworem i kancelarią, rozlokował się wreszcie w Ścinawie. Udał się tam po wielkim pożarze Głogowa, który miał miejsce na początku roku. Dziś już w nowym miejscu podjął decyzję o ułatwieniu mieszkańcom zniszczonego Głogowa odbudowę miasta. „Darował mieszczanom głogowskim poszkodowanym przez pożar dochody z promu, który uruchomiono wskutek uszkodzenia mostu. Zagwarantował miastu w całym swoim księstwie wolność cła…” Do odbudowującej się stolicy księstwa Henryk III wróci wiosną, za rok.
1474, 22.03., do kolegium wikariuszy głogowskich wstąpił Kaspar Borgeni, autor słynnego Rocznika Głogowskiego (Annales Glogovienses). Jak pisał autor przekładu prof. Wojciech Mrozowicz – Zajął w nim dawne miejsce wikariusza Henryka Braunego. W kolegium Kaspar Borgeni był prokuratorem (zarządcą) wikariuszy. W instytucjach kościelnych prokuratorzy to najczęściej również osoby odpowiedzialne za sprawy gospodarcze. Zapewne właśnie jako taki Kaspar Borgeni był zobowiązany do prowadzenia rejestru. „Ego Caspar Borgeni procurator vocariorum” („Ja Kaspar Borgeni, prokurator wikariuszy”).
Borgeni najprawdopodobniej był głogowianinem lub pochodził z najbliższych okolic i tym badacze uzasadniają jego zainteresowanie spisywaniem przeszłości tej ziemi. Stanowisko prokuratora wikariuszy zajmować miał przez ok. dwadzieścia lat. O opuszczeniu przez niego tej funkcji świadczyć ma zapis o ponownym obsadzeniu stanowiska 25 października 1495 roku. Więc przed tą datą musiał odejść. Najpewniej z powodu śmierci.
1582.19.03. [cd. dla notki 3/2015], Marcin Kasper Schöffer otworzył pierwszą w Głogowie księgarnię. Ten swojsko brzmiący w XXI wieku zwrot „otworzył księgarnię” jest bardzo na wyrost bo wtedy i podaż książek była zupełnie inna i sama książka wyglądała inaczej.
Głogowski kupiec otrzymał przywilej wyłączności na handel książkami na 5 lat ale ceny sprowadzanych przez niego dzieł miały być identyczne jak w księgarniach wrocławskich. Nie wiemy jak wywiązywał się z przyjętych obowiązków i jakie było zainteresowanie Głogowian słowem pisanym i drukowanym. Jednak jeszcze w XVI wieku w mieście powstała (1598) kolejna księgarnia – Stephana Buchnera.
A na ilustracji miniaturowa (11×7,5 cm, oprawa twarda, 96 str.) książeczka głogowskiej Oficyny Wydawniczej Grupy Cives Glogoviae 1253: „Arithmetica Linearis – wykład z komentarzem„. Jak informuje Wydawca zawiera ona wykład arytmetyki średniowiecznej w wersji oryginalnej oraz uwspółcześnioną jego wersję i krótki komentarz. [Ilustracja Wydawcy]
1651, 7.03., po zakończeniu wojny trzydziestoletniej, wyjściu wojsk okupacyjnych (szwedzkich) i w Głogowie trwa intensywna rekatolizacja przestrzeni religijnej. Mimo oporu wiernych ewangelików przejmowane są kościoły, usuwane ruchomości ewangelickie. Nakazano opuszczenie miasta przez dwóch duchownych. W dniu dzisiejszym proboszcz katolicki ogłasza, że jest jedynym, który może udzielać chrztów czy ślubów oraz celebrować i prowadzić msze pogrzebowe i pochówki.
1741, 21.03., gubernatorem Głogowa, według zapisu Juliusza Blaschkego opartego na dokumentach z archiwum rodzinnego marszałka, został mianowany znamienity wódz pruski – Christoph Wilhelm von Kalckstein.
Jednak od razu należy się czytelnikowi wyjaśnienie. Miasto i twierdza Głogów nie były w czasach pruskich siedzibą gubernatora. Na Śląsku taki status miały: Wrocław, Nysa i Świdnica (Gouvernement und Kommendantur). Pozostałe pięć twierdz: Brzeg (Brieg), Koźle (Cosel), Kłodzko (Glatz), Głogów (Glogau) i Srebrna Góra (Silberberg) posiadały komendantury.
Dwóch znanych z literatury gubernatorów Głogowa – Christoph von Kalckstein i książę Eugen Friedrich Württemberg otrzymało te urzędy jako tytularne, za zasługi. Nie wiemy nawet czy odwiedzili kiedyś miasto, w którym mieli sprawować urząd.
W biogramach pojawia się zaledwie lakoniczny zapis o gubernatorstwie twierdzy Głogów. Wzmianka w tomie 15 Allgemeine Deutsche Biographie informuje, że – „Król Fryderyk nadał mu za szturm Brzegu w 1741r wysoki order i gubernatorstwo Głogowa”. To odznaczenie to Order Czarnego Orła (najwyższe pruskie odznaczenie dla arystokracji chlubiącej sie pochodzeniem rodu od pokoleń).
Wspomniany Kalckstein to jeden z trzech o tym nazwisku związanych z twierdzą na przestrzeni jej dziejów. Pierwszym miał być generał von Kalckstein w służbie Sasów biorący udział w zdobyciu twierdzy na Habsburgach w sierpniu 1632 r. Trzecim był natomiast komendant twierdzy w 1912 r. – generał major Friedrich von Kalckstein. Tu można też wspomnieć, że nazwisko to nosił szlachcic – pierwowzór pułkownika Dowgirda z filmu „Czarne chmury” jak i również (w XX wieku) zdrajca, który wydał Niemcom w okupacyjnej Warszawie generała Stefana Grota-Roweckiego.
Christoph Wilhelm von Kalckstein, feldmarszałek we fraku orderowym Orderu Orła Czarnego [HOSA] z pomarańczowa szarfą i Gwiazdą na prawej piersi, które otrzymał za zdobycie Brzegu.
1945, 14.03., w nocy został zgarnięty przez rosyjskich „razwiedczyków” w Koszarach Luttich lekarz grupy bojowej „Biehl” Alfred Jackowski. Przesłuchiwany przez oficerów oddziału wywiadowczego zeznawał, że według niego nastroje wśród kadry oficerskiej były kiepskie. Nie wierzyli w sukces obrony i znikąd nie dochodziły sygnały o szykowanej i zbliżającej się odsieczy. Ale dowódca twierdzy hrabia Eulenburg nakazywał walczyć do ostatniego człowieka. Jak meldował Zarząd Wywiadowczy 3 Armii Gwardii – upadała wśród obrońców wiara w możliwość ratunku. Część młodych żołnierzy, szczególnie niszczycieli czołgów, (nastolatków z Hitlerjugend wyposażonych w osławione pięści pancerne – „panzerfaust”) posiada jeszcze odrobiny entuzjazmu, żyjąc nadzieją na nadejście posiłków.
(Настроение офицерского состава плохое, хотя высказывать свои мысли вслух они боятся и не имеют никакой веры в возможность спасения.
Полковник граф Ойленбург всех офицеров призывал к борьбе до последнего человека. Часть молодых солдат (особенно танкоистребителей) желают воевать, надеясь на подход свежих сил.)
1946, 21.03., Kronika Miejska nieznanego sławskiego autora donosi: „Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego przeniósł swą siedzibę z Głogowa do Sławy. Urząd wziął do swej dyspozycji dwa bloki mieszkalne przy [ul.] Roli Żymierskiego nr 47/48. W związku z powyższym dotychczasowi lokatorzy znaleźli się w przykrej sytuacji gdyż tak mieszkań jak i środków przetranslokowania odczuwa się brak, a sprawa usunięcia była paląca”.
[Wehikuł dziękuje Panu Arturowi Pacydze za podpowiedź]
Na Rynku w Sławie tuz po wojnie mieściły sie też biura i mieszkania Komendy Powiatowej MO.
1957, 14.03., do Głogowa, po dwudniowej podróży koleją, przyjeżdża ekspatriowana ze Lwowa rodzina tamtejszych Polaków. W niej jest maturzysta, który musi podjąć kilka ważnych dla swojej przyszłości decyzji. Staje z nimi w obliczu nowego, ale pożądanego świata. Trzeba też zwrócić uwagę, że w ówczesnym Związku Radzieckim była szkoła średnia 10-letnia. Natomiast w Polsce maturę ogólnokształcącą zdawano po 11 latach nauki (7+4).
Autor znajduje się w oczekiwanej Polsce. Swoje wspomnienia zaczyna jednak od początku:
Wspomnienia głogowianina – ekspatrianta z Lwowa
Jest rok 1956, Władysław Gomułka zostaje pierwszym sekretarzem Partii. W Polsce postępuje tzw. odwilż. To Gomułka spowodował drugą repatriację Polaków ze wschodu. Wracały rodziny polskie z Ukrainy i innych republik radzieckich i ci z Syberii. Codziennie ze Lwowa wyruszał pociąg do granicy Mościska-Medyka. To samo było w Brześciu.
We Lwowie wśród Polaków krąży wiadomość, że pojawiła się możliwość wyjazdu na stałe do Polski. Dyskutują koledzy w klasie, jeden drugiemu przekazuje, jakie należy przedstawiać dokumenty w tzw. pasportnym uczrezdeniju (biurze dowodów osobistych). Chodzę do polskiej średniej szkoły nr 10 przy ul. Puszkina 1, przed wojną ul. Potockiego, obecnie gen. Tarasa Czuprynki (pseudonim Roman Szuchewycza z UPA)
Jestem w 10 klasie, w przyszłym roku (1957), czeka mnie w maju matura (atestat zrełosti). We Lwowie w tym czasie były jeszcze 2 średnie polskie szkoły: nr 24 i 30, położone bliżej centrum. Przed wojną szkoła nasza miała patronkę św. Magdaleny, bo tuż przez ulicę był kościół św. Magdaleny a do Politechniki Lwowskiej było około 100 metrów.
Już we wrześniu z klasy do Polski wyjeżdżają 4 rodziny, w tym dyrektor szkoły i nauczyciel matematyki. Rodzice po otrzymaniu zaproszenia od rodziny z Polski składają wniosek o wyjazd. Do dokumentów trzeba było dołączyć różne zaświadczenia. Aby złożyć „teczkę” musieliśmy stać w kolejce od wieczora i przed urzędnikiem stawić się z całą rodziną. Czekamy. W lutym dostajemy zezwolenie z poleceniem opuszczenia terytorium ZSRR do 15 marca 1957 r. Przed wyjazdem wymieniamy obligacje państwowe na ruble i czynimy zakupy. Pakujemy się. Wyjeżdżamy 12 marca pociągiem osobowym do Mościsk [ostatnia stacja kolejowa po wschodniej stronie granicy – Wehikuł]. Razem z nami wyjeżdża jeszcze jedna rodzina, koleżanka z klasy z rodzicami.
W Mościskach byliśmy koło południa. Trzeba było odszukać w stercie skrzyń ładunkowych nasze bagaże a następnie poprosić celnika aby dał raspiskę (zgodę na wywóz). Każe otworzyć jedną skrzynię. Dobrze, że mieliśmy ze sobą gwoździe, młotek i siekierę. Po przeglądzie trzeba było skrzynie przenieść we wskazane miejsce. Po tym wszystkim wraz z dokumentami, paszportami rosyjskimi udaliśmy się w kierunku pociągu osobowego, który stał na bocznicy. Szliśmy wśród szpaleru wojskowych, cały skład pociągu był obstawiony przez żołnierzy. Przestrzeń otwarta, mysz by się nie prześlizgnęła. Przy wejściu do wagonu kontrola dokumentów przez oficera. Polecenie – zająć określony przedział. Przed samym odjazdem ponowna kontrola dokumentów, zabrano nam paszporty. Oddano nam zaproszenia. Kontrola w przedziale, słychać jak po dachu wagonu ktoś biegnie.
Pociąg rusza, na stopniach każdego wagonu z jednej i drugiej strony żołnierze, widać to na łuku. Dojeżdżamy do granicy, pociąg zatrzymuje się. Dostrzegam słup graniczny. Żołnierze zeskakują ze stopni i biegną do samochodów ciężarowych stojących na drodze. Odjeżdżają w kierunku Mościsk.
Do wagonów wchodzą żołnierze WOP-u. 0ficerowie witają wszystkich słowami „Witamy w Polsce”. Niektórzy płaczą, inna atmosfera. Sprawdzanie dokumentów pobieżnie, nikt nam się nie przypatruje podejrzliwie, uśmiechy. Ruszamy, dojeżdżamy do Przemyśla. W Przemyślu na dworcu dużo ludzi z miasta. Jest późne popołudnie. Jest czerwony krzyż, podstawione samochody rozwożą przybyłych do różnych punktów pobytu w mieście. Nocujemy w obszernej sali, wcześniej fotograf robi zdjęcia do dokumentu. Rano dostajemy dokument podróżny ze zdjęciem (karta repatriacyjna). Na dworcu towarowym sprawdzamy, czy przyszły nasze bagaże, odnajdujemy je, ładowane są do wagonów towarowych. Dwa tygodnie później odebraliśmy je na dworcu w Głogowie.
Wieczorem wyjeżdżamy do Wrocławia, gdzie docieramy rano. Z okien wagonu widać gruzy, wypalone domy. Tu mamy szybką przesiadkę. W Głogowie jesteśmy około 10 godz. Ruiny widać wszędzie. Zatrzymujemy się u mamy brata w Moszowicach, gdzie jest sołtysem.
Po kilkudniowym odpoczynku ruszam do Głogowa załatwić sobie szkołę. Przyjmuje mnie ówczesny dyrektor szkoły Pan Piwoński. Na podstawie świadectw i rozmowy proponuje mi 11 klasę. Ja oponuję, mówiąc, że nie znam historii Polski a ona jest na maturze, która będzie za 2-3 m-ce. Deklaruję do klasy 10-tej. Dyrektor się zgadza.
Dojeżdżam z Moszowic, we wsi nie ma prądu elektrycznego. Po tygodniu Dyrektor umieszcza mnie w internacie przy ulicy Jedności Robotniczej 10 (budynek naprzeciw apteki). Internat mam bezpłatnie do końca roku. Po kilku tygodniach do budynku internatu sprowadzają się rodzice. Mama podejmuje w nim pracę. Otrzymują pokój z kuchnią a ja nadal mieszkam z kolegami. Ojciec zatrudniony zostaje na PKP w Głogowie. W roku 1958 zdaję maturę jako jedyny z przybyszy. W klasie oprócz mnie był jeszcze jeden kolega, przyjechał z Brodów koło Lwowa ale zrezygnował w klasie 10-tej, może dlatego, że tam uczęszczał do ukraińskiej szkoły.
W ogólniaku w tym czasie były tylko 3 osoby (dwoje w klasie 10-tej i jeden w 11-tej ale on matury nie zdawał bo miał rosyjską). W szkole podstawowej, która mieściła się na parterze budynku ogólniaka też były dzieci repatriantów, ale ilu ich było – nie wiem.
Rodzice po przyjeździe otrzymali 5 tysięcy złotych zapomogi bezzwrotnej na zagospodarowanie się. Wspomnę, że ojca pensja wynosiła 900 zł a matki 600zl.
To tyle, jeżeli chodzi o historię naszego powrotu do Polski. Taką historię ma wielu Polaków, którzy wówczas wracali. Wracali z Sybiru, z Litwy, Ukrainy i innych republik.
W tym okresie do Głogowa trafiają i inne rodziny ekspatriowane ze Wschodu. W sumie na terenie powiatu zarejestrowano 522 osoby. Miasto otrzymało fundusze na remont mieszkań dla przesiedleńców.
Nauczyciele Liceum Ogólnokształcącego w 1957 ( ze zbiorów p. Mecner)
1959, marzec., powstaje Klub Motorowy LPŻ Głogów. Ten skrót LPŻ to Liga Przyjaciół Żołnierza, obecna Liga Obrony Kraju, organizacja paramilitarna prowadząca wtedy m.in. kursy na prawo jazdy, rozwijająca umiejętności i specjalności przydatne w przypadku potrzeby mobilizacji wojennej.
Zainteresowanie motoryzacją i sportami motorowymi po wojnie wybuchło natychmiast. Z pozyskiwanych egzemplarzy z demobilu, z zapomnianych garaży i złomowisk „złote rączki” zestawiały motory, które pozawalały czuć sie wolnymi. Jak pisze historyk sportu z istniejących klubów rajdowych (jak np. w Stoczni) i motocyklowych powstała sekcja motocyklowa przy Klubie Sportowym „Chrobry” Głogów.
Powstały Klub występował przez kilka lat w tzw. grupie Małego Żużla. Była to, obok żużla profesjonalnego, grupa zrzeszająca lokalne kluby motorowe. W ówczesnych siermiężnych czasach rozgrywki przeprowadzane były na nieskomplikowanych torach dostępnych w wielu małych miejscowościach. Miejscem zawodów w Głogowie była żużlowa bieżnia okalająca boisko klubowe – „Tor, po którym my się ścigaliśmy, trzeba było wraz z kolegami przygotować. Trzeba było pożyczyć wały, kolczatki i traktory z Państwowego Ośrodka Maszynowego i dużo pracy włożyć w to, aby to pobojowisko bombowe zaczęło przypominać tor żużlowy”. Zawodnicy ścigali się na „na motocyklach WFM i WSK, które zostały w LOK-u po klubie motocrossowym i kiedy zawiązała się sekcja żużlowa to dostaliśmy ten przydział. Musieliśmy sami sobie te maszyny przerabiać i przystosowywać do tego sportu, wiele czasu spędzaliśmy w warsztacie. Już wtedy z tych motocykli usuwaliśmy hamulce”
Pierwszym prezesem Klubu był członek LPŻ Jerzy Komar. Drugim kierownikiem zespołu był Stefan Burchart. [w oparciu o tekst – www.przegladzuzlowy.pl/2014/glogowski-zuzel/]
Klub motocyklowy w końcu lat czterdziestych (zdjęcie z archiwum rodzinnego Marka Szatkowskiego, którego ojciec był członkiem klubu), [patrz – http://www.glogow.pl/tzg/galeria/klub_motocyklowy/klub_motocyklowy.htm ]
1984, 15.03., podjęto decyzję o rozszerzeniu granic miasta o dotychczasowe wsie: Brzostów, Krzepów, Nosocice oraz fragmenty obrębów innych wsi. Powierzchnia miasta wzrosła o 788 ha (łącznie 20,8 km2). W 1986 r. przyłączono resztę Widziszowa i Biechów. Uchwałą WRN w Legnicy z dnia 20 kwietnia 1989 r. z dniem 1 stycznia 1990 roku w granice administracyjne miasta Głogowa włączono część wsi z gminy Żukowice: Słone, Żukowice i Wróblin Głogowski
W roku 2012 gmina Żukowice rozpoczęła walkę o odzyskanie terenów huty i wokół niej – chodziło o 30 mln podatku od nieruchomości odprowadzanych do kasy…
Powierzchnia miasta wynosi 35,11 km², co plasuje Głogów pod koniec drugiej setki miast w Polsce.